W środowiskach protestanckich powszechnie znana jest wzruszająca historia małej dziewczynki Mary Jones, którą Opatrzność posłużyła się do gorliwej siejby słowa Bożego w świecie. Mary była jedynym dzieckiem tkacza Jakuba Jonesa, który żył w skromnej jednoizbowej chatce w walijskiej wiosce Llanfihangel-y-Pennant. W owym czasie ubóstwo tkaczy było przysłowiowe. Jakub i jego żona byli prostymi, praktykującymi chrześcijanami.
Od najmłodszych lat Mary, siedząc na kolanach swojej matki, słuchała opowiadań o wydarzeniach biblijnych, którymi była oczarowana. Wraz z rodzicami uczęszczała do oddalonego o dwie mile kościoła, w którym co niedziela głoszone było słowo Boże. W owym czasie Biblia w domach była niezmierną rzadkością. Nawet ludzie zamożni nie zawsze mogli ją zdobyć, nie tylko dlatego, że była trudno dostępna, ale również ze względu na jej wysoką cenę – zawsze starannie wydana i oprawiona była luksusem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Jak notują biografowie, pewnego dnia Mary zapytała swoją matkę, dlaczego w ich domu nie ma Biblii. Matka wyjaśniła, że Biblia jest bardzo droga, oni zaś są za biedni i nie stać ich na jej nabycie. Największym pragnieniem ośmioletniej wówczas dziewczynki stało się odtąd umieć czytać i posiadać Biblię. Wyglądało jednak na to, że żadne z tych pragnień nie zostanie nigdy spełnione. W regionie zamieszkania rodziny Jonesów nie było ani jednej szkoły, a rodzice byli zbyt ubodzy, aby swej córce zapewnić wykształcenie i utrzymanie poza domem. Oboje małżonkowie zajęci byli tkactwem – dającym im skromne utrzymanie – a większość domowych robót spoczywała na Mary.
Dziewczynka myła, czyściła, sprzątała, a czasem nawet i tkała. Karmiła ptactwo domowe, zajmowała się pszczołami. Minęły tak dwa lata, ale nie udało jej się przybliżyć do spełnienia marzeń. Jednak pewnego dnia Jakub Jones wrócił wieczorem z sąsiedniej wioski Abergynolvyn, gdzie cały dzień sprzedawał swoje tkaniny, które wraz z żoną wytwarzał przez ostatnich kilka miesięcy. Na rynku dowiedział się, że w wiosce tej zostanie otwarta szkoła i został już wyznaczony nauczyciel. Zapragnął więc, aby Mary nauczyła się czytać i pisać, czego on i żona nie umieli.
Minęło kilka tygodni i szkoła została otwarta. Nauka sprawiała Mary wiele radości i bardzo szybko opanowała ona sztukę pisania i czytania. Dziewczynka jak dawniej pomagała swojej matce, a jednocześnie znajdowała czas na naukę.
Przy parafii otwarto też szkółkę niedzielną. Również w naukę w niej Mary zaangażowała się całym sercem. Pewnej niedzieli, po nabożeństwie, Mary podeszła do pani Evens, znajomej rodziny Jonesów, która w swoim domu miała Biblię. Mary zapytała ją, czy może do niej przychodzić każdej niedzieli, aby czytać Biblię. Pani Evens chętnie się zgodziła i zaprosiła ją również na czytanie w soboty.
Reklama
Pierwszym tekstem, jaki Mary przeczytała w Biblii, były słowa Ewangelii wg św. Jana 5, 39: „Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo”. Potraktowała to jako ostrzeżenie, że Pisma Świętego nie wolno czytać dla samego tylko czytania, ale należy się go słuchać. Po pierwszym wieczorze spędzonym na czytaniu Biblii jej serce zostało napełnione jedną tylko myślą, że musi kiedyś zdobyć dla siebie jej egzemplarz.
Gdy nadeszły święta Bożego Narodzenia, Mary i inni uczniowie mieli ferie. Czas wolny od nauki Mary skrzętnie wykorzystała na pracę u sąsiadów, by takim sposobem zacząć zarabiać pieniądze na upragnioną Biblię. Ludzie, wśród których pracowała, posługiwali się wyłącznie miedziakami. Każdy miedziany pieniążek składała do skarbonki. Pani Evens, znając pragnienie dziewczynki, podarowała jej dwie kury, aby – gdy nadejdzie wiosna – mogła zarabiać na sprzedaży jaj.
Jednak pierwsza srebrna moneta wpadła do skarbonki, zanim kury zaczęły znosić jaja. Pewnego razu, idąc drogą, Mary nadepnęła na coś twardego. Był to portfel. Nagle ujrzała człowieka, który za czymś z zakłopotaniem się rozglądał. Okazało się, że zgubił swój portfel. Gdy mu zwróciła zgubę, ten z wdzięczności podarował jej srebrną monetę o wartości sześciu pensów.
Gdy skończyła się przerwa świąteczna, Mary ponownie uczęszczała do szkoły. Minęło wiele tygodni, a do jej skarbonki nie wpadł ani jeden miedziany pieniążek. Po staremu odwiedzała panią Evens, u której nauczyła się na pamięć całego siódmego rozdziału Ewangelii wg św. Mateusza, kończącego Kazanie na Górze, zawierającego różne pouczenia i przestrogi Zbawiciela. W domu powtórzyła wyuczony tekst rodzicom, a oni ze zdumieniem patrzyli na wielką miłość swojego dziecka do Biblii i cieszyli się z tego.
