Kamil Krasowski: Przed nami Modlitewny Wieczór Młodych, tym razem w Zielonej Górze. Z pewnych źródeł już wiemy, że symbolem spotkania będzie kanapa.
Ks. Paweł Grzesiak: Pomysł wynika z bulli papieża Franciszka na Światowe Dni Młodzieży w diecezjach. Organizując Modlitewny Wieczór Młodych, włączamy się w inicjatywę, o którą prosił papież. Każda diecezja robi to według własnego pomysłu. Niektórzy rozdzielają to na 5 różnych wydarzeń, inni na modlitewne czuwanie. My robimy to centralnie, w tym roku w Zielonej Górze. Papież Franciszek w słowie do młodych, mówi, żeby nie pozwolili sobie na to, by usiąść na kanapie i tam spędzić całe życie. Zachęca, by wstać z niej i iść przez życie, a kanapa niech służy tylko do chwilowych przystanków, gdy trzeba po prostu odpocząć.
Reklama
Modlitewny Wieczór Młodych odbędzie się pod hasłem „Nadzieja”. Chodzi o to, że podnosząc się z kanapy, mamy nadzieję na lepsze jutro w osobie Pana Boga. Wydarzenie zapowiada się bardzo ciekawie. Ruszamy w wigilię uroczystości Chrystusa Króla 23 listopada o godz. 16 w parafii Ducha Świętego. Rozpoczynamy tzw. starterem, który będzie polegał na quizie i na zabawach z różnymi drobiazgami i upominkami. Później mamy w planach tzw. kanapówkę, czyli konferencję połączoną ze scenką teatralną, którą przygotuje Diakonia Ewangelizacji Ruchu Światło-Życie. Centralnym punktem będzie Eucharystia. Później będzie jeszcze czas na nabożeństwo pod hasłem „W poszukiwaniu nadziei”, połączone z odnowieniem przyrzeczeń chrzcielnych, bo tam zaczyna się nasza chrześcijańska nadzieja w wymiarze duchowym. Zakończymy ok. godz. 22 koncertem uwielbienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Wspomniał Ksiądz, że papież zachęca młodych, by zeszli z kanapy w poszukiwaniu Boga i nadziei. Jak dziś rozmawiać z dziećmi i młodzieżą o Bogu i wierze? To zapewne nie lada wyzwanie, gdy media głównego nurtu robią Kościołowi zły PR. Co robić, by młodzi chętnie przyjmowali w swoim życiu wartości, które są przekazywane w Kościele?
Myślę, że nie należy potępiać. Często może nam się wydawać, że ktoś, kto nie chodzi na religię, jest zły; nie przygotowuje się do bierzmowania, więc jest zły; nie chodzi do Kościoła to jest zły. Myślę, że dziś młodzi ludzie mają i tak wiele presji na sobie: ze strony otoczenia, w domu, związanej z nauką, korepetycjami, z dodatkowymi zajęciami, itd., że na pewno Kościół nie potrzebuje takiego podejścia do młodego człowieka, aby wywierać na nim presję. Odpowiadając na pytanie, myślę, że trzeba przede wszystkim nawiązywać z młodymi relacje i z nimi rozmawiać. Relacje, ponieważ oni mają tysiące znajomych na Instagramie i obserwujących na TikToku, ale w relacjach czysto ludzkich są często bardzo ubodzy. Więc to, co my możemy dać im jako księża, siostry zakonne, katecheci i katechetki – jako „ludzie Kościoła” – to możemy z nimi nawiązać relacje. Nie mówię tu o relacji przyjacielskiej, bo to nie jest ten poziom, tylko takiej zdrowej relacji jako ten, który lideruje jakiejś wspólnocie czy katecheta, kiedy lideruje na lekcji, kiedy ma przed sobą kilkanaście bądź kilkadziesiąt osób.
Istotna jest rozmowa. Sam doświadczam tego, że program nauczania to bardzo ważna rzecz w katechezie, ale czasami pod wpływem różnych tematów, w zależności, oczywiście, od klasy, są różne pytania. I wtedy nawiązuje się rozmowa, dyskusja. Młody człowiek nie ma często gdzie się wygadać. Może okazać swoją ekspresję np. w Internecie, ale generalnie nie ma za bardzo z kim pogadać, tak od serca. Może być to oczywiście mama, tata, wychowawca, ale czasami to za mało. Dlatego rozmowa jest dobrym punktem wyjścia, aby później ich zaprosić do czegoś więcej.
