Reklama

Kler

Miły gest solidarności, czasem wdzięczności, znaczy dla kapłana bardzo wiele. Kiedy w mediach aż kipi od antyklerykalnej histerii, poparcie ze strony wiernych staje się niezwykle ważne

Niedziela Ogólnopolska 37/2019, str. 32-33

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ksiądz w sutannie był stałym obrazem w krajobrazie mojego dzieciństwa. Jego widok na ulicy był tak naturalny jak wiosna, lato, jesień czy zima. Księża – w latach mojego dzieciństwa, latach komunizmu – cieszyli się szacunkiem, zaufaniem i autorytetem. Na nic zdawały się działania komunistów, osobistych nieprzyjaciół Pana Boga. Księża mieli wtedy starą formację i z godnością nosili swoje „mundury”, żadnemu z nich nie przyszłoby do głowy, aby – wzorem niektórych dzisiejszych progresistów – ukrywać koloratkę. Cóż, pamiętam jeszcze czasy ambon i kazań, które wcale nie były miłe, łatwe i przyjemne dla uszu słuchających. Nikomu z hierarchów nie przyszłoby wtedy do głowy, że Kościół ma się dostosowywać do zmieniających się czasów, ma modyfikować swoje nauczanie tak, aby nikogo nie urazić. Były to czasy, gdy dewiant był po prostu dewiantem, a komuch na kilometr zalatywał komuchem.

Gdyby użyć sztafażu z powieści science fiction i przenieść kogoś z tamtych czasów w dzisiejsze realia, przeżyłby sporo zaskoczeń, jednak największe z nich dotyczyłoby stosunku mediów i środków przekazu do stanu duchownego. Upadł komunizm, a media nadal – a może jeszcze mocniej – sączą wrogą wobec duchownych narrację. Pewnie nieoczekiwane wrażenia towarzyszyłyby także przy spotkaniach z księżmi, zwłaszcza z tymi najnowszej formacji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Piszę te słowa nie w poszukiwaniu diagnozy czasów ani też z powodu użalania się nad psującymi się obyczajami, ale chcąc na chwilę zatrzymać Państwa uwagę na samym stanie duchownym. Przeczytałem książkę „Czarni” autorstwa Pawła Reszki – próbuje on sportretować dzisiejszych polskich duchownych, opowiadając przypadki ludzi rozbitych, rozczarowanych. Z książki wyłania się przygnębiająca diagnoza i, niestety, nie odbiega ona od przemyśleń oferowanych w „Klerze” Wojciecha Smarzowskiego czy też filmie Tomasza Sekielskiego. Reszka usiłuje pokazać, że polski stan duchowny dotknął głęboki kryzys wartości i osobowości.

Nigdy nie prowadziłem żadnych badań poświęconych kondycji dzisiejszych polskich duchownych, jednak niemało czasu spędzam w towarzystwie księży. Stąd też postanowiłem polemizować z historiami oferowanymi przez Reszkę. Rzadko zadajemy sobie pytanie o to, jak wygląda codzienne życie przeciętnego księdza, jakie on ma problemy, jakie towarzyszą mu zwykłe ludzkie doświadczenia. Ciągle, na dobrą sprawę, są to w naszej wyobraźni postaci mało rzeczywiste, mało osadzone w prozie codzienności. Tymczasem dzisiejszy ksiądz to człowiek często samotny, narażony na spore stresy, z którymi musi się zmagać w ciszy własnego mieszkania. Pawła Reszkę bardziej interesują ci, których pokonały kryzysy: odstępcy, księża, którzy zrzucili sutannę, bo nie radzili sobie z pokusami i lękami, które współczesność wzmaga. Mnie bardziej obchodzą zwykli księża, których mijam na ulicy i często nie mam odwagi porozmawiać z nimi. Z pozoru bowiem życie księdza wydaje się bezpieczne i stabilne: ma co jeść, gdzie mieszkać i co na siebie włożyć. Jeśli żyje skromnie, to nie powinno mu niczego zabraknąć. Czy taki opis – spokojnej sielanki – oddaje jednak realność bycia księdzem w dzisiejszej Polsce?

