Był rok 1956. Z więzienia wypuszczono kard. Stefana Wyszyńskiego, a 26 sierpnia naród złożył Śluby Jasnogórskie, przyrzekając słowami roty walkę z grzechem pijaństwa i rozwiązłości. Po latach systemowego tłumienia wolności i pozorowanej politycznej odwilży, idea powszechnej krucjaty na rzecz trzeźwości jak świeży powiew wiatru zapowiadała ozdrowieńczy proces odnowy moralnej rodaków. We wszystkich diecezjach rozpoczęły się przygotowania do jej wdrożenia wedle koncepcji ks. Franciszka Blachnickiego.
Krucjata Wstrzemięźliwości
Reklama
W dniach 27-28 grudnia 1958 r. ks. Blachnicki organizuje w Katowicach ogólnopolską konferencję dla referentów trzeźwości, na którą decyzją ordynariusza bp. Franciszka Bardy wysłany zostaje ks. Stanisław Zarych. Dochodzi wówczas do pierwszego spotkania obydwu kapłanów, które, jak czas pokazał, przeradza się w głęboką przyjaźń. Ponad wszystko ich serca i umysły połączyła idea trzeźwości, a przy tym jedność poglądów dotycząca „pracy u podstaw” na wstępnym etapie tej trudnej drogi. Niezwykła aktywność ks. Zarycha powoduje, że diecezja przemyska staje się jednym z ważnych ośrodków w Polsce, a on sam zostaje współpracownikiem ks. Blachnickiego. 7 sierpnia 1959 r. podpisuje na Jasnej Górze deklarację krucjaty na całe życie, następnie zostaje mianowany diecezjalnym referentem ds. trzeźwości, a w październiku podczas nabożeństwa w przemyskiej katedrze ogłasza powstanie Krucjaty Wstrzemięźliwości. Zmęczony polityczną propagandą i antykościelną agitacją naród przeżywa renesans wiary, rośnie więc popularność krucjaty, która propaguje nową formę życia duchowego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ksiądz Zarych dynamizuje działalność, prowadzi wykłady dla kapłanów i świeckich, a wykorzystując przyjaźń z ks. Blachnickim zaprasza go do Przemyśla. Owiana legendą postać kapłana ściąga do świątyń tłumy wiernych. W Nehrybce, Buszkowicach, Krasiczynie odbywają się prawdziwe manifestacje wiary. Dla ówczesnej władzy ten spontaniczny ruch był niebezpieczny, należało go obalić, gdyż utrudniał walkę z religią i Kościołem. Katowicką centralę brutalnie spacyfikowano, ale cios zadany krucjacie nie zdołał jej zniszczyć, gdyż ziarno zostało zasiane. Ksiądz Zarych udał się do Katowic pocieszyć przyjaciela, a ten w reakcji przygarnął go do piersi i powiedział: „Nie martw się, Niepokalana i tak zwycięży”.
W marcu 1961 r. ks. Blachnicki został aresztowany pod zarzutem udziału w nielegalnej organizacji, a ks. Zarych był świadkiem procesowej farsy, bo choć oskarżonemu nie udowodniono żadnej winy, to i tak skazano go na 13 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata.
Ruch Światło-Życie
Reklama
W 1963 r. prześladowany kapłan inicjuje rekolekcje oazowe w ramach Żywego Kościoła, przekształcone następnie w Ruch Światło-Życie. Bazą jest ośrodek rekolekcyjny na Kopiej Górce w Krościenku nad Dunajcem, gdzie ściągają coraz liczniejsze grupy pielgrzymów. Tak te czasy wspominał ks. Zarych: „Serce w nas rosło kiedyśmy z ks. Franciszkiem czekając na pielgrzymów, najpierw słyszeli dobiegający z głębi dolin stłumiony pogłos, który zanim ukazały się pierwsze sylwetki, potężniał śpiewem i echem obiegał wzgórza i lasy. Kiedy zaś pola i łąki zaroiły się ludźmi, wystarczyło spojrzeć na radosne, choć strudzone oblicza, żeby zrozumieć, jak wielka jest w nich potrzeba i gotowość oddania się Bogu”.
