To już ostatni z czternastu uczynków miłosierdzia. Ten uczynek miłosierdzia uwydatnia „obcowanie świętych” w Kościele, o którym katechizm rzymski (znany też jako trydencki) z XVI wieku mówi: „Żaden prawdziwy chrześcijanin nie posiada nic, czego nie powinien uważać za wspólne ze wszystkimi innymi (…) Wszyscy zostali ustanowieni dla dobra pozostałych. Chodzi zatem o komunię członków Kościoła zarówno tych pielgrzymujących jeszcze po ziemi, jak i tych zażywających szczęścia w niebie, przy czym i jednych i drugich nazywa się «świętymi», ponieważ zostali ochrzczeni”.
Reklama
Ta świadomość modlitwy za samych siebie ma piękne konotacje w Piśmie Świętym, już u początku tworzenia się narodu wybranego. W Księdze Wyjścia (17, 8-16) możemy przeczytać, jak to Mojżesz wysyła Jozuego do walki z Amalekitami. Sam, będąc już w podeszłym wieku, nie może wziąć w tej walce udziału, ale obiecuje Jozuemu, że będzie się modlił za wszystkich walczących Izraelitów. I oto ten piękny fragment: „Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy zdrętwiały Mojżeszowi ręce, wzięli kamień i położyli pod niego i usiadł na nim, a Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. (…) I tak pokonał Jozue Amaleka i jego lud ostrzem miecza”. To chyba pierwszy na kartach Pisma Świętego opis swoistej liturgii. Modli się nie sam Mojżesz, ale także i wspólnota w osobach Aarona i Chura.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
To piękna scena, która może być okazją do zastanowienia się dla Was, drodzy Czytelnicy, nad szukaniem form, sposobów owego aktywnego udziału w modlitwie. Wprawdzie nie możecie sprawować Eucharystii, ale są inne formy posługi przy ołtarzu, które, używając pewnej metafory, można porównać do posługi tych dwóch mężczyzn obok Mojżesza. Naród wybrany zwracał się ku Bogu w chwilach zagrożenia, niepokoju, czasem była to modlitwa buntu, jak w przypadku żądania pokarmu czy wody. Jezus, ucząc nas modlitwy, w której pozwolił zwracać się do Boga jako Ojca, wskazuje jakby siedem nurtów tej modlitwy, która ogrania wszystkich. Nasze modlitwy zazwyczaj są podobne do tych starotestamentalnych. W wielu przypadkach przypominają raczej pertraktacje handlowe niż rzeczywistą rozmowę z Bogiem o nas i o całym Kościele. Każda modlitwa za drugich zostaje wysłuchana. Bóg pozostawia sobie formy jej realizacji, co nas czasem zniechęca.
Reklama
Nie tak dawno wyczytałem w jakiejś książce historię modlitwy ojca w intencji syna kapłana, który zostawił kapłaństwo, popalił za sobą mosty. Ojciec wytrwale go szukał. Wreszcie go odnalazł. Mieszkał w bloku. Gdy zadzwonił do drzwi, syn uchylił je i zobaczywszy ojca, dość arogancko ujawnił swoją decyzję: „To jest moje życie i nie staraj się mnie odwieść!”. Zatrzasnął drzwi. Ojciec dni spędzał w kościołach, a wieczorem przychodził do bloku, siadał na wycieraczce, opierał się o ścianę i odmawiał Różaniec. Tym razem Bóg odpowiedział dość szybko. Syn postanowił na nowo powrócić do Oblubieńca.
Również modlitwa za tych, którzy odeszli, ma piękną konotację w Starym Testamencie. W drugiej Księdze Machabejskiej (12 32-45) jesteśmy świadkami zwycięstwa Judy nad Gorgiaszem. Zwycięstwo było wielką radością. Żydzi odśpiewali hymn wdzięczności. Ze strony Izraelitów zginęła niewielka liczba. Juda kazał z godnością pochować zwłoki wojowników. Kiedy dokonywano tego obrzędu, pod chitonem każdego z zabitych znaleziono przedmioty poświęcone bóstwom. Wszyscy zrozumieli, że to wiarołomstwo było przyczyną ich śmierci. Mimo to Juda „uczyniwszy zbiórkę pomiędzy ludźmi, posłał do Jerozolimy około dwóch tysięcy srebrnych drachm, aby złożono ofiarę za grzech. Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu”.
Cieszy, że zachowanie Judy zaczyna znajdować swoje miejsce także w życiu współczesnych. Obok wieńców pojawia się zwyczaj właśnie składki, którą proboszczowie traktują jako stypendium mszalne i odprawiają Msze św. W parafii, w której niedawno byłem, zauważyłem, że jest tych Mszy bardzo wiele i co jest jeszcze budujące, proboszcz rozsyła do ofiarodawców informacje, kiedy będzie Msza św. Zauważyłem, że przychodzi na nią wielu ludzi, krewnych, znajomych, darczyńców. Sam doświadczyłem takiej wzruszającej historii. Pewna starsza pani, emerytka, o której wiedziałem, że ma wiele wydatków dla swoich wnuków, poprosiła mnie o Mszę gregoriańską za zmarłego, którego ona osobiście nie znała, ale który należał do jej rodziny, i który, według uzyskanych przez nią informacji, popełnił krzywoprzysięstwo. „Wie ksiądz, kiedy patrzę na życie moich dzieci, rodziny, na to ich pogubienie, to czasem myślę, że to jest kara Boża za tamten grzech”. Nie pomogły moje tłumaczenia. Byłem wzruszony jej wiarą, że ta modlitwa wyzwoli tamtego nieznanego jej zmarłego i odwróci gniew Boży, co do którego była głęboko przekonana. Nie chciałem przyjąć tych pieniędzy, obiecując, że te Msze odprawię. Absolutnie się nie zgadzała. Próbowałem kompromisu, że podzielę to na pół. Też nie pomogło. Zdecydowanie powiedziała: „Kiedy się o tej historii dowiedziałem, postanowiłam, że muszę zamówić te Msze gregoriańskie. Od roku na nie składałam”. Miałem wielkie poczucie niegodności przez te 30 dni, kiedy odprawiałem te Msze św.
Kościół został bogato obdarowany przez Chrystusa, który złożył w jego skarbcu zasługi swojej męki. Jego następca na ziemi Ojciec Święty wyznacza dni i modlitwy, w których można zaczerpnąć z tego skarbca tyle, że wystarczy, aby wyprowadzić jakąś duszę z czyśćca do nieba. Słyszę i sam to mówię: „Dziś można zyskać odpust zupełny”. I na tym się to kończy. Apeluję do kapłanów i do siebie: pozostańmy tę chwilę z naszymi wiernymi i dopełnijmy tych warunków. W ten sposób i sami się uwrażliwimy i sami im pomożemy pomóc duszom zmarłych.