Reklama

Młody mężczyzna, który zostaje wyświęcony na księdza, podlega pokusom właściwym swojemu wiekowi. Jak sobie z nimi poradzi, takie będzie miał „wiano” na późniejsze lata. Księża kojarzą nam się jedynie z postaciami, które odprawiają Msze św., błogosławią śluby, celebrują pogrzeby i siedzą w konfesjonałach. Nic więcej. Mało wiemy o ich sposobach na zapobieżenie rutynie i monotonii zwykłych dni. Nie wiemy, jak reagują na pokusy, których przecież nie brakuje. Jeśli ktokolwiek ma być kuszony przez złego, to przecież właśnie duchowni są głównym celem takich zabiegów – jeden przywiedziony do upadku kapłan może wpłynąć na życie tysięcy ludzi; oczywiście, będzie to wpływ negatywny. Ksiądz w Polsce ciągle pozostaje autorytetem i nacisk takich spojrzeń trzeba wytrzymać. Polskę również dotknął kryzys powołań. Nie jest on, oczywiście, tak ogromny jak na zachodzie naszego kontynentu, ale pierwsze symptomy daje się już zauważyć. Seminaria, w których kiedyś studiowało kilkudziesięciu młodych kleryków, teraz świecą pustkami. Coraz trudniej być kapłanem, bo wiąże się to z wieloma wyrzeczeniami, które dla dzisiejszej młodzieży są zbyt duże. Trudno jest wyobrazić sobie całe życie w dyscyplinie, pozbawione rodziny, nakierowane jedynie na Boga. Dzisiejszy świat – także w Polsce – jest zbyt kuszący. Pozorna stabilizacja nie wabi już tak mocno jak w poprzednim wieku. Coraz większa liczba kapłanów doświadcza też sterowanej niechęci, którą od kilku lat usiłuje się obudzić w wielu środowiskach. Stereotyp księdza, który ma kłopoty ze współczesnością, który jest na bakier z dominującymi prądami życia, upowszechniany jest za pomocą większości środków masowego przekazu. Jeśli któryś z księży pozwala sobie na utratę wiary, to istotnie uprawiany przez niego „zawód” ma zdecydowanie mniej zalet dziś niż przed kilkudziesięcioma laty.

Materialnie i prestiżowo dzisiejsi księża mają o wiele trudniej niż ich bracia z poprzedniego pokolenia – neomarksistowska histeria przynosi jednak swoje owoce. Nagonka na duchownych sprawia, że wielu młodych kapłanów boi się wychodzić do ludzi z inicjatywami. Zamykają się w swoim świecie, w którym zjawia się coraz więcej frustracji i pokus. Właściwie bez głębokiej i wzrastającej codziennie wiary życie kapłana wygląda jak pasmo wyrzeczeń, które nie dają żadnej satysfakcji, ba – budzą pytanie o sens. Ograniczenia związane ze stanem duchownym oraz wymóg posłuszeństwa wobec decyzji hierarchii sprawiają, że cywilne życie jawi się wielu kapłanom jako prostsze, bardziej stabilne i pewne. Każdy przypadek lekkomyślności i złamania zasad przez księdza jest natychmiast nagłaśniany i rozpowszechniany. Ciśnienie odpowiedzialności, które ciąży na każdym kapłanie, nie dla każdego jest łatwe do codziennego znoszenia.

