Żniwa na pustyni
Piramidy, pustynne krajobrazy, palące słońce i ciepłe morze – to pierwsze skojarzenia z Egiptem. Kraj, tak chętnie wybierany na wakacyjne podróże, rozpoczął budowę rolniczego megaprojektu, nazwanego „Nową deltą Nilu”.
Kraj faraonów jest jednym z najbardziej zatłoczonych miejsc na świecie – to najludniejsze państwo arabskie z przyrostem naturalnym, którego Polska i inne kraje Europy mogą tylko pozazdrościć. Jeszcze 30 lat temu nad Nilem żyło nieco ponad 62 mln osób, dziś Egipt może się poszczycić populacją przekraczającą 107 mln obywateli. Tamtejsze Ministerstwo Zdrowia i Ludności szacuje, że na egipskich porodówkach co 15 sekund rodzi się nowe dziecko. W takim tempie wystarczą zaledwie trzy dekady, by Egipcjan było więcej niż np. Rosjan. Gospodarka państwa jednak nie nadąża za lawinowym wzrostem populacji. Szczególnie wrażliwym sektorem jest egipskie rolnictwo. Na pola uprawne nadaje się nie więcej niż 4% powierzchni tego afrykańskiego państwa, są to tereny skupione wokół Nilu (aż 70% gruntów ornych znajduje się w delcie najdłuższej rzeki świata, a 20% w jej dolinie), rzeki, która sprawia, że egipskie pola są bardzo żyzne i zapewniają plon częściej niż raz w roku. Nie zmienia to jednak faktu, że przestrzeni pod uprawy zaczyna brakować. Dlatego coraz częściej egipscy decydenci patrzą pożądliwym wzrokiem na pustynię, która zajmuje ponad 90% obszaru kraju, chcąc zaorać ją na pola uprawne. Czy plany transformacji obszarów pustynnych w grunty orne są mrzonką?
CZYTAJ DALEJ