Był rok 1877. Warmia od ponad 100 lat znajdowała się w granicach Królestwa Prus. Jej mieszkańcy byli w większości katolikami, ale władze pruskie już od początku XIX wieku, popierając na tym terenie protestantów, wspierały budowę ewangelickich świątyń. Trwała właśnie kolejna faza bezwzględnej walki pruskiego zaborcy z polskością, związana z postacią „żelaznego kanclerza” Niemiec Ottona von Bismarcka. Tym razem główny impet wroga skierowano na Kościół katolicki, który był postrzegany przez zaborcę jako jeden z głównych filarów polskości. Od kilku lat trwał tzw. kulturkampf, którego celem było osłabienie przez protestanckie Prusy Kościoła katolickiego w Niemczech, w tym na ziemiach polskich, i zadanie w ten sposób śmiertelnego ciosu Polakom. Prusacy dążyli do całkowitego podporządkowania Kościoła na tym terenie państwu oraz stopniowego redukowania parafii katolickich przez zamykanie seminariów, likwidację klasztorów i prześladowania księży, którzy nie chcieli się podporządkować skrajnie represyjnemu prawu. Ledwie rok wcześniej więzienie opuścił arcybiskup gnieźnieński, prymas Polski Mieczysław Halka-Ledóchowski, internowany przez 3 lata z tego powodu, że powiedział „non possumus”, czyli sprzeciwił się w sposób otwarty polityce Bismarcka. I właśnie w takim momencie pojawiło się światło z nieba.
Światło nadziei w ciemności
Reklama
27 czerwca niedaleko plebanii kościoła, z którego wracała wraz z matką, 13-letnia Justyna Szafryńska po dobrze zdanym egzaminie przed Pierwszą Komunią św., tuż po biciu kościelnych dzwonów na „Anioł Pański”, w czasie odmawiania modlitwy do Matki Bożej, zauważyła na klonie koło kościoła wielką jasność. Ksiądz proboszcz, który pojawił się w tym miejscu, kazał jej się zbliżyć i powiedzieć, co widzi. Justyna powiedziała, że widzi Piękną Panią, siedzącą na złotym tronie, wyszytym perłami, z Dzieciątkiem na ręku. Po kilku minutach widzenie znikło. To samo widzenie powtarzało się w następnych dniach. Z czasem grono widzących uległo powiększeniu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Żądam, abyście co dzień odmawiali Różaniec”
Reklama
Najważniejszą częścią przesłania, które Matka Boża, mówiąca o sobie: „Jam jest Najświętsza Maryja Panna, Niepokalanie Poczęta”, przekazała w Gietrzwałdzie, była prośba o „codzienne”, czyli regularne i „gorliwe” odmawianie Różańca. Ważnym wątkiem w treści objawień było także orędzie do kapłanów, którzy byli wezwani do gorliwej posługi, do troski o lud Boży, ale także do dawania świadectwa swoim życiem. Matka Boża poleciła kapłanom „gorliwie modlić się do Najświętszej Panny, wtedy Ona zawsze będzie przy nich”. Zapytana o osierocone parafie, czy otrzymają wkrótce kapłanów, miała odpowiedzieć: „Tak, otrzymają, ale wierni muszą się gorliwie modlić w ich intencji”. Matka Boża zapewniła też, że „Kościół nie będzie prześladowany, a kapłani wrócą do opuszczonych parafii”. Podkreślała znaczenie Mszy św. – jest ona „ważniejsza od Różańca” i nie powinno się jej niczym zastępować. Kolejny wątek przesłania to zwrócenie uwagi na przywary, wady i grzechy narodu: nieczystość, rozwiązłość, pijaństwo, za które Matka Boża grozi karami. Maryja zażądała także, by pod miejscem objawień została zbudowana kaplica z Jej figurą jako Niepokalanie Poczętej, „a u stop jej ma być kładzione płótno ku uzdrowieniu chorych”. Matka Boża zapowiedziała ponadto, że pobłogosławi źródełko w pobliżu kościoła, co dokonało się według widzących 8 września – w dniu uroczystości Narodzenia Najświętszej Maryi Panny – w obecności 50 tys. pielgrzymów. Wieść o cudownych objawieniach rozchodziła się szybko po polskich ziemiach. Do Gietrzwałdu zaczęli przybywać pielgrzymi ze wszystkich zaborów. W okresie objawień do „polskiego Lourdes”, bo tak nazywano od tego czasu to miejsce, przybyło 300 tys. pielgrzymów. W następnym roku liczba pielgrzymów dochodziła do 70 tys.