Reklama

Po co to wszystko piszę? Otóż w momencie gdy wzrasta siła kampanii – sterowanej i starannie zaplanowanej – wymierzonej przeciwko duchownym, uświadomiłem sobie, że odpowiedzialność za naszych księży spoczywa na nas, na naszej wspólnocie wierzących. Księża nie są wyobcowani, nie są bytami astralnymi, które egzystują w oderwaniu od nas. Są nam potrzebni, a więc to właśnie my – wierzący – powinniśmy im dawać siłę do pełnienia czystej posługi, powinniśmy ich wzmacniać w przeświadczeniu sensowności obranej przez nich drogi życia. Nie możemy uciekać przed szczerymi rozmowami, przed bliskością z nimi. Nie przypadła nam wcale rola oceniających obserwatorów.

W każdym stanie, w każdym powołaniu przychodzi moment kryzysu. Z moich prywatnych rozmów i obserwacji wiem, że kryzys często rodzi się w sytuacji wyobcowania, w sytuacji braku kogoś bliskiego, z kim można szczerze porozmawiać, bez obawy, że zostanie się ocenionym. Księża często pomagają nam w naszych dylematach i sytuacjach, gdy znajdujemy się na rozdrożu – dlaczego zatem ten proces ma działać tylko w jedną stronę?

Człowiek potrzebuje potwierdzania sensu własnych działań w oczach innych, księża nie są tu wyjątkiem. Dobre słowo i pokazanie wagi spraw, którymi się zajmują, to często nieocenione wsparcie, którego mogą doświadczać od nas, świeckich „odbiorców” tego, co robią. Dobre kazanie często prostuje myślenie i wyjaśnia problemy – jego autor widzi jednak tylko twarze słuchaczy i potem znika w zakrystii. Miły gest solidarności, czasem wdzięczności, znaczy dla kapłana (jak dla każdego z nas) bardzo wiele. Kiedy w mediach aż kipi od antyklerykalnej histerii, poparcie ze strony wiernych staje się bardzo ważne. Czasem właśnie zwykła, życzliwa rozmowa może pomóc w przezwyciężeniu poważnego kryzysu. Trudno jest pokonywać dystans, wielu księży ma kłopoty z wykroczeniem poza swoją – poważną z natury – rolę. Kiedy jednak znika bariera rytualnego dystansu, okazuje się, że człowiek w sutannie także ma zwykłe problemy. Bywa w nich jednak bardzo samotny. Bycie księdzem w XXI wieku rodzi – jak sądzę – dużo więcej dylematów niż w czasach, gdy nie było internetu i globalnej komunikacji. Seminaria uczą swoich adeptów bardzo wiele, nie mówią im jednak, jak pokonywać barierę: kapłan – wierny, tak by nie narazić przy tym doniosłości misji, której każdy kapłan poświęca swoje życie. Inaczej pozostają zwykłe urzędowanie, wypełnianie administracyjnych i biurokratycznych powinności, oddzielenie się od świata bezpieczną barierą dystansu.

Mam świadomość tego, że piszę same oczywistości, ale często ludzkie spojrzenie na księdza, który właśnie skończył odprawianie Mszy św., sprawia, że zdajemy sobie sprawę z faktu, iż nie jesteśmy jedynie biernymi odbiorcami tego, co on robi. Jemu potrzebna jest wspólnota, a my jesteśmy jego naturalnymi przyjaciółmi i ochroną przed naporem złych myśli i ocen, które płyną z wielu mediów i środowisk.

2019-09-10 12:59

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Franciszek: konsumpcjonizm sprzyja rozwojowi duchowego zła

2024-12-15 17:03

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Franciszek na Korsyce

PAP/EPA/ETTORE FERRARI

O tym, że duchowe zło, przejawiające się w przygnębieniu, rozczarowaniu i smutku jest powszechne „zwłaszcza tam, gdzie szerzy się konsumpcjonizm” mówił Papież w homilii podczas Mszy św. sprawowanej w Ajaccio, podczas jednodniowej wizyty apostolskiej na Korsyce. Wyraził radość z tego, że widział tak wiele dzieci. Prosił o opiekę nad osobami starszymi.

