Słaby ciałem.
Przybity do łóżka
jak żebrak podniesiony
znad krawędzi drogi.
Z drzazgą skargi w sercu,
z gorejącą pochodnią bólu.
Namaszczone dłonie
szukają duchowego wsparcia.
Chryste - jak często Swe ręce
odrywasz od krzyża,
by dotknąć moją kruchość
na golgocie samotności.
Już nie jestem człowiekiem
porzuconym, zapomnianym,
ale nasyconym Tobą
do ludzkich granic wyobraźni.
Twoje miłosierdzie
jest jak zorza poranna.
- A Twoja miłość?
- Miłość poszła na krzyż.
Pomóż w rozwoju naszego portalu