O grzechu i uczestnictwie w Eucharystii z ks. dr. Grzegorzem Chojnackim rozmawia Barbara Dziadura
Barbara Dziadura: - Papież Jan Paweł II w liście „Mane nobiscum, Domine” pisze, że Eucharystia jest „wejściem w głęboką komunię z Jezusem”. Na jakich warunkach ta komunia jest możliwa? Czy są w ogóle takie warunki?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ks. dr Grzegorz Chojnacki: - Wydaje mi się, że istnieją dwa najważniejsze warunki, które muszą być spełnione, aby nastąpiła wspomniana komunia osób. Przede wszystkim potrzebny jest akt wiary połączony z aktem woli, aby uznać Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela. Człowiek na drodze poznania naturalnego i nadprzyrodzonego dochodzi do momentu, w którym musi podjąć decyzję fundamentalną, będącą aktem wiary: całym sobą zapraszam Boga do mojego życia, tzn. zapraszam wspólnotę trzech Osób, które udzielają się w moim życiu we właściwy im sposób. Decyzja fundamentalna przypomina trochę koryto rzeki, które musi być wypełnione „wodą” konkretnych decyzji i czynów. W wielu krajach, gdzie chrześcijaństwo straciło siłę pierwotnego zaczynu, nie zwraca się uwagi na to, że decyzja podstawowa opowiedzenia się za Bogiem nie jest przepustką do tego, aby już więcej nie podejmować wysiłku, który wyraża się jak najpełniej w „metanoi”, permanentnym nawracaniu się, tzn. refleksyjnym dążeniu do zmiany myślenia i serca.
Drugim warunkiem, który wypływa z pierwszego, jest odpowiednia dyspozycja każdego człowieka. Bez spełnienia warunku bycia w stanie łaski uświęcającej nie ma możliwości wejścia w komunię z Jezusem, gdyż grzech ciężki - świadome i dobrowolne pełnione zło w poważnej materii skutecznie przerywa więź pomiędzy człowiekiem i Bogiem. Dlatego niemożliwe jest przyjmowanie Eucharystii przez człowieka, który popełnia grzech ciężki i nie chce lub nie może go pokonać, bo tkwi w trwałych strukturach grzechu. Kościołowi bardzo zależy na tym, aby wierzący korzystali jak najczęściej z pokarmu eucharystycznego, dlatego zachęca tych, którzy w danym momencie lub na trwałe nie mogą przystępować do Komunii św. do przyjmowania jej w sposób duchowy, prosząc Boga o siły do zmiany lub uwolnienia się od sytuacji, która zrywa więź z Bogiem. Warto też sobie uświadomić, że tylko Eucharystia daje pełną komunię Jezusa, nie deprecjonując innych możliwości działania Boga na człowieka oraz kontaktu człowieka z Bogiem.
- „W każdej Mszy św. jesteśmy wzywani, by mierzyć się z ideałem komunii, który księga Dziejów Apostolskich przedstawia jako wzór dla Kościoła wszystkich czasów” - pisze Jan Paweł II. O jaki wzór chodzi? Czym dla nas powinno być uczestnictwo w Eucharystii?
Reklama
- Ideał komunii pomiędzy wierzącymi przedstawiony w Dziejach Apostolskich pokazuje żywą obecność Jezusa w Kościele pierwotnym, w którym perspektywa uzdolnienia do czynienia dobra wypływała ze świadomości, że wszyscy zostali zbawieni. Nie trzeba więc było wielkich nakazów i zakazów, aby odkryć potencjał i możliwości, które tkwią w ochrzczonym człowieku. Jesteś zbawiony, więc możesz, a nie musisz, wypełniać przykazania i dążyć do doskonałości i świętości. Ideał komunii pierwszych chrześcijan jest możliwy do realizacji, chociaż droga ta nie jest łatwa. Wystarczy przyjrzeć się listom św. Pawła do różnych wspólnot, aby odkryć, że pierwsi chrześcijanie musieli też borykać się z różnymi trudnościami, które spotykały się z dezaprobatą i napiętnowaniem Apostoła. Stąd też, oprócz wielkiego wołania do chrześcijan o korzystanie z łaski zbawczej, które bije z jego listów, znajdują się w nich upomnienia, aby nie hołdować nieuporządkowanej wolności, lecz w życiu moralnym kierować się zasadą miłości, tzn. służby. Kochać drugiego, tzn. także mu służyć. Dobrze jest sobie uświadomić tę prawdę w dobie, gdy próbuje się zinstrumentalizować człowieka, czyniąc z niego przedmiot do wykorzystania czy pożądania. Eucharystia jest więc przykładem bezinteresownej służby Boga wobec człowieka, która powinna zarazić i przywrócić pierwotną gorliwość w miłowaniu braci i sióstr.
