WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: – W jaki sposób udało się przekonać papieża Franciszka, aby odwiedził miejsca związane z życiem św. Ojca Pio z Pietrelciny?
BP MICHELE CASTORO: – Prawdę mówiąc, nie musieliśmy go aż tak bardzo przekonywać – Papież zawsze pragnął odwiedzić San Giovanni Rotondo, bo jest wielkim czcicielem Ojca Pio. Trzeba było tylko znaleźć czas i odpowiedni moment, a 50. rocznica śmierci i 100. rocznica pojawienia się stygmatów wydawały się wszystkim odpowiednią okazją. Chciałbym jednak podkreślić inne ważne znaczenie tej podróży, które nawet jeśli nie łączy się z nią bezpośrednio, jest w sercu Papieża. Podobnie jak wcześniej z okazji Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia również w tym roku Ojciec Pio staje się ważny, ponieważ w swoim czasie udało mu się trafić do młodzieży, w szczególności do kolejnych pokoleń po dwóch wojnach światowych, które tak bardzo potrzebowały nadziei i punktów odniesienia. Mam nadzieję, że Ojciec Pio będzie mógł być przewodnikiem i w tym roku, w którym Kościoł powszechny będzie obchodzić synod nt. młodzieży.
– W czasie Roku świętego Miłosierdzia Papież chciał, aby do Rzymu i Watykanu sprowadzono relikwie dwóch świętych spowiedników: Ojca Pio i o. Leopolda Mandicia. Kim, zdaniem Księdza Biskupa, jest Ojciec Pio dla papieża Franciszka?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że wśród wielu cnót Ojca Pio, które są w harmonii z pontyfikatem Franciszka, jest spójność. Papież patrzy na wiarę i sposób jej przeżywania z perspektywy 360 stopni – jest w tym spojrzeniu miejsce dla każdego, ale temu otwarciu się na wiarę muszą towarzyszyć wierność i spójność. Myślę, że Ojciec Pio to właśnie reprezentuje.
– Papież pragnie rozpocząć krótki pobyt w San Giovanni Rotondo, odwiedzając oddział onkologii dziecięcej w szpitalu Casa Sollievo della Sofferenza. Czym jest ten szpital, którego tak pragnął Ojciec Pio?
– To szczególne zainteresowanie Ojca Pio dziećmi ma dalekie korzenie, być może właśnie w historii jego dzieciństwa i w cierpieniu, które były jego udziałem, a którego nie rozumieli lekarze. Przede wszystkim Ojciec Pio przekonał się na własnej skórze, że surowość w zachowaniu lekarza i brak zainteresowania chorymi mogą bardziej ranić pacjenta niż sama choroba. Z tego powodu od początku chciał, aby w założonym przez niego szpitalu był oddział pediatryczny. Dziś onkologia dziecięca jest nie tylko wyzwaniem z punktu widzenia lekarskiego, ale jest również miejscem misji chrześcijańskiej – powiedziałbym, misji kościelnej – ponieważ odpowiedzialność za towarzyszenie tym dzieciom w okresie choroby – niestety – czasami nawet z perspektywą niemożności uzdrowienia nie może być pozostawiona jedynie lekarzom, ale powinna spoczywać na wspólnocie kościelnej, przez pracowników służby zdrowia i rodziny dzieci.
– Mówiąc o spuściźnie Ojca Pio, musimy pamiętać o założonych przez niego grupach modlitewnych. Jest Ksiądz Biskup dyrektorem generalnym Międzynarodowego Stowarzyszenia Grup Modlitwy Ojca Pio. Czym są te grupy modlitwy i jak działają?
Reklama
– Grupy modlitwy powinny być rozważane z dwojakiego punktu widzenia: przede wszystkim są wyrazem pragnienia Ojca Pio, aby jego wstawiennicza modlitwa przybrała charakter wspólnotowy. Z tego powodu poprosił swe dzieci duchowe, by spotkały się razem i modliły. Czynił to od najmłodszych lat, a zwłaszcza gdy Pius XII w czasie II wojny światowej zwrócił się do wiernych, aby razem się modlili o pokój. Ale jest jeszcze jeden aspekt duszpasterski, który należy podkreślić. Ci, którzy przyjeżdżali do San Giovanni Rotondo, przebywali tam – zwłaszcza w długim okresie oczekiwania na spowiedź u Ojca Pio, aż do dziesięciu-dwunastu dni – w rodzaju duchowej przestrzeni, wypełnionej poranną Mszą św., Różańcem, popołudniową adoracją przed Najświętszym Sakramentem, dzięki czemu było możliwe spędzanie czasu w duchowym zjednoczeniu z Ojcem Pio. Po powrocie do codziennego życia istniało jednak ryzyko zatracenia tego duchowego dobra, dlatego Ojciec Pio poprosił swe duchowe dzieci, aby się spotykały i dzieliły razem drogę rozpoczętą tutaj, w San Giovanni Rotondo. Szczególnie dziś, w sytuacji duszpasterskiej, gdy kult Ojca Pio jest powszechny, modlitwa grup stała się punktem odniesienia do przeżywania własnej duchowości w każdym miejscu. Mówię „w każdym miejscu”, ponieważ są one naprawdę rozpowszechnione prawie we wszystkich państwach świata.
