Gdy film jest adaptacją znanej powieści, nie uniknie konfrontacji z pierwowzorem. Nie uniknie jej także „Mroczna wieża” Nikolaja Arcela według Stephena Kinga. To „według” jest ważne: wskazuje, że twórcy filmu z pierwowzoru – cyklu „Mroczna wieża”, w którym King stworzył autorski świat z pogranicza science fiction i fantasy – stworzyli własny. King, który pisał „Mroczną...” przez 20 lat i pomieścił ją na ponad 4 tys. stron, mógł w końcu się pogubić, wrzucić wszystko do jednego worka, zmieszać i zgubić wątki. Czy da się z tego zrobić solidny film, nie gubiąc się? Pewnie można, ale nie tym razem. Zamiast filmu o podróży przez tajemnicze krainy z dzielnym Rewolwerowcem otrzymaliśmy obraz, w którym wątki nie chcą się trzymać całości, a niektóre są wręcz niedorzeczne. Fantasy miesza się z science fiction i westernem, a „prawdziwy” świat – z równoległym, wypełnionym przez czarnoksiężników i demony. Sytuację próbują ratować efekty specjalne, gra aktorów i muzyka. Niestety, to dużo za mało.
Pomóż w rozwoju naszego portalu