Na razie nad pracami remontowymi i początkowym "rozruchem" w noclegowni czuwa Bogumierz Biesiadecki, kierownik Domu dla Bezdomnych w Dąbrowie Górniczej wspólnie z Moniką Kmitą. "Noclegownia to nie przechowalnia. Rządzi się swoimi prawami. Jest czynna od 19.00 do 7.00. Osoby bez zameldowania zgłaszają się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej lub pracowników socjalnych, którzy robią wywiad środowiskowy i przygotowują decyzję o skierowaniu do noclegowni" - wyjaśnia Biesiadecki. Pobyt jest zasadniczo bezpłatny, chyba, że któryś z bezdomnych ma rentę czy emeryturę, wtedy za decyzję musi zapłacić. Nie można przychodzić w stanie wskazującym na spożywanie alkoholu czy pod wpływem środków odurzających. Nie można też wnosić alkoholu na teren domu. Mieszkańcy są zobowiązani do przestrzegania ładu i porządku. "Ale i tak praca w noclegowni nie jest łatwa. Trzeba być odpornym psychicznie. Byłam już napadnięta przez jednego z pensjonariuszy. Odrywało go ode mnie trzech mężczyzn" - wspomina pani Monika Kmita.
Umowa Caritas z władzami Sosnowca podpisana jest na razie do końca tego roku, ale najprawdopodobniej zostanie przedłużona. Caritas dała budynek i własnym sumptem go remontuje. Trzeba było wymienić centralne ogrzewanie, hydraulikę, wygipsować i pomalować wszystkie ściany. W prace włączają się oczywiście sami bezdomni, zarówno ci z Sosnowca, jak i z Dąbrowy Górniczej. Miasto finansuje wyposażenie budynku: łóżka, materace, kołdry, poduszki, wyposażenie kuchni w sprzęt AGD, talerze, wyposażenie biura, dwa etaty dla opiekunów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu