Tak się dzieje, że obok poprawności życiowej rejestrujemy także zachowania, których nie można określić jako dobre, błogosławione. Na świecie rozlewa się grzech bazujący na ludzkiej słabości, daje się we znaki przewrotność i chytrość, lenistwo i zawiść. Więcej: te cechy są w każdym człowieku to od nas jednak zależy, czy nas zdominują.
Gdy u człowieku uznawanego za autorytet moralny zauważa się zło, mówimy o zgorszeniu. Podważa ono nie tylko zaufanie do tego człowieka, lecz także wiarygodność w odniesieniu do wszystkiego, do czego przekonywał, o czym mówił, podważa także zaufanie do innych podobnych autorytetów. Jeżeli więc ktoś znaczący społecznie okazuje się człowiekiem legitymującym się nieprawością, to trudno się dziwić, że następuje przykre zaskoczenie. Jak to, taki człowiek, darzony takim zaufaniem, z takiego kręgu... I wszystko, co dobrego zdziałał dotychczas, już niewiele znaczy, zostało zaprzepaszczone, zniszczone. Przychodzi czas ludzkich rozliczeń, trzeba dowiedzieć się prawdy, wysłuchać też tego, co sam człowiek ma na ten temat do powiedzenia, bo zdarzają się czasami sytuacje, które mogą stanowić okoliczności łagodzące dla winowajcy. I trzeba też zwrócić uwagę na potrzebę zadośćuczynienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Gdy zgorszenie dzieje się w Kościele, on cały boleje, szczególnie boleje Ojciec Święty, bezpośredni przełożeni gorszyciela czy osoby odpowiedzialne za nominację. Boleje także zwykły człowiek wierzący, który wie, że ze swej strony może tylko prosić Pana Boga o miłosierdzie dla tego człowieka, podejmując akty pokutne i wynagradzające. Oczywiście, jeśli to tylko możliwe, przede wszystkim człowiek, który siał zgorszenie, powinien starać się naprawić szkody, które uczynił i wynagradzać Panu Bogu zło, które stało się jego udziałem.
Już nasz Pan i Mistrz Jezus Chrystus zetknął się ze zgorszeniem. Jego samego zaparli się przecież najbliżsi uczniowie. Jak jednak pamiętamy, wielokrotnie stawał On przed nimi co ważne: skruszonymi, żałującymi za wyrządzone zło mówiąc: „przebaczam”. Ale mówił też „Idź i nie grzesz więcej” (por. J 8, 11). Bo w rzeczy samej nie ma innej możliwości uładzenia świata, jak poprzez miłosierdzie wobec źle czyniących. Miłosierdzie jest nam nieustannie świadczone przez Pana Boga, naszego Ojca, miłosierdzia potrzebujemy od tych, których zdarzyło nam się skrzywdzić. Miłosierdzia oczekujemy wszyscy. Bez miłosierdzia świat już by nie istniał. I musimy pamiętać o tym, co podpowiedział nam w modlitwie Pan Jezus: „Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Każdy z nas, czy to wtedy, gdy sam został skrzywdzony, czy kiedy patrzy na krzywdę innych powinien uwielbiać miłosierdzie Boże i prosić o nie dla siebie i dla całego świata.
Reklama
Wydaje się, że dziś Kościół jeszcze bardziej zdecydowanie reaguje na fakty, które można określić mianem zgorszenia. Ojciec Święty Franciszek w sposób bardzo klarowny odcina Bożą naukę od wszelkiego zła, nawet gdy trzeba przyznać, że to ludzie Kościoła popełniają poważne grzechy. Po ludzku muszą oni za nie odpowiedzieć, a Kościołowi pozostaje tylko modlić się za biednych grzeszników, pamiętając, że jako ludzie wszyscy nimi w większym czy mniejszym stopniu jesteśmy.
Módlmy się więc o miłosierdzie Boże dla najbiedniejszych na duszy i prośmy Boga, by dopomógł nam, abyśmy sami nie dawali złego przykładu, byśmy nie siali zgorszenia. Stąd wielka potrzeba codziennego rzetelnego rachunku sumienia oraz niestronienia od krytycznych opinii innych na temat naszych zachowań.
Pamiętajmy jednak, że zgorszenia były i będą obecne na świecie, że są nośne medialnie, a czasem mają wymiar wręcz krzyczący ale to nie zło jest napędem dla świata, tylko miłość i dobro.