Papież nawiązał do odczytanego fragmentu Ewangelii, w którym ludzie pytają Jana Chrzciciela o to, co mają czynić, aby przygotować się na spotkanie ze Zbawicielem. Wyjaśnił, że to pytanie wymaga uwagi, ponieważ wybrzmiewa z niego pragnienie odnowy i poprawy życia, i podkreślił, że jest aktualne także we współczesnym kontekście.
CZYTAJ DALEJ

Radość z obecności Boga

2024-12-10 12:35

Niedziela Ogólnopolska 50/2024, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Adobe Stock

To już trzecia niedziela Adwentu. Liturgia codziennych czytań będzie nas teraz wprowadzać bezpośrednio w czas świąt Narodzenia Pańskiego. Wszystko dokoła przypomina nam o świętach, ale niekoniecznie o Bożym Narodzeniu. Przygotowujemy dekoracje, stroimy domy, szykujemy potrawy świąteczne – ale co z Solenizantem, którego urodziny tuż-tuż? Codzienne Roraty, w których być może uczestniczymy, przygotowują nas na to wyjątkowe wyczekiwanie: najpierw na powtórne przyjście Chrystusa, a teraz także na święta Bożego Narodzenia. Dzisiejsze czytania i liturgia, a właściwie cała niedziela uwrażliwiają nas na potrzebę radości. Radości nie wymuszonej, ale płynącej z głębi naszego serca. Radości uobecniającej przychodzącego i jednocześnie będącego wśród nas Pana. Boga, który napełnia nas swoim miłosierdziem, płynącym z przebaczenia grzechów, co pozwala nam jednocześnie odnieść triumf nad naszym nieprzyjacielem, którym jest szatan. Radość płynie z obecności Boga i naszego dzięki Niemu zwycięstwa. Radość ta zabiera lęk i strach. Człowiek radosny w Panu nie ma w sobie niepewności. Bóg napełnia jego serce pokojem. Taki człowiek z podniesionym czołem staje do duchowej walki, wiedząc, Kto za nim stoi. Walka ta nie jest mozołem czy jakimkolwiek utrudzeniem. Do tego zmagania stajemy z radością, a nawet – jak pisze prorok Sofoniasz – z weselem. Bóg mnie kocha. To nie jest pusty slogan, ale rzeczywistość każdego dnia, zwłaszcza czasu adwentowego, pełnego pokoju i wyczekiwania. Wyczekiwania w miłości i na Miłość. Z sercem otwartym i radosnym. „Każdy święty chodzi uśmiechnięty” – to nie jest gołosłowny tekst dziecięcego zespołu religijnego, ale to uzewnętrznienie Boga w moim sercu. Boża radość ma rozpierać nie tylko mój umysł czy moje serce, ale całego mnie, także w wymiarze cielesnym. Nasze przebywanie wśród bliźnich musi promieniować obecnością Chrystusa. Do radości, o której czytamy w dzisiejszych pierwszym i drugim czytaniu, św. Paweł dodaje jeszcze „wyrozumiałą łagodność”. Nasze „promieniowanie Chrystusem” ma i tę cechę. Idziemy w obecności Boga Miłosierdzia, doświadczywszy łaski przebaczenia przez sakrament pokuty i pojednania, i czynimy podobnie. Święty Paweł zapewnia nas, że gdy będziemy mieli takie usposobienie, Chrystus będzie strzegł naszego serca i umysłu, by zapanował w nas jakże upragniony pokój. Pokój, o którym śpiewają aniołowie w grocie betlejemskiej i który przynosi przerażonym Apostołom w Wieczerniku Chrystus Zmartwychwstały.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: radość i pokój biorą się z nadziei!

2024-12-15 21:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

- Tym, który udziela radości i pełni pokoju w wierze jest Bóg nadziei. Radość i pokój biorą się z nadziei – mówił kard. Grzegorz Ryś w pierwszym dniu rekolekcji dla Łodzi.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję