Do nas jest skierowane zaproszenie Jezusa, aby zawsze i nieustannie się modlić. Dla zilustrowania tej konieczności ukazana jest przypowieść o wdowie, która naprzykrza się nieuczciwemu sędziemu. Przez swoje natręctwo wymusiła ona obronę swojej osoby na człowieku, który „Boga się nie bał i z ludźmi się nie liczył”. Jej wołanie: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” jest aktualne również dzisiaj. W tak wielu sytuacjach życiowych jesteśmy bezradni, słabi, a przeciwnik nie spocznie i będzie atakował.
Wdową my jesteśmy, naszym przeciwnikiem – diabeł, oszczerca, zabójca, ojciec grzechu i nieprawości. Tak często jesteśmy kuszeni natrętnymi myślami, złymi emocjami, wydarzeniami, wobec których jesteśmy gotowi wybrać drogę zła i grzechu. Czy wołamy do Boga z takim natężeniem jak ta ewangeliczna wdowa? Albo nie zdajemy sobie sprawy z zagrożenia, albo nie dowierzamy, że Bóg nas obroni. Tymczasem jeśli zdeprawowany sędzia przyszedł z pomocą wdowie tylko dlatego, że była natrętna, to czy najlepszy Ojciec „nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego”?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Często powtarzam ludziom: Bóg nie potrzebuje naszych modlitw – to twoja strata, jeśli się nie modlisz, twoja strata, jeśli nie jesteś obecny na Mszy św. Bóg cię kocha, chce ci pomagać, chce cię bronić, ma dla ciebie prezenty. Ile razy dobrze chciałeś, a źle wyszło... Nieprzemodlone decyzje mszczą się nieraz przez wiele lat.
Katechizm Kościoła Katolickiego cytuje myśl św. Alfonsa Marii Liguoriego: „Kto się modli, z pewnością się zbawia; kto się nie modli, z pewnością się potępia” (2744). Zdanie to nie zostawia wątpliwości: „Wszyscy błogosławieni w niebie (z wyjątkiem dzieci) dostąpili zbawienia przez modlitwę. Wszyscy zaś potępieni, nie modląc się, upadli. Gdyby się modlili, nie zginęliby” (św. Alfons M. Liguori, „Modlitwa – środek zbawienia”).
W modlitwie najważniejsza jest wytrwałość (por. Rz 12, 12), to, że ci zależy, że wierzysz, iż przyniesie ona owoc, ponieważ nie ma modlitwy niewysłuchanej (por. Łk 11, 13). Bóg daje zawsze dobre dary, ale przede wszystkim dla naszego zbawienia, dla szczęśliwej wieczności.
Trudności w modlitwie są dowodem, że ona ma swoją moc, że diabeł się jej boi i chce zniechęcić modlących się. Praktykuj modlitwę z podniesionymi rękami – jak Mojżesz. Masz rozproszenia, brak ci skupienia – módl się z podniesionymi rękami, aż do bólu (por. Ps 88, 10; 141, 2; 143, 6). Problem tkwi w tym, że słuchamy słów Pisma Świętego, ale rzadziej je stosujemy, a przecież do tego zachęca dzisiejsze drugie czytanie.
Ja sam często powtarzam zdanie z dzisiejszej Ewangelii: Jezu Chryste, „obroń mnie przed moim przeciwnikiem!”. Jak powtórzę sto, dwieście razy – zawsze pomaga.
Polecamy „Kalendarz liturgiczny” liturgię na każdy dzień
Jesteśmy również na Facebooku i Twitterze