Reklama
Chyba nieprawdą wydają się stereotypy, że młodzi nie chcą rozmawiać o Bogu i o wierze. Oni poszukują tych wartości.
Myślę, że naszym głównym zadaniem jako „ludzi Kościoła” jest to, aby w młodych ludziach wzbudzić pasję duchowości. A wszystko inne to już jest rzecz wtórna. Obserwując młodzież dzisiaj, widzę, że nie wszyscy mają pasję, że nie wszyscy mają zainteresowania, więc gdzie tutaj jeszcze szukać czegoś związanego z religijnością. Myślę, że gdy mówimy o wierze, dawanym świadectwem musimy w nich wzbudzić pasję ducha, pasję religijności. I to jest nasze główne zadanie, bo, mówiąc trochę literacko, „jak załapią bakcyla”, łatwiej będzie ich później na coś zaprosić. Jednak nie zmienia to faktu, że trudno jest ich dziś zachwycić Panem Bogiem, bo jest tyle bodźców, że Pan Bóg schodzi gdzieś na dalszy plan.
Mimo tego, z roku na rok coraz więcej dzieci i młodzieży uczestniczy w organizowanych przez Was w Domu Młodych w Rokitnie spotkaniach i rekolekcjach. Jak to robicie, że młodzi ludzie za każdym razem chętnie, bez przymusu, odwiedzają to miejsce?
Upatruję w tym łaskę Pana Boga. Mówię to na wielu spotkaniach, wobec wielu ludzi, wszem i wobec, że my nie mamy na to wpływu. My tylko, tak jakby tworzymy przestrzeń i wierzę, że w tej przestrzeni też dobrą atmosferę do wspólnego poznawania się, wzrastania przy Panu Bogu, ale też przy drugim człowieku – koledze, koleżance; animatorze, animatorce. Generalnie to tylko i aż łaska Pana Boga nam w tym pomaga. Dom Młodych jest taką przestrzenią, gdzie młody człowiek może przyjść i odetchnąć. Wiele osób pyta nas, kiedy w końcu będzie jakaś nazwa Domu Młodych. Obecna nazwa tego miejsca wyraża wszystko. To jest „Dom”, czyli miejsce gdzie czuję się dobrze i swobodnie, i mam takie ognisko życia domowego, nie zastąpimy, oczywiście, rodziny, żeby była jasność. I „Młodych”, bo jest przeznaczony dla konkretnej grupy wiekowej. Wierzę, że inicjatywy, które mamy – od najmłodszych dzieci do młodzieży studenckiej – naprawdę zostają w sercu.
Reklama
Dom Młodych to od pewnego czasu prawdziwy fenomen w diecezji. Proszę opowiedzieć, co to za miejsce i jakie wydarzenia w nim organizujecie?
Fenomen domu polega również na tym, że jest konkretnie oddelegowany ksiądz, który tym miejscem się zajmuje, o ten dom się troszczy i tworzy tam dobrą atmosferę. Mówię o ks. Damianie Dropie. Drzwi tego domu są zawsze otwarte – na weekendy, kiedy organizujemy rekolekcje, weekendowe spotkania, ale też w tygodniu, kiedy młody człowiek chce i ma taką potrzebę, ten dom jest zawsze dla niego otwarty.
W Domu Młodych przeprowadzamy wiele serii rekolekcji dla różnych stanówy i grup wiekowych. Najbliższe rekolekcje „Abba Ojcze” to nowość. Do tej pory nie mieliśmy propozycji dla dzieci, więc postanowiliśmy na razie zrobić to pilotażowo. Co ciekawe, w 3-4 dni zapisało się prawie 50 dzieci. Mamy rekolekcje „Córki Króla” (15-17 listopada), kierowane dla dziewcząt od 7 klasy wzwyż. Rekolekcje prowadzone są przez siostry zakonne, więc przekaz dzięki temu też jest bardzo dobry. Organizujemy rekolekcje „Bohaterowie Boga”, dedykowane dla chłopaków. Mamy „Akademię dojrzewania” (6-8 grudnia), przed nami edycja adwentowa, później będzie wielkopostna. Akademia ma też trochę charakter warsztatów z psychologii, ale oczywiście wszystko w kontekście duchowym. Poza tym dom jest otwarty na inne grupy. Rekolekcje przeżywają tu np. członkowie Ruchu Światło-Życie, teraz organizujemy rekolekcje dla szkoły katolickiej z Nowej Soli, a za chwilę dla SP 17 z Zielonej Góry.