Tam zapowiedziała stały swój pobyt
O tym, jak współcześni Polacy widzieli i przeżywali te wydarzenia, świadczą refleksje bł. o. Honorata Koźmińskiego. Porównywał on Gietrzwałd do Nazaretu czy Betlejem – małych, nieznanych światu miejsc, w których dokonały się wielkie tajemnice wiary. Tak jak dla chrześcijan miejsca te są święte, tak „miejsce to stało się dla każdego Polaka czcigodnym i świętym”, a ta „mała wioseczka” odtąd będzie droższa nad „wszystkie stolice wszystkich dzielnic Polski”, gdyż tam Maryja „zapowiedziała stały swój pobyt i jakby założyła stolicę swoją”. Miejsce objawień nie było dla o. Honorata przypadkowe, gdyż zabór pruski był „na pierwszym planie ułożonego ucisku i tam on się najbardziej srożył”. Stąd ta chwila jest „sposobniejsza dla nawiedzenia tego ludu przez Niebieską jego Matkę. Kiedyż zasługiwał on bardziej na tę pociechę, jeżeli nie teraz, gdy taki bohaterski wysiłek dla okazywania swej wierności czyni?”. Matka Boża miała wybrać tę małą wspólnotę z powodu „żywej” i „prostej wiary” tego ludu i „serdecznego nabożeństwa” do Przenajświętszej Matki, odprawianego w ramach istniejącego tam koła Żywego Różańca.
Reklama
Nawiązując do polityki prześladowania katolicyzmu na ziemiach zaboru pruskiego widzianej przez niego w kategoriach kary za grzechy, o. Koźmiński pisał: „Ale jakie szczęśliwe jest dziecię, gdy po takiej chłoście ujrzy znowu swą matkę z rozpromienioną twarzą i wyciągniętymi rękami. O jak ona pożądana dla niego, jak stokroć droższa niż wprzódy – już ono teraz pewne, że kara skończona (...)”.
O. Honorat przypomniał, że objawienia miały miejsce w czerwcu, czyli wkrótce po zakończeniu nabożeństwa majowego, które „od tylu lat w całej Polsce, a zatem i Gietrzwałdzie się odprawia, a które jest jakby zebraniem się wszystkich dzieci Maryi u stóp Jej macierzyńskich, jest jakby natarczywym błaganiem tej wspólnej Matki, aby ratowała je w ich potrzebach”. I stwierdził, że odpowiedzią Niebieskiej Matki na te wszystkie prośby, na „te nawiedzenia całomiesięczne, które od tylu lat tutaj i w całej Polsce się czynią”, jest Jej paromiesięczne nawiedzenie.
