Według prof. Tomasza Szlendaka, badającego polski fenomen rekonstrukcji, odtwarzaniem różnych epok w Polsce zajmuje się co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób. A Polacy – ku zaskoczeniu Niemców – chętnie przebierają się w mundury Wehrmachtu, bronią Berlina, a nawet z szacunkiem wypowiadają się o duchu bojowym esesmanów.
II wojna w teatrze na żywo
„Przebrać się za powstańca warszawskiego albo ułana to żadna sztuka. Nałożyć na siebie mundur czarnego bohatera – oto jest wyzwanie (…). A dzieci zapamiętają, że wojna to świetny spektakl (…). Podkute buty wybijają w asfalcie równy, spokojny rytm, który nie ma prawa wywoływać we mnie żadnych wspomnień. A jednak wywołuje, jakbym lęk przed tymi dźwiękami otrzymał zapisany w genach” – pisze Michał Olszewski w świetnym reportażu „Najlepsze buty na świecie” w książce o tym samym tytule.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ale przecież nie zawsze tak jest, choć z każdym rokiem fascynacja „drugą stroną wojny” wzrasta. Rekonstrukcje odtwarzają stronę naszą, powstańców, żołnierzy, partyzantów.
Reklama
Tygodnie prób, ponad 80 aktorów i pojazdy militarne z okresu II wojny światowej. W Busku-Zdroju odbyła się rocznicowa rekonstrukcja wydarzeń powstania warszawskiego z 1944 r. Organizatorem inscenizacji było Buskie Stowarzyszenie Pro Memoria.Jak poinformował Tomasz Świądergał z grupy rekonstrukcyjnej Mergen odpowiadającej za logistyczną stronę przedsięwzięcia, organizatorzy chcieli zaprezentować mieszkańcom nie tylko historyczną, ale i ludzką stronę powstania. Prawie godzinna inscenizacja przedstawiała nie tylko walkę powstańców o obronę Warszawy, ale również fragmenty z codziennego życia mieszkańców stolicy. Widzowie byli pod wrażeniem pieczołowitości, z jaką przygotowana została rekonstrukcja.
– Inscenizacja jest naprawdę imponująca. Organizowanie tego typu akcji jest ważne dla młodzieży, żeby mogła poznać historię walk Polaków o wyzwolenie w trakcie II wojny światowej – mówili mieszkańcy Buska. Widzowie mogli również posłuchać pieśni żołnierskich i partyzanckich.
Inny przykład. „Ostatni Semafor” to rekonstrukcja wydarzeń pokazana w 2015 r., jakie rozegrały się w środowisku kolejarskim w Sędziszowie. W nocy z 10/11 marca 1044 r. Sędziszów został otoczony żandarmerią i gestapowcami. Obława na zakonspirowanych członków AK pracowników kolei zakończyła się o świcie. Ciężarówkami wywieziono do Jędrzejowa i dalej do Kielc 30 osób, które parę dni później zostały rozstrzelane w Piotrkowicach i Chmielniku. W 1945 r. rodziny dokonały ekshumacji zwłok na cmentarzach w Sędziszowie, Swaryszowie, Krzcięcicach i Wolicy k.Kielc. W 2010 r. z inicjatywy samorządów gmin Chmielnik i Sędziszów w miejscach straceń zostały ufundowane tablice pamiątkowe informujące o egzekucji.
Tragiczne wydarzenia zostały przetworzone na historyczne widowisko rekonstrukcyjne na podstawie wspomnień i opisów świadków tych wydarzeń, w spektakl oddający aresztowania, przesłuchania i egzekucję. Rekonstrukcję przygotowała i przeprowadziła Jędrzejowska Grupa Rekonstrukcji Historycznej. Z grupą współpracował m.in. ks. Leszek Puchała, wówczas wikariusz z parafii św. Ap. Piotra i Pawła w Sędziszowie.
Gra na emocjach
Reklama
W 2014 r. uznaną za kontrowersyjną rekonstrukcję „Rozkaz: Zabić Polaków” przygotowało Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych „Jodła”. Miała przypomnieć wydarzenia z 7 lipca 1942 r., kiedy to Niemcy powiesili trzynastu Polaków. Kilkanaście osób stoi na szubienicy, mają pętle na szyi– taką scenę zobaczyli widzowie rekonstrukcji. Potem była kotara, ale i tak wszyscy zapamiętali szubienicę i te pętle.
Dionizy Krawczyński z „Jodły” mówił wówczas, że nie należy oceniać rekonstrukcji tylko na podstawie tego jednego zdjęcia. – Opowiedzieliśmy tę historię od początku do końca. Pokazaliśmy, kto jest katem, a kto ofiarą – tłumaczył. Historycy z UJK komentowali, że chociaż faktograficznie wszystko się zgadza, to jednak tego rodzaju rekonstrukcja jest „grą na emocjach” i że nie powinno się pokazywać takich scen.
