Odkąd kłamliwa książka J.T.Grossa wywołała "sprawę Jedwabnego"
- do dziś nierozstrzygnięte zostaje pytanie: ilu Żydów zamordowano
w Jedwabnem? Wydawałoby się, że nic prostszego jak podjąć próbę odpowiedzi
na to pytanie poprzez dokonanie ekshumacji zwłok, jak to czyni się
wedle polskiego prawa w podobnych przypadkach. A rozbieżności w podawanych
liczbach są ogromne: są historycy mówiący o kilkudziesięciu osobach
spalonych w stodole, inni mówią o ponad tysiącu... Przynajmniej ta
sprawa może zostać wyjaśniona i to stosunkowo łatwo - niestety, na
przeprowadzenie ekshumacji zwłok nie zgadza się "strona żydowska"
.
W wywiadzie dla KAI z 15 maja br. Ksiądz Prymas Józef
Glemp powiedział m.in.: "Uważam, że należałoby odkryć ten zbiorowy
grób, jaki istnieje nieopodal spalonej stodoły w Jedwabnem, i przekonać
się, ilu jest pomordowanych. Do tego mamy pełne prawo - tak przewiduje
polskie prawo o cmentarzach. Sądzę, że nie jest to nietakt, gdyż
postępujemy zgodnie z obowiązującym prawem. Zostało to jednak zawieszone
na życzenie ´strony żydowskiej´, choć w Polsce nie obowiązuje prawo
żydowskie. Ludzkie szczątki można przecież uszanować, przekładając
je i znów układając z czcią w to samo miejsce. Tak było w wielu miejscach
i w takim postępowaniu nie może być mowy o profanacji".
Właściwie nic dodać, nic ująć, może tylko prócz kilku
jeszcze słów.
Jeśli akurat ta działka zostanie przekazana "stronie
żydowskiej" na cmentarz przed dokonaniem ekshumacji - prawdopodobnie
nigdy nie dowiemy się, ile ofiar naprawdę tam spoczywa. A może o
to właśnie chodzi "stronie żydowskiej"?
I - co to jest właściwie ta "strona żydowska"?
Partnerem dla rządu polskiego nie jest jakaś enigmatyczna "
strona żydowska", ale rząd państwa Izrael. Akurat rząd państwa Izrael
w tej sprawie oficjalnie nie wypowiedział się. "Stroną żydowską"
byłyby więc pewne organizacje żydowskie, działające w różnych krajach,
ale które nie są podmiotami prawa międzynarodowego, więc nie są partnerem
dla rządu polskiego. W międzynarodowym rozproszeniu działają też
rozmaite organizacje Irlandczyków, Włochów, Chińczyków itp., ale
nie one są partnerami do rozmów dla rządu polskiego, ale rządy krajów,
w których ci Irlandczycy, Włosi, Chińczycy itp. żyją.
Kilka lat temu przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych
powołano nawet pełnomocnika ministra ds. kontaktów z diasporą żydowską.
Wzbudziło to falę uzasadnionej krytyki (o ile sobie przypominam,
nie było wówczas nawet pełnomocnika ds. kontaktów z Polonią!): diaspora
żydowska i rozmaite organizacje żydowskie rozsiane po różnych krajach
świata nie są podmiotami prawa międzynarodowego i nie są partnerami
do rozmów dla rządu polskiego. Utworzenie takiego stanowiska w polskim
MSZ stworzyło niebezpieczny precedens: organizacje te mogą odtąd
żądać oficjalnych rozmów z państwem polskim, z jego rządem...
Czy rząd premiera Buzka (do nowych wyborów jest jeszcze
trochę czasu...) podejmie inicjatywę, by zlikwidować ten kuriozalny
w skali światowej urząd (w żadnym państwie UE np. nie ma swego odpowiednika..)?
Bo, jak widać, nie tylko nie przyczynia się on do wzmacniania "strony
polskiej" wobec "strony żydowskiej", ale jakby "stronę polską" osłabia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu