Misje
Niedziela „Ad Gentes”
Trudno się dziwić, że wojna na Ukrainie „przykryła” także ten wyjątkowy, szczególnie dla ludzi wiary, dzień. II niedziela Wielkiego Postu – w tym roku 13 marca – w kalendarzu liturgicznym Kościoła w Polsce zachęca, aby pomyśleć o misjonarzach, szczególnie tych z Polski. Jest ona obchodzona jako Dzień Modlitwy, Postu i Solidarności z Misjonarzami. Kościół jest ze swej natury misyjny, dlatego „nawet jeśli nie wyjeżdżamy do krajów misyjnych, jesteśmy misjonarzami” – podkreślił w okolicznościowym komunikacie bp Jan Piotrowski, przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, który na misjach spędził 15 lat. Polscy misjonarze często pracują w miejscach, gdzie na porządku dziennym jest zagrożenie przemocą polityczną czy kryminalną. Znają sytuacje, których my doświadczamy w tych tygodniach po raz pierwszy w życiu. W komunikacie bp. Piotrowskiego pojawiła się informacja, że na misjach pracuje dziś 1,8 tys. misjonarek i misjonarzy z Polski. Ta liczba daje do myślenia, bo jeszcze niedawno była to grupa licząca ponad 2 tys. osób.
Rosja
Ocenzurowali papieża
Reklama
Mimo że oficjalne stanowisko Watykanu wobec tego, co się dzieje na Ukrainie, jest bardzo ostrożne, to nawet i to jest za wiele dla putinowskiej cenzury. Przypomnijmy, że 4 marca w Rosji weszło drakońskie prawo, na podstawie którego dziennikarze rozpowszechniający informacje, które choćby na milimetr odstają od propagandowej linii, mogą trafić na 15 lat do łagru. W związku z tym katolickie media musiały ocenzurować papieża. Franciszek mówi bowiem o wojnie na Ukrainie, a to w Rosji Putina jest niedopuszczalne, bo tam uprawiana jest oszukańcza propaganda, zgodnie z którą na Ukrainie trwa „specjalna operacja wojskowa”. Wydaje się, że nawet w Iranie jest większy margines swobód obywatelskich. Przed Rosją jest tylko Korea Północna, ale Putin szybko goni Kim Dzong Una.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Papież
Atak na miasto Maryi
– Właśnie modliliśmy się do Matki Bożej. (...) miasto, które nosi jej imię – Mariupol stało się miastem męczennikiem w rozdzierającej serce wojnie. Nie ma żadnych strategicznych powodów, które można by uwzględnić w obliczu barbarzyństwa zabijania dzieci, niewinnych i bezbronnych cywilów. (...) W imię Boże proszę was, powstrzymajcie tę rzeź! – powiedział rozdarty bólem papież w niedzielę 13 marca, w 9. rocznicę rozpoczęcia swego pontyfikatu. I jeszcze jedno zdanie z przemówienia Franciszka: „Bóg jest jedynie Bogiem pokoju, nie Bogiem wojny, a ci, którzy wspierają przemoc, profanują Jego imię”. Trudno odnieść je do kogo innego niż do patriarchy Cyryla.
Droga synodalna
Dyktatura większości
Reklama
Biskupi ze Skandynawii skrytykowali niemiecką drogę synodalną. Wyrazili obawę, że to, co się dzieje w Niemczech, prowadzi prostą drogą do schizmy, bo najdalej idące postulaty nie dadzą się pogodzić z wynikającym z objawienia nauczaniem Kościoła. Na antenie jednej z rozgłośni katolickich w Niemczech, dokładnie z Kolonii (tamtejszy ordynariusz kard. Rainer Maria Woelki uchodzi za jednego z krytyków drogi synodalnej), głos zabrała s. Anna Mirijam Kaschner (na zdjęciu), sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Skandynawii. Z jej wypowiedzi wynika, że przeciwne żądaniom głównego, czyli liberalnego katolickiego nurtu w Niemczech głosy po prostu są wykpiwane. – To, co sama śledziłam na wideo podczas trzeciego zgromadzenia synodalnego we Frankfurcie, wstrząsnęło mną. Reakcje przedstawicieli synodalnych, gdy tylko wygłosili oświadczenie nieco bardziej krytyczne wobec głównego nurtu, były niewłaściwe. Ludzie zostali wygwizdani, a nie można w ten sposób przeżywać synodalności i traktować się wzajemnie – powiedziała s. Kaschner. Głos skandynawskiego Kościoła dowodzi, że to, co się dzieje w Niemczech, niepokoi nie tylko przedstawicieli tradycyjnych krajów katolickich, jak np. Polski. Poza tym wszystko wskazuje na to, że niemiecka droga synodalna nie ma nic wspólnego ze słuchaniem Ducha świętego. Jest raczej bezwzględną tyranią większości, która jest gotowa głosować nawet nad Bożymi przykazaniami.