- Czego wymaga od nas komunia braterska, która - jak pisze Jan Paweł II - dokonuje się podczas Eucharystii?
Reklama
- Pochodną komunii z Bogiem jest komunia braterska. Dlatego modlimy się w Modlitwie Pańskiej słowami: „Ojcze nasz”, a nie „mój”, aby zwrócić uwagę na potrzebę podkreślania wymiaru wspólnotowego relacji do Boga. Relacja wertykalna do Boga ma się realizować w relacji horyzontalnej do drugiego człowieka. Nie ma lepszego sprawdzianu miłości do Boga jak miłość bliźniego, co podkreśla św. Jan: „(…) albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20). Chociaż niebezpieczne jest myślenie, że samo zaangażowanie na rzecz człowieka wyczerpuje czy zastępuje nasz wysiłek w poszukiwaniu jedności z Bogiem i jest wystarczającym gwarantem prawdziwej religijności. Kościół bowiem nie jest w pierwszym rzędzie organizacją, która na pierwszym miejscu ma realizacje celów społecznych czy dobroczynnych Eucharystia wskazuje na budowanie Kościoła jako Ciała Mistycznego, w którym każdy z ochrzczonych ma swoje miejsce i swoje zadanie. Brak jakiegoś członka powoduje cierpienie tego Ciała. Kiedy ktoś nie domaga, obowiązkiem wspólnoty jest uzupełnić ten brak, aby każdy, niezależnie, ile wnosi do wspólnoty, mógł w niej zaczerpnąć siły. Komunia braterska domaga się także w razie potrzeby upomnienia z zachowaniem zasad chroniących przed zranieniem i będących znakiem miłości. Obowiązek upominania nie stoi w konflikcie z pojęciem tolerancji, chyba że jest ona pojmowana jako obojętność, tzn. wszystko mi jedno, co inny robi czy myśli, co prowadzi do wypaczenia jej sensu.
- Eucharystia jest źródłem jedności Kościoła. Często jednak ta jedność, tak w wymiarze Kościoła lokalnego, jak i Kościoła powszechnego, jest niszczona, rozbijana. Dlaczego tak się dzieje?
Reklama
- Ktoś napisał, że mamy do czynienia ze „świętym Kościołem grzeszników”. Gdyby nie grzechy i nadużycia oraz źle zrozumiane próby reformy Kościoła, nie byłoby dzisiaj problemów z jego jednością. Widać więc, że jedność jest darem, który należy przyjąć i starannie pielęgnować oraz troszczyć się, aby jej nie niszczyć własnymi pomysłami na Kościół. Nasza refleksja musi ciągle odnosić się do Chrystusa i do Jego wizji Kościoła, pogłębionej przez Tradycję apostolską. Warto odnieść się do współczesnych dwóch ważnych dokumentów Soboru Watykańskiego II, aby zrozumieć istotę Kościoła oraz potrzebę jego jedności. Konstytucja dogmatyczna Lumen gentium jest doskonałym kompendium wszystkich wypowiedzi dogmatycznych i przemyśleń teologicznych na temat genezy, tajemnicy i funkcji Kościoła. Jeśli ktoś ma wątpliwości lub brak wiedzy, jaki powinien być Kościół, może znaleźć w niej odpowiedzi na nurtujące pytania. Jedność nie oznacza uniformizmu, lecz różnorodność opartą na Jezusie Chrystusie, która nie wprowadza polaryzacji, lecz rzeczowy dyskurs i wzajemny szacunek, w przypadku dyferencji odrzucając postawę „wszystko mi jedno”. Podkreśla to druga wspomniana konstytucja duszpasterska Gaudium et spes, która na pierwszym miejscu jest refleksją na temat roli Kościoła w świecie współczesnym. W dobie kryzysu jedności zarówno w Kościele powszechnym, jak i Kościołach lokalnych jedna z jej wypowiedzi może być skuteczną pomocą w prowadzeniu konstruktywnego dialogu: „Kościół na mocy swego posłannictwa, nakazującego mu oświecać orędziem ewangelicznym cały świat i zespolić wszystkich ludzi jakiegokolwiek narodu, plemienia czy kultury w jedność Ducha, staje się znakiem owego braterstwa, które pozwala na szczery dialog i taki dialog utrwala. To zaś wymaga, byśmy przede wszystkim w samym Kościele dbali o wzajemny szacunek, poważanie i zgodę, dopuszczając uzasadnioną różnicę, by tym owocniejsza była wymiana poglądów między wszystkimi, którzy tworzą jeden Lud Boży, zarówno pasterze, jak i ogół wiernych. Silniejsze jest bowiem to, co wiernych łączy, niż to, co dzieli: niech w rzeczach koniecznych będzie jedność, we wątpliwych wolność, a we wszystkich miłość” (GS, pkt 92).
