To prawda - różne są nasze rodziny. Może nie zawsze tak idealne, jakbyśmy tego chcieli, ale są. Kiedy więc siedzimy przy choince, w wygodnym fotelu, przyglądamy się sobie nawzajem - podziękujmy Bogu za każdą z tych, tak drogich nam osób. Umiejmy cieszyć się ich obecnością.
Jest w naszej archidiecezji jedna, szczególna rodzina, w której o wzajemną wdzięczność za siebie jest łatwiej. Założyli ją Anna i Franciszek Majdanowie. W tym roku pani Anna ukończyła 70 lat. Jej mąż zmarł w 1988 r. Oboje wychowali czternaścioro dzieci - dziesięciu synów i cztery córki.
Spośród tej gromadki pięcioro odczytało powołanie do służby Bożej. Najwcześniej na wezwanie Boże odpowiedziały dwie siostry - Agata i Maria - wstępując do Zgromadzenia Sióstr Felicjanek. Następnie dołączył do nich brat Mieczysław w 1986 r., po ukończeniu nauki w Wyższym Seminarium Duchownym w Gnieźnie, otrzymując święcenia kapłańskie. W latach 1989-98 pracował on na misjach w Kamerunie, a obecnie pomaga w duszpasterstwie we Francji. Jako następny głos Bożego powołania odczytał Łukasz, który w 1998 r. został misjonarzem oblatem, obecnie pracuje na Ukrainie. W 1999 r. do grona osób duchownych dołączył Marek, który został wyświęcony na kapłana orionistę. Obecnie pracuje w duszpasterstwie w Kaliszu. Pozostałe dzieci odczytały swe powołanie do życia w rodzinie. To dzięki nim pani Anna jest obecnie babcią 22 wnucząt i 2 prawnucząt. Najmłodszy syn, kawaler, opiekuje się matką.
Ciekawa jest ta historia powołań - ten, kto odpowiedział na głos Chrystusa, swym przykładem pociągnął następnych. Siostra Agata wyczytała o felicjankach w Gościu Niedzielnym, za jej przykładem poszła Maria. Ksiądz Mieczysław, wyjeżdżając na misje, zostawił w domu misyjny kalendarz Księży Oblatów. Jego lektura skłoniła do refleksji Łukasza - taki był początek jego powołania. Marek z kolei zetknął się z Zakonem Orionistów, gdy któregoś dnia pojechał w odwiedziny do swoich sióstr felicjanek - ich kapelanem był właśnie orionista. Jednak bez wątpienia prawdziwe źródło swego powołania ma swe korzenie w rodzinie, w tej rodzinie tak bardzo żyjącej Bogiem, z Bogiem i dla Boga.
"Nasi rodzice, jak mówią ich dzieci, byli bardzo pracowici i sumienni. Swoje życie małżeńskie i rodzinne opierali na wierze. Uczestniczyli wraz z nami w każdej niedzielnej Mszy św., a także w dzień powszedni. Tata przez wiele lat był członkiem Parafialnej Rady Duszpasterskiej. Z naszych lat dziecięcych utkwił nam w pamięci obraz ojca klęczącego na modlitwie wraz z mamą i wszystkimi dziećmi. W czasie niedzielnego obiadu, po przyjściu z kościoła, tata pytał się, co było w Ewangelii i co ksiądz mówił na kazaniu. Bardzo wzruszał się listami, które otrzymywał od swoich córek ze Zgromadzenia. Miał taki zwyczaj, że po wieczornej kolacji, która zawsze była wspólna, poprzedzona modlitwą, tych niepokornych wzywał do tzw. raportu. Na osobności mówił, co było źle, co trzeba zmienić. Czynił to z wielką miłością i wielkim taktem. Nasi rodzice dużo ze sobą rozmawiali. Mama zawsze wierzyła w Opatrzność Bożą i wstawiennictwo Matki Bożej. Gdy miało urodzić się przedostatnie dziecko, Marek, lekarze powiedzieli jej, aby już więcej nie miała dzieci. Z Bożym błogosławieństwem urodził się Marek, a po nim jeszcze jedno dziecko".
Państwo Majdanowie przechodzili w życiu trudne chwile. Najpierw zostali wysiedleni z rodzinnego domu, który mieścił się 60 km od Lwowa. Dotarli więc tutaj, do Szkocji koło Rynarzewa. Przywieźli ze sobą jedynie stół i krzesło o jednej nodze. Musieli dorabiać się wszystkiego od początku. Ale przez cały czas ich życie przeplatane było modlitwą, pracą, śpiewaniem i turniejami szachowymi. Do dzisiaj cechuje ich wspólnota, radość życia i przyjaźń. Każdego roku zjeżdżają się wszyscy na imieniny mamy oraz na wypoczynek w czasie wakacji na wspólnym obozowisku obok domu rodzinnego, który ma swój regulamin i kronikę wydarzeń.
Biorąc pod uwagę otwartość na życie i wychowanie tylu dzieci, z których pięciu odczytało i odpowiedziało na Boże wezwanie, Anna Majdan otrzymała od abp. Henryka Muszyńskiego medal "Zasłużony dla Archidiecezji Gnieźnieńskiej". Wręczenia medalu w imieniu Księdza Arcybiskupa dokonał bp Bogdan Wojtuś 27 sierpnia br. w Rynarzewie, rodzinnej parafii państwa Majdanów. W homilii podczas Mszy św. pani Anna usłyszała z ust Księdza Biskupa: "Cieszę się, że mogę pani Annie wręczyć medal. Matce wielu dzieci, z których pięciu poświęciło się służbie Bożej. Cieszę się również, że ta rodzina chrześcijańska stworzyła tak wspaniałe warunki dla rozwoju powołań diecezjalnych i zakonnych. Ta dzisiejsza uroczystość przynagla nas do dziękczynienia Bogu za dar życia i dar powołania. Mam nadzieję, że rodzina państwa Majdanów będzie wypraszać u Boga dalsze powołania".
W dzisiejszych czasach coraz częściej pomniejsza się rolę rodziny. Polityka państwa nie sprzyja rodzinom wielodzietnym. Ostatnio usłyszeliśmy w TV, że Polaków jest coraz mniej. Dziś już trójka dzieci to w opinii wielu zbyt dużo. Ale, czy rzeczywiście tak jest? "Taka rodzina, która idzie drogą świętości, licznie przyjmując potomstwo - powiedział Ksiądz Biskup - jest znakiem sprzeciwu wobec tego, co dziś mówi się o rodzinie. Każda rodzina jest Kościołem domowym. W odniesieniu do tej prawdy należy podkreślić fakt, że Pan Bóg powołuje małżonków oraz obdarowuje ich swoją łaską".
Ta rodzina jest dowodem na to, jak wielka siła drzemie w prostym, chrześcijańskim wychowaniu, bez wielkich pieniędzy, ale z wielką wiarą i sercem. Patrząc w czasie uroczystości na te radosne, uśmiechnięte twarze dorosłych już ludzi, pomyślałem sobie - to oni zrezygnowali z dobrodziejstw i wygód, jakie nosi ze sobą życie z jednym czy dwójką dzieci, ale jakże wiele otrzymali w zamian. Przyjmując życie każdego z tych dzieci, zasmakowali w nim całą swoją miłość - pani Anna zebrała jeden ze wspaniałych owoców swego otwartego na życie macierzyństwa.
Na zakończenie Mszy św. ksiądz Mieczysław w imieniu całej rodzin podziękował bp. Bogdanowi Wojtusiowi, wszystkim zebranym gościom i parafianom uczestniczącym w Liturgii za wspólną modlitwę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu