Katarzyna Krawcewicz: – Lada dzień rozpocznie się w diecezji peregrynacja obrazu św. Józefa. Zapowiada się wyjątkowo, choćby dlatego, że jej adresatami są mężczyźni. Dlaczego ma być tak męsko?
Ks. Robert Patro: – Ściśle mówiąc przyjedzie do nas z sanktuarium w Kaliszu obraz Świętej Rodziny, ale w ramach peregrynacji będziemy akcentować osobę św. Józefa. W ostatnim czasie wyraźnie daje się zauważyć pozytywne poruszenie mężczyzn w Kościele. I nie chodzi mi o sytuację, kiedy proboszcz zwołuje mężczyzn, bo trzeba coś naprawić przy plebanii. Mam na myśli to, że mężczyźni spotykają się, aby się modlić, aby formować siebie i formować innych. Są inicjatorami wielu wspólnych spotkań, nawet poza strukturami parafii. Widać wyraźnie, że łaska Pańska budzi mężczyzn do aktywności. Widać to chociażby w przygotowaniach do Ekstremalnych Dróg Krzyżowych, Różańca do Granic. Mamy Mężczyzn św. Józefa czy Męski Pluton Różańcowy. Jest coraz więcej grup zbierających mężczyzn. W związku z tym zrodził się pomysł, żeby spróbować mężczyzn zgromadzić i rozpocząć peregrynację wizerunku św. Józefa. Nikt tak nie zna Syna Bożego, Mesjasza, jak Józef i Maryja. Dlatego chcemy prosić św. Józefa, żeby spróbował trochę nas nauczyć, w jaki sposób poznawać Jezusa, w jaki sposób o Niego zawalczyć, jak być odpowiedzialnym i troskliwym.
Reklama
– Wyjątkowe jest też to, że obraz trafi tylko do wybranych parafii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– To prawda. Jeszcze nigdy takiej peregrynacji w naszej diecezji nie było. Bo nie chodzi nam o sztukę dla sztuki, o kolejną rzecz, za którą się bierzemy, bo nie mamy co robić. Zależy nam, żeby podejść do tego z namysłem Bożym. To nie będzie typowa peregrynacja, bo obraz nie będzie przewożony do wszystkich parafii. To będzie wydarzenie krótkie (od 8 marca do końca maja), dynamiczne, skondensowane. Chcę tu podkreślić, że również kobiety są zaproszone do udziału w niektórych częściach. Plan peregrynacji wygląda tak, że po uroczystym przywitaniu i wprowadzeniu obrazu odbędzie się Msza św. wotywna ku czci św. Józefa i na tę część może przyjść każdy. Natomiast o godz. 20 rozpocznie się dwugodzinne spotkanie już w typowo męskim gronie. Towarzyszyć nam będą hasła: „Milczeć. Walczyć. Kochać”. Taka katecheza w trzech odsłonach. Poprowadzą ją nasi księża z grupą świeckich mężczyzn. To ważne, żeby również świeccy mówili Słowo lub jakąś część katechezy albo dali świadectwo. Po prostu brali w tym aktywny udział. Każdy ksiądz, który będzie głosił katechezę w trakcie peregrynacji, został poproszony o stworzenie zespołu świeckich mężczyzn, z którymi będzie współpracował. Żeby nie był sam.
W ramach peregrynacji będą zbiórki dekanalne ministrantów i lektorów. Przez wstawiennictwo św. Józefa chcemy przy tej okazji prosić o to, żeby Opatrzność Boża powoływała młodych ludzi i dawała im odwagę pójść za tym głosem. Pójść i w przyszłości być księżmi czy zakonnikami.
– Milczeć. Walczyć. Kochać. Czemu akurat te hasła?
– Trzy wiodące hasła zrodziły się z patrzenia na św. Józefa. Okazuje się – jak czytamy w Piśmie Świętym – że on nie powiedział żadnego słowa. Żartobliwie mówimy, że prawdopodobnie lubił spać, ponieważ Bóg wszystko wyjaśnił mu w snach. Były trzy sny, niektórzy doszukują się czterech, przez które Bóg komunikował się z Józefem. Pokazał mu pewną misję, a Józef tę misję podjął. Ze snów rozpoczynała się walka, bo Józef najpierw musiał stoczyć walkę duchową. Rozeznać, czy ten sen to prawda, czy nie. Czy przyjąć, czy nie? Czy zaakceptować, czy nie? Zrobić, nie zrobić? To była prawdziwa walka wewnętrzna. Musiał podjąć wysiłek. I walczył też z przeciwnościami zewnętrznymi, kiedy szukał miejsca dla rodzącego się Jezusa, albo kiedy czyhano na życie jego Dziecka. Przecież Józef z rodziną w pewnym momencie musieli być emigrantami. Walka dokonywała się więc w tym mężczyźnie na różnych płaszczyznach właściwie ciągle. Józef umiał też kochać. Przyjął Maryję i Jezusa. Wychowywał Syna, nauczył Go rzemiosła – sam był cieślą, więc nauczył Jezusa ciesielstwa.
