Ekscelencje, bracia kapłani, w sposób szczególny wy, bracia, którzy przybyliście z sąsiednich diecezji, aby wyrazić swoją pamięć i miłość do śp. arcybiskupa Ignacego, bracia i siostry przechowujący w sercach ciepłe wspomnienia o tym Pasterzu, który znał zapach owiec. A był on wtedy zapachem owiec opuszczonych. Całe przestrzenie naszej diecezji pozbawione były domów Bożych i pozbawione były pasterzy, którzy w tych trudnych czasach mogliby pomóc owcom, aby właściwą drogą kroczyły do Boga.
Reklama
W dniu swojego ingresu i konsekracji powiedział: „Nie wyznaczam żadnego planu. Moim planem będą tablice Dekalogu”. I rzeczywiście, gdziekolwiek się pojawiał, w jego herbie były owe tablice i on, jak Mojżesz XX wieku, zderzył się z tą rzeczywistością, w której pojawili się zwolennicy złotego cielca. Dlatego często, schodząc z góry przymierza, rzucał o ziemię owe kamienne tablice, i nawoływał do opamiętania. Tym, którzy ściągali złote nauszniki, było to bardzo niewygodne, dlatego katedra i miejsca, w których przemawiał, najliczniej były obsadzane przez pracowników służb bezpieczeństwa, a jego słowa nagrywane. Potem były kierowane przeciw niemu słowa protestów od różnych instytucji, a nawet żądania ustąpienia. A jednak nie ustąpił. Jak mówi Ojciec Święty Franciszek: był ze swoją owczarnią. Szedł z nią, czasem na przedzie, wskazując drogę, czasem w środku, wsłuchując się w problemy i troski owczarni, a nieraz kroczył z tyłu, chcąc wsłuchać się w sens, w sensus ecclesiae, czyli prawdę, którą w sercach swoich posiada lud świecki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Najczęściej kroczył na przedzie, dlatego że nie było wówczas miejsc i w zarodku były stowarzyszenia i organizacje kościelne, w których świeccy mogliby spotykać się, aby znajdywać w jakiś sposób umocnienie siłą wspólnoty, by przeciwstawić się owym złotym cielcom, które stawiano tu i ówdzie bardzo licznie, aby odciągnąć ich od wiary katolickiej. Zawsze powtarzał, że ten system, w którym żyjemy, zbliża się ku kresowi, że jest to bezdroże, które się już kończy. I to dawało nam siłę do tego, aby z entuzjazmem, do którego tak dzisiaj wzywa Ojciec Święty Franciszek, realizować Ewangelię. Była to Ewangelia swoista, znaczona materialnymi śladami obecności Ewangelii czy pojawienia się Ewangelii w tych kilkuset punktach naszej diecezji. Ludzie integrowali się, solidaryzowali się ze sobą i ze swoimi kapłanami, dlatego w jednym z ostatnich swoich wystąpień, w czasie jubileuszu, bardzo dziękował kapłanom, ale też dziękował ludziom świeckim za to, że nie opuszczali pasterzy i kapłanów. Mówił, że biskupi, księża mają przewodzić, ale nie wolno zostawiać ich samych. To słowa wprost testamentalne.