Tę popularność ruchu władze uznały za zagrożenie ustroju i tym razem zdecydowały przynajmniej ograniczyć wrogie dla państwa zjawisko. Rozpoczęły się szykany i represje. Jedną z nich było wstrzymanie w okresie zimowym dostaw węgla dla ośrodka. Gdy ks. Blachnicki powiadomił o tym fakcie pielgrzymów, urzędy pocztowe przeżyły koszmar w postaci nadsyłanych z całego kraju paczek z węglem, które po brzegi zapełniły składy i magazyny pokrywając pomieszczenia węglowym pyłem. Perfidny pomysł systemu zawiódł. Mimo różnorakich przeszkód ruch rósł w siłę, a proces odnowy moralnej narodu umacniał się i jak ożywcza fala płynął przez Polskę.
Krucjata Wyzwolenia Człowieka
Reklama
16 października 1978 r. ku zdumieniu świata i radości Polaków kard. Karol Wojtyła został wybrany papieżem, a żegnając rodaków przybyłych na inaugurację pontyfikatu, poprosił o „przeciwstawianie się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa”. Słowa Ojca Świętego Jana Pawła II stały się dla ks. Blachnickiego wielkim wyzwaniem, które natychmiast podjął, zobowiązując się do powołania diakonii wyzwolenia polskiej młodzieży i narodu z nałogów społecznych, zwłaszcza alkoholizmu. Tak więc po Krucjacie Wstrzemięźliwości, misji odnowy przez Ruch Światło-Życie nadszedł dziejowy moment, by przystąpić do mobilizacji wszystkich sił na rzecz wyzwolenia człowieka. Rozpoczęły się konsultacje, w których uczestniczył ks. Zarych. Po jednej z nich obaj kapłani wracali samochodem z Zakroczymia do Krościenka, gdzie od 22 stycznia 1979 r. planowane były rekolekcje diakonii. Właśnie zapadł zimowy zmierzch. Najpierw odmówili Różaniec, po czym zapadli w drzemkę. Byli gdzieś w okolicach Kielc, gdy nagle w ciepłą monotonię wnętrza wdarł się łoskot gniecionej blachy, trzask łamanego drewna i brzęk rozbitych szyb, a przez dziury w oknach, wiatr nawiewał do środka płatki śniegu. Między nimi, kilka centymetrów od ich głów sterczał ostry kikut złamanego dyszla. Ludzka logika jest bezradna wobec faktu, że z wypadku wyszli bez szwanku. Na zewnątrz ujrzeli ogrom zniszczeń i pijanego woźnicę, który z bocznej drogi wyjechał furmanką wprost pod koła samochodu.
To tragiczne zdarzenie stało się bodźcem, by natychmiast wzmóc działania. 25 stycznia 1979 r. zatwierdzono nazwę „Krucjata Wyzwolenia Człowieka” oraz założono Księgę Czynów Wyzwolenia, będącą reakcją narodu na apel Ojca Świętego. Proklamowanie krucjaty odbyło się podczas jego I pielgrzymki do kraju 8 czerwca 1979 r.
W 1982 r. ks. Franciszek Blachnicki, podniesiony dzisiaj do rangi sługi Bożego, wyjeżdża do Calsbergu w Niemczech, gdzie umiera w lutym 1987 r. Ostatnio media podały szokującą, potwierdzoną przez niezależne instytucje informację, że kapłan został otruty. Zbiega się ten fakt w czasie z brutalnym atakiem na pamięć największego Polaka św. Jana Pawła II. W tym kontekście rodzi się pytanie, czy my, katolicy, mamy na tyle determinacji i moralnej siły, by oprzeć się diagnozie wyrażonej kiedyś przez prymasa Stefana Wyszyńskiego: „bo kiedy zechcą zniszczyć ten naród, to zaczną od Kościoła!”?