Reklama
– Jednak takiego Józefa znają ludzie, którzy się trochę nim interesują. A czy nie jest tak, że w powszechnym odbiorze jest on gdzieś w tle Świętej Rodziny? W jednej z kolęd nazwano go wręcz „staruszkiem drżącym”? Czy ktoś taki może przyciągnąć mężczyzn, być dla nich przykładem?
Reklama
– Jeśli dokładnie się przyjrzymy kartom Ewangelii, to zobaczymy tam właśnie takiego Józefa, o jakim mówiłem, a nie trzęsącego się staruszka ze starych obrazków bożonarodzeniowych. Jeśli ograniczymy się do patrzenia na niego przez pryzmat lepszej lub gorszej tradycji, będzie dla nas nieczytelny. Musimy wczytać się w Słowo Boże. Ale też szukajmy świadectw ludzi, którzy zawierzyli się św. Józefowi, jak to zrobili np. księża w Dachau. Wtedy widać, że to bardzo konkretny człowiek. To w końcu był przybrany ojciec Syna Bożego, mąż Maryi. Pierwszy po Maryi, który tak doskonale znał Jezusa. Jego modlitwa, jego spotkanie z Bogiem było codziennością. On zachowywał się jak każdy normalny rodzic – kiedy szedł rozmawiać z Jezusem, nie zastanawiał się, że teraz idzie na modlitwę. To po prostu się działo. On miał permanentną więź z Jezusem. Nie musiał tworzyć sobie jakiejś wizji czy specjalnej przestrzeni do spotkania z żywym Bogiem, bo był przy Nim cały czas. Ktoś powiedział, że w Nazarecie Najświętszy Sakrament kręcił się między garnkami. I tak było. Jezus przez 30 lat żył zupełnie zwyczajnie, miał rodziców, uczył się od nich, oni się Nim opiekowali. Jeżeli spojrzymy na św. Józefa z tej perspektywy, to on się nagle zaczyna nam zupełnie inaczej jawić. I wtedy możemy go postawić za wzór, który jest w stanie pociągnąć innych.
Osobiście codziennie się modlę litanią do św. Józefa o wyproszenie potrzebnych łask. Jezus jest szczególnie wrażliwy na swoją Matkę i przybranego ojca, ponieważ oni Go wychowywali.
– Na jakie owoce peregrynacji Ksiądz liczy?
– Podczas przygotowań do peregrynacji bardzo się nam uwypukliło, że facet, który najczęściej niewiele mówi, powinien być konkretny w swoim życiu i działaniu, i w swoich postawach. Powinien podejmować wysiłek w dbaniu o swoją rodzinę, albo o powierzonych sobie ludzi. Mężczyźni niewiele mówią, ale jeżeli Opatrzność Boża ich przekona, to jestem pewien, że będą oni w stanie podjąć się wielu rzeczy. I to już widać. A my tylko chcemy to wzmocnić, chcemy spotęgować odpowiedzialność mężczyzn za Kościół, pokazać nowe drogi, nowe działanie. Jest takie pragnienie, żeby w miejscach peregrynacji zawiązywały się nowe grupy, żeby były tam organizowane systematycznie spotkania, podczas których będziemy się gromadzić na wspólnej modlitwie, słuchaniu katechezy. Niech to owocuje podejmowaniem konkretnych zadań, czy to w parafii, czy w innych miejscach. Bo mężczyzna wtedy się uaktywnia, kiedy ma przed sobą konkretny cel.
– Czyli Kościołowi potrzeba mężczyzn konkretnych i aktywnych?
– Myślę, że w Kościele jest bardzo wiele przestrzeni dla każdego człowieka. Naprawdę wystarczy odrobina dobrej woli ze strony księdza i taka przestrzeń w parafii się otworzy. Uważam, że każdy proboszcz powinien mieć swój sztab mężczyzn, którzy przychodzą nie tylko, kiedy trzeba pomalować ławki w kościele czy coś naprawić. To oczywiście też jest ważne i nie może tego zabraknąć, ale ważne jest też, by proboszcz miał przy sobie mężczyzn, którzy będą się z nim modlić. Żeby wspólnie z nimi podejmować duchowy wysiłek i walkę. I wtedy można szukać przestrzeni do wspólnego działania. A jeśli w parafii nie będzie jednak tej dobrej woli? Zawsze można się spotykać niekoniecznie typowo w parafii. To też jest ciekawe zjawisko, że ludzie tak bardzo pragną się formować, że spotykają się w innych miejscach niż salka przy kościele. Nie trzeba się tego bać. Jeżeli nie ma możliwości spotkania w budynku parafialnym, to można spotkać się w innym, lubianym przez siebie miejscu, razem się pomodlić, wygłosić sobie katechezę. Dzisiaj zresztą jest duża mobilność międzyparafialna, więc takie pozaparafialne wspólnoty mnie nie dziwią.