Reklama

Mój Kościół

Z Michałem Blicharczykiem, absolwentem Papieskiego Fakultetu Teologicznego we Wrocławiu, rozmawia Anna Bensz-Idziak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Bensz-Idziak: - „Kościół to my”. Czy tak jest w praktyce?

Reklama

Michał Blicharczyk: - Tu nie ma podziału na teorię i praktykę. Tak po prostu jest. Kościół to po prostu my. Etymologicznie „Kościół” to społeczność wezwanych. Wezwanie zakłada, że ktoś wzywa, a odpowiedzią na to wezwanie jest właśnie bycie w Kościele.
Ale wolałbym mówić o moim własnym doświadczeniu Kościoła. Najbardziej fascynuje mnie w nim ta jedność w różnorodności.
Pamiętam Rok Święty 2000 we Włoszech. Nigdy w życiu nie doświadczyłem takiej różnorodności właśnie. Tyle kultur, cywilizacji, języków, mentalności, temperamentów - a wyraźnie panował jeden duch. Ta różnorodność to niesamowite bogactwo Kościoła. Ileż my się możemy od siebie nawzajem uczyć, wspierać, świadczyć!
Mój Kościół to także Kościół polski. Cudowne postaci i wspaniałe wydarzenia, dzięki którym w każdym miejscu świata mogę z dumą mówić, że jestem Polakiem, dzięki którym łatwiej mi będzie zaszczepiać w moim 3-letnim synku patriotyzm.
Mój Kościół w praktyce to ten Kościół zielonogórski. To zawsze otwarta konkatedra. To mój kościół, do którego chodzę z rodziną na Mszę św. Latem jest w nim bardzo duszno, jest nieprzyjemny pogłos, ale za to są w nim bardzo ciekawe stacje drogi krzyżowej, a podczas Triduum Paschalnego mogę uczestniczyć w pięknie przygotowanej liturgii. Do Komunii zawsze idę do ks. Radka, bo on robi krzyżyk na czole Maciusia - a to dla niego bardzo ważne. Przy okazji mam mały apel do naszych księży. Proszę wielebnych, zazwyczaj, jeśli rodzic przyjmuje Komunię z dzieckiem na rękach, to nie po to, by się nim pochwalić. Wystarczy jeden gest - krzyżyk na czole i nawet małe dziecko zaczyna czuć, że w czymś uczestniczy, a nie tylko jest z rodzicami.
Mój Kościół w praktyce to także wsparcie modlitewne. Modlę się za wiele osób, wiele osób modli się za mnie.
Mój Kościół w praktyce to niezapomniany pierwszy telefon do proboszcza w Dębnie Podhalańskim z zapytaniem, czy możemy z moją narzeczoną wziąć ślub w tamtejszym starym, drewnianym, góralskim kościółku. Proboszcz nie tylko pozwolił, ale i namawiał, zapraszał i proponował, gdzie można zrobić przyjęcie weselne. Mało tego - dzień przed ślubem oddał nam klucze do kościoła (zabytek klasy 0!), byśmy sobie go przygotowali tak, jak chcemy. To jest mój Kościół w praktyce.

- Jakie miejsce w strukturach współczesnej parafii zajmuje, Pana zdaniem, głęboko wierzący człowiek świecki? Jaką odgrywa w niej rolę?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Stymulującą. Głęboko wierzący człowiek to świadek. A niczego tak bardzo nie potrzebujemy jak świadectwa. Ja potrzebuję go jak powietrza, bo zbyt wiele w moim życiu pojawiło się antyświadectw, zbyt wiele zasiały niepokoju, wątpliwości. Myślę więc, że świadek w parafii to ktoś, kto daje natchnienie, wolę i siłę do działania zarówno świeckim, jak duchownym.
Taka wewnętrznie natchniona parafia promieniuje na zewnątrz. Taka wspólnota jest twórcza, misyjna, żywa. W praktyce jest różnie. Mam wrażenie, że zbyt często parafia ogranicza się do sprawnego zarządzania, organizowania itp. A tak bardzo brakuje nam mistyków, przewodników duchowych, spowiedników.

- Jak odnajduje się Pan w strukturach swojej parafii?

Reklama

- Ups! Mój proboszcz będzie to czytał. Muszę być ostrożny... A tak poważnie - to się nie odnajduję. Problem jest we mnie. Mieszkam tu dopiero od 6 lat. A z natury strasznie trudno wnikam w nowe społeczności. Zawsze byłem takim trochę outsiderem. Poza tym jestem chorobliwie wręcz wstydliwy. Wiem, że to wszystko jakoś gryzie się z pojęciem Kościoła jako wspólnoty, ale jak mawiają górale: „Jakiego mnie, Boze, stwozyłeś, takiego mos”.
Przyznaję - w mojej parafii jestem biorcą. Kiedyś chciałem przynajmniej służyć do Mszy św. Jestem lektorem. Ale lektorów w mojej parafii jak „mrówków”, więc postanowiłem nie robić większego tłoku przy ołtarzu.

- Jaką rolę odgrywa w Pana życiu Ruch Światło-Życie?