- Słabość człowieka sprawia, że często czyni on zło, którego nie chce, a nie dobro, którego pragnie. Jak radzić sobie z własną słabością? Gdzie szukać sił do czynienia dobra?
Jak przywracać utraconą jedność Kościoła?
- W kwestii wolności człowieka, jego odpowiedzialności za czyny i słabości etyka katolicka odwołuje się do pojęcia indeterminizmu umiarkowanego. Już Biblia mówi o tym, że człowiek posiada w sobie dar wolności, bo bez niej nie można mówić o odpowiedzialności. Wolność jest więc podstawową przesłanką czynu. Jesteśmy więc wolni, jednak nie absolutnie. Pojawia się tu „ale”. Nie posiadamy wolności doskonałej, nasza natura została zraniona grzechem pierworodnym, który osłabił nasz rozum i naszą wolę. Poza tym żyjemy w konkretnych warunkach społecznych, geofizycznych, mamy uwarunkowania genetyczne. Konstytucja Gaudium et spes wskazuje na jedno z tych uwarunkowań w następujący sposób: „Jeśli osoby ludzkie wiele otrzymują od życia społecznego przy spełnianiu swego powołania, również religijnego, to jednak nie da się zaprzeczyć, że ludzie są często odciągani od dobrego, a popychani ku złemu przez warunki społeczne, w których żyją i w które wrośnięci są od dziecka” (pkt 25). To wszystko sprawia, że możemy mówić o niezależności umiarkowanej, która jednak nie usprawiedliwia nas do przyjęcia postawy: „Jakim mnie, Boże, stworzyłeś, takim mnie masz”. Słabość i wszelkie uwarunkowania należy świadomie przyjąć, bo są one częścią mądrości Bożej i planu Boga wobec człowieka zgodnie z myślą św. Pawła: „Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9). Próby zaprzeczania lub wypierania jej prowadzą do stanów zwątpienia w sens wysiłku lub też do indyferentnej postawy wobec Boga.
Słabość człowieka jest widoczna w wypełnianiu przykazań prawa moralnego. Obecnie widoczna jest postawa, która stawia słabości i osobiste trudności na równi lub nawet ponad prawo moralne, próbując je zmienić. Prowadzi to do relatywizmu moralnego i skrajnego indywidualizmu, jakby istniała jakaś stopniowość prawa. Etyka katolicka uwzględnia indywidualne trudności w wypełnianiu prawa poprzez takie możliwości, jak dyspensa czy panująca od samego początku Kościoła praktyka „epikei”, czyli rozluźnienia prawa do konkretnej sytuacji. Pomoc w takich sytuacjach mogą udzielić duszpasterze i spowiednicy, od których wymaga się permanentnej formacji, aby nie popełniali błędów na skutek zawinionej ignorancji. Oprócz tego ciągle formowane sumienie będzie „kompasem” w pokonywaniu słabości i konfliktów moralnych oraz motorem do czynienia dobra. Pomoże ono też uznać grzechy przeciwko jedności Kościoła, które są najczęściej skutkami ludzkiej pychy i stawiania siebie na pierwszym miejscu.
- Dziękuję za rozmowę.