– Co to znaczy dla biskupa mieć w archidiecezji sanktuarium, które jest miejscem pielgrzymek milionów ludzi?
– Nie chciałbym przesadzać, mówiąc o „wielkiej odpowiedzialności”, ale tak jest naprawdę. Oznacza to przede wszystkim przewodniczyć wspólnocie, która wykracza daleko poza granice diecezji, i robić to, opierając się na własnym życiu wewnętrznym, które czerpie z duchowości Ojca Pio. A to oznacza: pytać się nieustannie nie tyle, „co zrobiłby Ojciec Pio”, ile raczej – jak wiernie i z jaką hojnością uczyniłby to Ojciec Pio. Powiedziałbym, że pasterz tej wielkiej wspólnoty musi czuć zwłaszcza tę misję: kompletny dar z siebie dla Boga, bez wahania, bez ograniczeń i... bez ustalenia, kiedy i w jaki sposób. Tutaj nauczyłem się tego: o tym, jak i kiedy, decyduje Bóg – i trzeba to przyjąć jako dar.
– Ksiądz Biskup, jako rodowity mieszkaniec Apulii, jest szczególnie związany z Ojcem Pio, który tu właśnie działał. Kim jest dla Ekscelencji ten prosty kapucyn, który stał się świętym?
Reklama
– Jasne jest, że gdy mówimy o sferze osobistej, nie możemy ignorować własnego życiorysu, osobistych satysfakcji, ale także krzyży naszej egzystencji. Z pewnością mogę powiedzieć, że Ojciec Pio towarzyszył mi od początku mojej formacji kapłańskiej i w pierwszych latach mojej duszpasterskiej działalności. Oczywiście, model, który mamy przed sobą, a zatem jego duch modlitwy i poświęcenia, z upływem lat stawał się coraz bardziej ważny, gdy obowiązki i trudności życia stawały się bardziej widoczne. To, co uderzyło mnie najbardziej w Ojcu Pio, to porównanie, którego używał: Jestem jak jezioro, które jest w środku spokojne, nawet jeśli wiatr czasami podnosi fale. Od Ojca Pio nauczyłem się przede wszystkim spokoju serca osoby, która ma świadomość, że Bóg nigdy nie pozostawia nas samych.
– Czy Ksiądz Biskup zrozumiał, dlaczego co roku do San Giovanni Rotondo przybywają miliony pielgrzymów, aby odwiedzić grób Ojca Pio? Dlaczego św. Pio „przyciąga” również współczesnego człowieka?
– Zrozumiałem jedną rzecz: Ojciec Pio jest świętym, który nie daje odpowiedzi – on zmusza do zadawania sobie pytań. Ci, którzy przyjeżdżają do San Giovanni Rotondo, czasem chcą konkretnych odpowiedzi, łask, wskazania drogi, inspiracji albo po prostu proszą o dar wiary. Na pozór wyjeżdżamy stąd tacy sami, czasami z pokojem w sercu. Ale ważne jest to, co się dzieje potem – nasuwają się pytania, w jaki sposób żyjemy wiarą, o sens tysiąca rzeczy, które robimy... I zdarza się tak jak za czasów Ojca Pio – on czasami nie udzielał rozgrzeszenia, a pielgrzym wyjeżdżał nawet trochę rozzłoszczony lub upokorzony, ale potem wracał, ponieważ Ojciec Pio zmusił go do zadawania sobie poważnych pytań na temat swojego życia. Tutaj to właśnie ma miejsce – na początku ludzie przyjeżdżają ze względu na różnorodne potrzeby, z ciekawości lub z tysiąca innych powodów. I w większości wracają, ponieważ pytania, które pojawiają się w sercu człowieka, wymagają odpowiedzi – nie mogą być to odpowiedzi teoretyczne lub sporadyczne, ale takie, które dotykają serce. A ponieważ jesteśmy świadomi naszej słabości, wracamy tu i prosimy Ojca Pio nie tyle o pomoc w naszych sprawach materialnych, ile przede wszystkim o dar wierności i wytrwałości.