Kolejny styczeń, Grochowiska. Urocza polana, mróz i śnieg, sceneria niemal bajkowa; wśród ośnieżonego lasu można się przenieść w 1863 rok. Powstańcy styczniowi walczą przeciwko żołnierzom Imperium Rosyjskiego i znów wygrywają. Trup pada gęsto. Ale ponieważ są kostiumy, „atmosfera z epoki”, więc jest trochę jak z bajki. No tak, ale to także oswajanie śmierci, umieranie.
Ogromne wrażenie robi huk wystrzału z armat i z broni Żuawów Śmierci. Tych, którzy stoją najbliżej dym po wystrzale szczypie w oczy, drażni powietrze przesycone wonią prochu. Kosynierzy i jeźdźcy atakują Żuawów Śmierci. Widzowie po zakończeniu inscenizacji nagradzają aktorów gromkimi brawami. Z jednej strony śmierć wygląda na niegroźną, z drugiej – rekonstruktorzy pokonują kolejne progi wrażliwości. Gra na emocjach, czy lekcja historii?
Podczas rekonstrukcji bitwy nad Bzurą tłum gapiów ukląkł wspólnie z ułanami, żeby przyjąć błogosławieństwo od „księdza”…
Reklama
Prof. Tomasz Szlendak jest sceptyczny; uważa, że młodzi ludzie odbierają rekonstrukcję jako coś w rodzaju filmu w 3D i żadna historia nie zostaje im w głowach. Tak ponoć dzieje się po bitwie pod Grunwaldem, gdy widzowie nie umieją rozróżnić swoich i wrogich wojsk.
Rozbijają kieleckie więzienie UB
Kilkaset a nawet tysiąc osób przygląda się zazwyczaj w pierwszych dniach sierpnia monumentalnej inscenizacji przypominającą jedną z najbardziej spektakularnych akcji Podziemia Niepodległościowego – rozbicia dawnego ubeckiego więzienia w Kielcach, pod dowództwem Antoniego Hedy „Szarego”. Uwolniono wówczas – z 4 na 5 sierpnia 1945 r. – aż 354 więźniów.
Tradycyjnie za inscenizację odpowiedzialne było w 2018 r. Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych „Jodła”, które w dziedzinie rekonstrukcji ma kilkunastoletnie doświadczenie. W tym roku nacisk był położony na rolę łączniczek, pokazano także postaci kobiet zaangażowanych w ruch oporu i przetrzymywanych w kieleckim więzieniu. W role bohaterów i świadków legendarnej akcji wcieliło się ok. 50 osób. Rolę dowódcy – Antoniego Hedy odegrał Patryk Krawczyński.
Współorganizatorem wydarzenia sprzed 73. lat był Ośrodek Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej w Kielcach. Marek Maciągowski – dyrektor naukowy ośrodka podkreślał, że pełen emocji i dobrze osadzony historycznie przekaz jest adresowany głównie do młodego pokolenia. – To lepsze niż lekcja w szkole. Czuję się dumna, że mieszkam w mieście, które miało takich bohaterów – mówi „Niedzieli” licealistka Ola Maciąg. Inscenizacji towarzyszyła specjalnie przygotowana ścieżka dźwiękowa. Na murze dawnego więzienia wyświetlano także fotografie więźniów i filmy.
Reklama
Rozbicie więzienia Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach miało miejsce w nocy z 4 na 5 sierpnia 1945 r. i zostało przeprowadzone przez Ruch Oporu Armii Krajowej, pod dowództwem Antoniego Hedy „Szarego”.
W efekcie precyzyjnie przygotowanego przez dowództwo oddziału planu dezorganizacji uwagi przeciwnika – sfingowanego ataku na Szydłowiec i wskutek przegrupowania koncentracji sił, ważniejsze punkty represji w Kielcach zostały opanowane. Wówczas partyzanci dokonali szturmu na budynek więzienia. Wzięło w nim udział 200 żołnierzy AK. Uwolniono aż 354 więźniów. W trakcie akcji zginął 1 partyzant, 1 milicjant i 1 sowiecki oficer. Podczas ucieczki zmarł pułkownik Antoni Żółkiewski „Lin”, jeden z uwolnionych. Nie zdołano uwolnić podpor. Konrada Suwalskiego „Mruka”, który w dniu akcji przebywał w tzw. celi śmierci. Został zamordowany kilka dni później na cmentarzu żydowskim w Kielcach.
Przy okazji rekonstrukcji zawsze pada (lub paść powinno) pytanie o granice, których przekraczać nie wolno. W 2012 r., aby unaocznić bestialstwo żołnierzy Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej rekonstruktorzy we Wrocławiu wyrzucili zakonnika z okna, a jednego z powstańców przeciągnęli po bruku na linie przywiązanej do motocykla.
Ogromne emocje wzbudziła rekonstrukcja Powstania Warszawskiego na Czerniakowie w 2007 r. Podczas Powstania żołnierze niemieccy gwałcili Polki, powiesili ks. Józefa Stanka. Czy wolno – ku przestrodze – wysłać do publiczności takie sygnały w formie rekonstrukcji? O czym wolno pamiętać, a o czym trzeba zapomnieć?