Reklama
Dzisiaj, w święto Świętej Rodziny, czytamy, że Józef po raz kolejny pouczony przez anioła, wstał, wziął dziecię i Maryję i udał się do Egiptu. Czasy arcybiskupa Tokarczuka były czasami trudnymi. Pewien kardynał ze Słowacji, który wiele lat za czasów komunistycznych przesiedział w więzieniu, pracował jako zwyczajny robotnik, mówił niedawno na spotkaniu biskupów, że to była bagatela w porównaniu z zagrożeniem złotymi cielcami, na które dzisiaj jesteśmy narażeni. I rzeczywiście, siłą pasterzy tamtych czasów, zwłaszcza tych, którzy szli na przedzie owczarni, było to, że owczarnia solidarnie kroczyła za nimi. Dzisiaj natomiast pojawia się kolejna trudność, cielców przybywa, ale to, co bolesne, to że za cielcami idą także ludzie, którzy w niedzielę zasiadają w kościelnych ławkach i uważają, że te złote cielce są rzeczywiście symbolami ich wolności, ich autoafirmacji. Uwierzyli tym, którzy każą ściągać złote kolczyki, naramienniki, to wszystko, co można metaforycznie potraktować jako coś bardzo ważnego, coś elementarnego, tworzącego pewną konstytutywną część człowieka. I to jest także testament, bo dzisiaj można by bardzo wiele wspominać o abp. Ignacym Tokarczuku, jego dokonań jest bardzo wiele, ale czy dzisiaj nie warto zastanowić się, czy jest w nas postawa Józefa, do której on wzywał? To może zanikło w tym euforycznym uniesieniu z powodu poświęcenia nowego kościoła, z powodu tej uroczystości, że pojawiała się nowa parafia, nowy kapłan… Ale był abp Tokarczuk wierny, zawsze mówił, to możecie potwierdzić i wy sami, że ten wybudowany kościół w tej małej parafii nie musi się wstydzić nawet, gdyby go postawiono w Warszawie. To były jego prawie dogmatycznie powtarzane słowa. I te jego testamentalne słowa: „Zbudowaliście kościół materialny, teraz przed wami zadanie trudniejsze: macie zbudować Kościół żywy”. I to jest w pierwszą rocznicę jego śmierci, w uroczystość Świętej Rodziny, wielkie dla nas zadanie.
Dzisiaj kapłani przeczytali wprost poetyckie wyznanie Ojca Świętego papieża Pawła VI, wypowiedziane w Nazarecie 5 stycznia 1964 r.: „Nazaret jest szkołą, w której zaczyna się pojmować życie Jezusa. Jest to szkoła Ewangelii. Tu przede wszystkim uczymy się patrzeć, słuchać, rozważać i przenikać głębokie i tajemne znaczenie tego bardzo prostego pokornego i jakże pięknego objawienia się Syna Bożego”. Paweł VI przekazał nam trzy punkty, które stanowią uniwersytet Nazaretu, a są to: lekcja milczenia, lekcja życia rodzinnego i lekcja pracy. Kiedy dzisiaj Ojciec Święty Franciszek wzywa do tego, że każdy zobowiązany jest do ewangelizowania, stawiamy pytanie: w jaki sposób możemy to zrealizować? Pierwszym miejscem, drodzy rodzice i dziadkowie, jest wasza rodzina. To tam powinno dokonywać się owo budowanie żywego Kościoła. Drugim miejscem jest to, co jest dziedzictwem tych nowych kościołów: to są stowarzyszenia i wspólnoty religijne.
Reklama
Popatrzcie, wczoraj w Krakowie profesor Hartmann i inni głosili przed kościołem szczególne petycje, że nie trzeba czytać listu o gender. Trzeba. Ja obserwuję, w jaki sposób próbuje się przemycić gender. Politycy, zwykle aroganccy, są dzisiaj bardzo spolegliwi, gdy chodzi o gender. Bądźmy czujni. Ich spolegliwość znaczy, że chcą wepchnąć się do naszych rodzin i zdemolować te rodziny. I krzyczą, zupełnie nie patrząc na realia, że są ubogie rodziny, bez pracy, niech księża i Kościół się tym zajmą. Tymczasem miało się odbyć spotkanie tych, którzy pracowali przy autostradach, byli tam jako podwykonawcy, i oni opowiadali o strasznym dramacie swoich rodzin. Mieli się spotkać z ministrem Nowakiem. On przestał być ministrem, ale państwo trwa. To, że państwo okradło tamtych ludzi, to znaczy, że Kościół ma im teraz pomagać. A rządzący będą wydawać tysiące złotych i euro na to, żeby nam zdemoralizować i zdemontować rodzinę. Dzisiaj są stowarzyszenia, dzisiaj świeccy mają możliwość działać. I teraz, proszę zobaczyć, jak byliśmy kiedyś, za biskupa Tokarczuka, aktywni. Pamiętam, że gdy byłem wikarym w Pysznicy, toczyła się batalia o kościół Bożego Miłosierdzia w Stalowej Woli. Władze miasta chciały go zepchnąć w okolice Sanu, który często wylewał, czyli na obrzeża Stalowej Woli. Pamiętam, że była jakoś okazja Ksiądz Arcybiskup był w parafii św. Floriana i wtedy wypowiedział takie słowa: „Ja nie dyktuję władzom miasta, gdzie ma stanąć szkoła czy przedszkole, ale też nie pozwolę, żeby mi dyktowano, gdzie ma być kościół. Ja wiem, gdzie ma być kościół. Po wyczerpaniu wszystkich możliwości, jutro zaczynamy budować kościół”. I proszę sobie wyobrazić, że to było bardzo realne, ludzie byli gotowi pójść za pasterzem. O jedenastej w nocy przyjechały władze wojewódzkie z Tarnobrzega, prosząc, żeby Ksiądz Arcybiskup zaczekał jeszcze dwa dni, oni przygotują wszystkie dokumenty, aby można było legalnie zacząć budować ten kościół w miejscu, które pasterz wyznaczył. I rzeczywiście ten kościół stoi.