Reklama
Minął rok. Ojciec stracił pracę, matka zachorowała, a zebrane przez dziewczynkę pieniądze wydano na lekarstwa. Mary rozpoczęła ich zbieranie od początku z wielką i zdumiewającą determinacją, zważywszy na jej wiek.
Minęło sześć lat od chwili, w której Mary wrzuciła pierwszy pieniążek do skarbonki. Zebrana wreszcie suma miała już wystarczyć na zakup Biblii. Rodzice Mary nie wiedzieli jednak, gdzie można ją zakupić. Toteż Mary następnego dnia udała się w tej sprawie do swojego pastora. Pastor wyjaśnił jej, że nigdzie nie można nabyć Biblii w przekładzie na język walijski, jak tylko w Bala u pastora Charlesa, który sprowadzał je z Londynu. Dodał jednak, że wszystkie Biblie mogą być już od dawna sprzedane albo też komuś przyobiecane. Nie takiej odpowiedzi Mary oczekiwała.
Wróciła do domu bardzo zasmucona. Ale nie zgasła cała jej nadzieja, natychmiast chciała udać się pieszo do Bala, od którego to miasta dzieliło jej wioskę ponad czterdzieści kilometrów. Początkowo rodzice nie chcieli córki samej puścić w drogę, widząc jednak jej wielkie pragnienie i zdeterminowanie, w końcu się zgodzili.
Było lato 1800 r. Nadszedł długo oczekiwany dzień. Był on słoneczny, piękny. Wczesnym rankiem Mary włożyła do worka parę butów, które były zbyt kosztowne, aby iść w nich całą drogę. Wędrowała więc boso, a wszystko, co ją otaczało, wydawało się jej szczególnie piękne. Nawet wiewiórka, którą spotkała po drodze, zdawała się jej mówić, że jej marzenie zostanie spełnione.
Reklama
Dopiero wieczorem, wchodząc do Bala, Mary założyła buty. Tu – według wskazówek swojego pastora – udała się najpierw do domu Dawida Edwardsa, utalentowanego metodystycznego kaznodziei. Przyjął ją bardzo serdecznie, a po jej wysłuchaniu zaproponował, by przenocowała u niego, a następnego dnia udadzą się razem do pastora Charlesa. Rankiem Mary zmówiła ulubiony Psalm 23, a gdy była już gotowa, udała się z Dawidem Edwardsem do pastora Charlesa.
Ten zadał jej wiele pytań. Mary opowiedziała o swoich rodzicach, o swojej wiosce, o swoim pragnieniu posiadania Biblii, o tym, w jaki sposób zgromadziła sumę odpowiednią na jej zakup i o tym, że wiele fragmentów Biblii zna już na pamięć. Wtedy Charles przeegzaminował ją ze znajomości Biblii i był zaskoczony jej odpowiedziami. W końcu zwrócił się do Edwardsa z wyjaśnieniem, że Biblie w języku walijskim, które w ubiegłym roku sprowadził z Londynu, już dawno zostały sprzedane, a nieliczne egzemplarze, które jeszcze pozostały, są już komuś przyobiecane i on nie może ich sprzedać. Na domiar złego wydawnictwo, które dotychczas wydawało Biblie w języku walijskim, odmawia dalszej z nim współpracy. Także te pieniądze, które Mary przynosi na ten cel, są niewystarczające.
W tym momencie Mary zaczęła płakać. Wszystko skończone! Wszystko na darmo! Wszystko na próżno! Koniec! Charles, widząc to, zrozumiał, że musi dać jej Biblię. Otworzył szafę i wyciągnął z niej Biblię. Wręczył ją dziewczynie i sam zaczął płakać. Szczęśliwa Mary udała się w drogę powrotną. Tym razem niebo było pochmurne, ale jej serce było napełnione radością. Idąc, mocno przyciskała do swej piersi zdobytą Biblię. Wróciła do domu późnym wieczorem.
Reklama
Pastor Charles był przez całe życie pod wielkim wrażeniem tego wydarzenia. Często je przypominał i opowiadał o spotkaniu z Mary. Historia Mary Jones i jej wysiłki dla pozyskania Biblii były dla niego tak wielką inspiracją, że od tej chwili zajęty był jedną myślą: Co uczynić, by Walia otrzymała wystarczającą liczbę egzemplarzy Biblii?
Zimą 1802 r. pastor Charles uczestniczył w Londynie w zgromadzeniu anglikańskich stowarzyszeń religijnych. Tam opowiedział o potrzebach Walii, o tym, że należy znaleźć środki i sposoby, aby drukować Biblie dla tamtejszych biednych ludzi. Opowiedział przy tym historię Mary, która poruszyła wszystkich. Wtedy jeden z sekretarzy dorocznego zgromadzenia – Joseph Hughes zaproponował, by założyć towarzystwo dla rozpowszechniania Biblii nie tylko w Walii, ale na całym świecie.
Idea takiego towarzystwa spotkała się z odzewem w licznych sercach i już w marcu 1804 r. założono Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne.
W 1816 r. oddział Towarzystwa założono w ówczesnym Królestwie Polskim. W 1992 r. przekształciło się ono w ekumeniczne Towarzystwo Biblijne w Polsce, w którego prace wkład ma również Kościół katolicki. Wielkim osiągnięciem Towarzystwa jest wspólny przekład Pisma Świętego (cały Nowy Testament już jest) uzgodniony w gronie 11 wyznań chrześcijańskich, co jest ewenementem w skali światowej.