Woła do ciebie twoja Ukochana i Miłościwa Matka
Reklama
Bł. o. Honorat był przekonany, że to, co się stało w Gietrzwałdzie, to szczególny znak dla Polaków. Potwierdzać to miały słowa samego papieża Piusa IX, który porównując to wydarzenie do biblijnego nawiedzenia, miał powiedzieć: „A więc teraz Polska powinna wykrzykiwać z Elżbietą świętą: «Skądże mi to, że Matka Pana mojego przyszła do mnie»”. O. Koźmiński rozwinął ten wątek, mówiąc: „Skąd nam to, iż Matka Pana naszego nawiedza nas. Skąd to nam, najmłodszemu z ludów chrześcijańskich w Europie, że tak wielka i niesłychana łaska udzielona nam zostaje, iż Królowa Nieba i Ziemi przychodzi do nas, i to do ostatniego zakątka tej ziemi, o którym już nieledwie zapomnieliśmy sami, i ojczystą naszą mową przemawia do nas, gdzie ta mowa już prawie ustaje?”. Jeżeli „wszystkie Jej słowa weźmiemy do serca i przynależny im rozgłos nadamy”, to nastąpi przebudzenie. Tak o tym mówił z entuzjazmem: „Ocknij się, ziemio polska, dolino łez i cierpień, kraju pokuty i doświadczeń – starodawne Królestwo Przenajświętszej Matki Zbawiciela – a oglądaj te cuda, które Ona, miłosierna twoja Królowa (...) na krańcach dawnych granic twoich ku twej pociesze okazała. Obudź się, ludu lechicki, bogobojny i religijny, narodzie rdzennie katolicki. (...) Dlaczego leżysz tak długo snem zmorzony, kiedy woła do Ciebie twoja Ukochana i Miłościwa Matka, wskazując ci nowe posłannictwo twoje?”.
Odwołując się do wielkiej idei narodu polskiego jako przedmurza chrześcijaństwa, o. Honorat napisał: „Byłeś niegdyś dzielnym zapaśnikiem i bohaterskim rycerzem, dziś musisz być pokutnikiem wielkim; byłeś niegdyś przedmurzem chrześcijaństwa, o które na próżno szczerbiły się miecze pogańskie – dziś masz być przedmurzem jego duchowym, o które ma się odbić zarówno prześladowanie otwartych nieprzyjaciół Kościoła, jak i obojętność i niedowiarstwo, i zwątpienie oziębłych i niewiernych synów Jego”, a „oto jedyna Orędowniczka twoja (...) staje znowu na czele przed tobą i podaje ci inny oręż, duchowy, którym nie tylko widzialne, ale i niewidzialne potęgi pokonać możesz”.
Gietrzwałd – polskie Lourdes
Tym orężem miał być, zgodnie z życzeniami Matki Bożej, Różaniec. O. Honorat, wręcz zażenowany tym, „jak mało od nas Królowa nasza żąda”, wyjaśnia, dlaczego właśnie Różaniec: „... bowiem jest to rodzaj modlitwy przez Nią samą obmyślony, św. Dominikowi zalecony i ze wszystkich najmilszy. (...) w niej wspomina się wszystko to, co jest dla Jej Niepokalanego Serca najdroższe, rozmyśla się wszystkie tajemnice Jej życia, przypomina się Jej to wszystko, co Jej Serce napełnia najwyższą wdzięcznością dla Boga, a zarazem najgorętszą miłością do ludzi (...). Jest to nabożeństwo złożone z tej modlitwy, którą sam Bóg ułożył, i z tego pozdrowienia, którym archanioł Gabriel w imieniu Trójcy Przenajświętszej Ją pozdrowił”. Różaniec jest wreszcie „środkiem na wszystko skutecznym”, to „zwycięski oręż”, którego „Przenajświętsza Panna (...) dobywać nam każe (...). Wydaje się, że wzywając nas do Różańca, wzywa do zwycięstwa nad nieprzyjacielem dusz naszych, jakby nas pobudzała sama do tego, abyśmy Jej ratunku wzywali, i tym sposobem dopełnili to, co nie dostaje do tego, aby Ona nas mogła ratować, jak tego pragnie (...). Czyż to nie powinno być dla nas zapowiedzią pewnego triumfu? (...) Myśmy stracili ufność w skuteczność tej modlitwy, a jednak w niej jedyna nasza nadzieja”.
O Gietrzwałdzie mówi się często jako o „polskim Lourdes”. Wynika to przede wszystkim z bliskości chronologicznej objawień w obydwu miejscach, ale także z faktu, na który zwrócił uwagę o. Honorat, że łączy te miejsca nie tylko sposób objawień, ale także ich przesłanie, przez które „Matka Boża jakby przeszła całą katolicką Europę, ratując słabnącą wiarę, napominając i pocieszając, i rozbudzając nowe życie i zapał religijny”.