Teraz zobaczmy, jak trudna jest sytuacja pasterza dzisiaj: owce nie chcą iść za nim, owce dzisiaj chciałyby, żeby pasterz szedł z tyłu i nadsłuchiwał, jak one wyobrażają sobie swój subiektywny Kościół. My chcemy iść za pasterzami, dlatego trzeba nam dzisiaj wstać, jak Józef przynaglony głosem anioła, który pojawia się w życiu Józefa w sytuacji, kiedy on kompletnie nie rozumie rzeczywistości. Gdyby był pyszny, taki jak my dziś jesteśmy, uznałby, że właściwie to on sam zdecyduje. Ale to był człowiek pokorny. Wiedział, że w sytuacji, kiedy go to przerasta, musi znaleźć inspirację od Boga, a Bóg posłał anioła. Bał się, ale ciągle mu towarzyszył pasterz, anioł. I to powtarza biskup Tokarczuk, o czym zapomnieliśmy: słuchajcie kapłanów i biskupów, wtedy nigdy nie zbłądzicie.
Trzeba zatem wyśpiewać Panu Bogu wielkie „Te Deum” za ogromny trud włożony przez tego Pasterza, który przyszedł i mówił, że żadnego programu nie ma, że jego programem jest Dekalog. I często wchodził na górę przymierza, by na nowo odnawiać przymierze. Tablice rzucał na znak protestu przeciwko złotym cielcom, ale był silny siłą wspólnoty. Dzisiaj musimy przyjąć te słowa i wstać, jak Józef: wstań, udaj się do Egiptu. Tym Egiptem jest dzisiaj nasz rodzinny dom. W tym domu powinniśmy, jak mówił Paweł VI, uczyć się w szkole, w której zaczyna się pojmować życie i Jezusa. I wtedy będziemy mieli poczucie, że pasterze są nam potrzebni, bo to Jezus ich ustanowił.
„Macie budować żywy Kościół” to słowa, które jak mantra powtarzał arcybiskup Tokarczuk. Czy budujemy dzisiaj żywy Kościół? Wystarczy spojrzeć dzisiaj, drodzy, na Roraty, na majówki, na nabożeństwa październikowe, na oktawę Bożego Ciała… Nie ma żywego Kościoła. Starsi ludzie. Co robi domowy Kościół wasza rodzina w tych ważnych dniach? Zbudowaliśmy wiele świątyń, budujemy je. Jesteśmy z tego dumni. Zróbmy wszystko w tym nowym roku, abyśmy mogli w dniu jubileuszu pięćdziesięciolecia naszego Metropolity złożyć mu świadectwo, że budujemy żywe Kościoły. Zakończę słowami, które już przytaczałem: wszyscy są zobowiązani do moralnej odpowiedzialności za swój dom, za rodzinę. Trzeba sobie zdawać sprawę, że droga, którą pokazują niektórzy politycy, to bezdroże, i że ono się już kończy. Żąda się odpowiedzialności od wszystkich. Biskupi, księża mają przewodzić, ale nie wolno zostawić ich samych. Nie zostawiajcie nas samych, a my obiecujemy, że będziemy modlitwą wspierać wasze domowe Nazarety.