Reklama
Czy to, co robicie w Domu Młodych przynosi owoce? Jakie są doświadczenia ludzi młodych związane z tym miejscem, czy młodzież dzieli się swoim świadectwem?
Świadectwa są bardzo pozytywne. Cieszymy się, bo dla nas tak naprawdę największym zwrotem wobec tego co się wydarzyło, jest to, że ten młody człowiek przyjedzie znowu. Nie ma dla nas lepszego prezentu i potwierdzenia, że to, co robimy, ze współpracą z łaską Pana Boga, robimy w porządku.
Z drugiej strony, nie ma lepszej metody przekazywania informacji niż „poczta pantoflowa”. Młodzi po rekolekcjach jadą do swoich wspólnot, do szkoły, do swojej klasy, opowiadają, że weekend spędzili w Rokitnie i często później z nowym kolegą, z nową koleżanką, ponownie przyjeżdżają do Domu Młodych. To jest niesamowite!
W ostatnim czasie dużym zainteresowaniem cieszyły się rekolekcje dla chłopców „Bohaterowie Boga”. Postacie biblijne inspirują młodych?
Myślę, że dobrze pokazane postacie biblijne – nie jako skostniałe relikty przeszłości, ale jako ludzie, którzy przeżywali to samo, co my, mimo że 2 tys. lat temu albo często jeszcze później – mogą inspirować. Każda postać ma coś do powiedzenia młodym ludziom. Każdy, kto przygotowuje się do funkcji lektora w parafii, jest zaproszony, żeby chociaż raz w trakcie swojej rocznej formacji wybrał się na „Bohaterów Boga” i doświadczył tych rekolekcji. Wielu księży wysyła młodych ludzi, którzy przyjeżdżają odmienieni.
„Takie będą Rzeczypospolite jakie młodzieży chowanie” – to sentencja, której i dziś trudno odmówić aktualności. Trudno jest dziś przekazywać młodzieży wiarę w Boga i życiowe wartości? Wasza posługa wśród młodych będzie procentowała w ich przyszłości?
Papież Jan Paweł II mówił, że młodzież jest przyszłością Kościoła, a papież Franciszek zwrócił się do młodzieży, że jesteście przyszłością Kościoła, ale jesteście też „tu i teraz”. Myślę sobie, jakkolwiek to zabrzmi, że młodzież jest bardzo dobrą inwestycją. Kiedy młodzi znajdą swoje miejsce na ziemi, na przykład w Domu Młodych, to niezależnie od tego, czy uczą się w podstawówce, szkole średniej, czy wyjadą na studia, będą wiedzieli, że mogą tam wrócić i jako osoby posługujące przeżywać rekolekcje z lekko młodszymi, ale także są dla nich dedykowane rekolekcje dla studentów. W tamtym roku cieszyły się one dużym zainteresowaniem – uczestniczyło w nich 101 studentów. Młodzi do nas wracają, a to, co robimy, oczywiście procentuje! Klerycy, którzy są dzisiaj na I roku studiów, przeszli przez Dom Młodych. Nie mówimy, że to nasz sukces, ale cieszymy się, że możemy dołożyć cegiełkę, daj Panie Boże, do przyszłych powołań kapłańskich. Często uczestniczymy też w zawarciu sakramentu małżeństwa przez naszych animatorów i tu też swoją cegiełkę dołożyliśmy w tworzeniu pięknych, chrześcijańskich rodzin, opartych na wartościach ewangelicznych. Wierzę, że to nie jest czas bez sensu, on prędzej czy później w życiu młodych zaowocuje!