Uchodźcy
Na nowej ziemi
Polska przyjęła już ponad 1,5-miliona osób z napadniętej przez Rosję Ukrainy. Częścią z nich zaopiekowali się bliscy lub znajomi, którzy w naszym kraju przebywali już wcześniej. Ci mają łatwiej, bo bliscy pomogą im się poruszać na nieznanej przecież ziemi. W trudniejszej sytuacji są ci, którzy będą musieli układać sobie nowe życie sami, oczywiście, z pomocą życzliwych ludzi i państwa polskiego. Ich potrzeby bytowe są w podstawowym stopniu zapewnione, teraz przychodzi kolej na inne, w tym potrzeby duchowe. Warto zauważyć fakt, że bardzo szybko powstała aplikacja, która wskaże uchodźcom drogę do „ich Kościoła” w Polsce. Kościół greckokatolicki właśnie uruchomił aplikację Spilnoty, która pomoże nowo przybyłym do Polski osobom i goszczącym je rodzinom w odnalezieniu najbliższej parafii greckokatolickiej. Należy przypuszczać, że ta – obecnie – 1,5-milionowa grupa pod względem wyznaniowym odzwierciedla proporcje, które istnieją na samej Ukrainie. Dominują pewnie grekokatolicy i prawosławni. Są również katolicy. Zaspokajanie potrzeb każdego człowieka musi uwzględniać także wymiar duchowy, bo jak słyszeliśmy w I niedzielę Wielkiego Postu – nie samym chlebem żyje człowiek.
Uchodźcy
Pomoc na dłużej
Coraz więcej osób zadaje sobie pytanie: co będzie, gdy skończy się nasz pierwszy, wspaniały, można nawet powiedzieć: heroiczny zapał Polaków do pomocy uchodźcom z Ukrainy?
Reklama
Metropolita wrocławski abp Józef Kupny, zdając sobie sprawę z tego, że duża rzesza Ukraińców pozostanie w Polsce prawdopodobnie na dłużej, podkreślił, iż pomoc uchodźcom nie może się skończyć na samym ich przyjęciu, zorganizowaniu im dachu na głową czy ciepłego posiłku, ale konieczne jest długofalowe wsparcie. Wrocław jako miejsce docelowego pobytu wybrała duża grupa obywateli Ukrainy uciekających przed wojną. Niektórzy poważni naukowcy wieszczą, że bez dłuższej mobilizacji grozi nam kryzys humanitarny. Jestem przekonany, że to opinia na wyrost, jednak organizowanie grup wsparcia przy parafiach – pomysł metropolity wrocławskiego – to inicjatywa godna pochwały, a na dodatek konieczna. Nie tylko dla Ukraińców, ale także dla nas, bo przecież prawdziwa ewangeliczna radość polega nie na braniu, ale na dawaniu.
Dyplomacja
Nowy ambasador
Adam Kwiatkowski, który dotychczas pracował w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, będzie nowym ambasadorem RP w Watykanie. Kandydaturę zaakceptowała Komisja Spraw Zagranicznych Sejmu. Co przemawia za byłym samorządowcem, urzędnikiem i politykiem? O tej kandydaturze pisano już kilka miesięcy temu. Zdaniem mediów, Kwiatkowski, który z polecenia prezydenta bywał z różnymi misjami w Watykanie, zyskał dobrą opinię u dyplomatów Stolicy Apostolskiej. Zostanie dobrze przyjęty i będzie siódmym od 1989 r. ambasadorem RP przy papieżu.
Watykan
Rozmowa kard. Parolina z Ławrowem
W 13. dniu rosyjskiej agresji na Ukrainę odbyła się rozmowa telefoniczna między kard. Pietrem Parolinem, watykańskim sekretarzem stanu, a Siergiejem Ławrowem, ministrem spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej. Obydwie strony wystosowały po tej rozmowie komunikaty.
Ławrow „przedstawił pryncypialne stanowisko Rosji w sprawie przyczyn i celów specjalnej operacji wojskowej rozpoczętej na Ukrainie”. Kardynał Parolin z kolei „przekazał głębokie zaniepokojenie papieża Franciszka z powodu trwającej wojny na Ukrainie”; ponowił swój apel o zaprzestanie ataków zbrojnych, utworzenie korytarzy humanitarnych dla ludności cywilnej i ratowników oraz zastąpienie przemocy zbrojnej negocjacjami. Dlatego też sekretarz stanu potwierdził gotowość Stolicy Apostolskiej „do uczynienia wszystkiego, co możliwe, by służyć temu pokojowi”.
Rozmowa odbyła się prawdopodobnie na prośbę strony watykańskiej. Słowa sekretarza stanu mówią jasno o stanowisku Watykanu i o tym, kto jest kim w tej sytuacji. Stolica Apostolska jest zdania, że wszystko spoczywa w rękach Rosji – nie tylko dlatego, że jest silniejsza, ale też, że jest stroną atakującą. Brutalne stanowisko Ławrowa mieści się w logice pytania zadanego kilka dekad temu też nad rzeką Moskwa: Ile papież ma czołgów?