- Fundamentalną. To tam moja wiara się ugruntowywała. To tam poznałem fantastycznych ludzi. To tam doświadczałem Boga w różny sposób. To tam poznawałem sam siebie. No i - co najważniejsze - na oazie poznałem moją żonę.
Widziałem lub działałem wcześniej w wielu ruchach czy wspólnotach, ale tak gruntownie przemyślanej, zorganizowanej i jednocześnie uduchowionej formacji jak w Ruchu Światło-Życie nie znalazłem. To jest kapitalna propozycja i dla dzieci, i dla młodzieży, i dla dorosłych. Rodzice! Wysyłajcie na oazy swoje pociechy i razem módlmy się o dobrych moderatorów i animatorów.

- Kto tworzy wspólnotę, do której obecnie Pan należy?

Reklama

- Jesteśmy oazowiczami. Ruch Światło-Życie ma pewien słaby punkt. Chodzi o kontynuację formacji po zakończeniu oazy młodzieżowej. Młodzi po prostu nie przechodzą do oazy rodzin. Wydaje mi się, że to nie jest ich wina. Po prostu w pewnym momencie są za starzy na młodzież, a za młodzi na rodziny. 6 lat temu postanowiliśmy zagospodarować ten newralgiczny punkt. Stworzyliśmy taki swoisty bufor. Byliśmy po studiach, wkraczaliśmy w dorosłe życie, powoli zakładaliśmy rodziny. Teraz pojawiły się dzieci i jest trudniej. Już jest czas na to, do czego powołaliśmy naszą wspólnotę. Czas na przejście do oazy rodzin. Ale jakoś nie jest łatwo. Wciąż stoimy w rozkroku, a - jak wiadomo - w tej pozycji długo się nie wytrwa. Na szczęście mamy swojego duchowego opiekuna. Księdza katolickiego. Starego oazowicza. Jest z nami zawsze, na każdym spotkaniu.
Raz w miesiącu staramy się mieć Mszę św. i raz w miesiącu mamy spotkanie formacyjne. Tu przy okazji bardzo chcę podziękować Siostrom Prezentkom z parafii pw. Ducha Świętego za udostępnianie nam swojej kaplicy. Zawsze przyjmują nas z uśmiechem. To też mój Kościół w praktyce.

- Pana rodzina to Kościół. Jakie to ma znaczenie w codziennym życiu?

Reklama

- Właściwie żadne. Gdybym nie był w Kościele, też starałbym się być coraz lepszym mężem dla mojej żony. Też starałbym się być coraz lepszym tatą dla mojego synka. Myślę, że bycie człowiekiem wierzącym, bycie w Kościele to nie jest patent na udane życie rodzinne. Niestety, zbyt wiele - wydawałoby się „Bożych” - małżeństw, rodzin rozpadło się, raniąc dzieci i małżonków.
Za to na pewno Kościół proponuje pewną sprawdzoną drogę. Wrócę tu do pierwszego pytania. Kościół to społeczność wezwanych. Mnie i moją żonę wezwał Najwyższy i chce nas poprowadzić przez życie. No to Mu zaufaliśmy. On zaufał nam. I w tej relacji zawieść możemy tylko my. On daje nam wszystko, co trzeba: wiarę, Kościół, czyli świadków, i kontakt ze sobą 24 godziny na dobę. No właśnie, potrzebni są nam świadkowie. Również ci wyniesieni na ołtarze. Ciekawy jest fakt, że dopiero 5 lat temu Kościół beatyfikował pierwsze w swojej historii małżeństwo - żonę i męża jednocześnie. Maria i Luigi Beltrame Quattrocchi są pierwszymi małżonkami wyniesionymi na ołtarze, dla których małżeństwo było drogą do świętości. Czytamy o nich z żoną i uczymy się od nich zwyczajnego małżeńskiego życia w nadziei, że i my damy radę. Choć i tu pojawia się mała rysa, bo Quattrocchi w pewnym momencie swojego małżeństwa postanowili „rozdzielić łoże”. Dla niektórych to może być niezrozumiałe. Sygnał, że seks w małżeństwie to coś, co przeszkadza w drodze ku świętości. W ogóle mam wrażenie, że Kościół ma problem z seksem. Ale to temat na inną rozmowę. Czekamy więc na beatyfikację małżeństw, które łoża nie rozdzielały. O ile wiem - czekają już w kolejce.
A wracając do mojej rodziny. Wiarę traktujemy poważnie. Maciuś od początku chodzi z nami na Msze św. Co wieczór składa rączki, robi znak krzyża i się modli. Widzi też, jak my się modlimy. I znowu dotykamy tematu świadectwa. Moja żona jest dla mnie świadkiem, ja staram się być świadkiem dla niej. Czasami różnie nam to wychodzi, czasami jest nam trudno, ale czujemy się za siebie odpowiedzialni. To jest właśnie dla mnie ten eklezjalny wymiar życia rodzinnego.

- Ukończył Pan studia teologiczne. Co dały Panu te studia? Czy zmieniły widzenie i rozumienie Kościoła?

- Dla mnie studiowanie to nie jest zdobywanie wiedzy. Boże, chroń mnie przed magistrami, którzy uważają, że posiedli wiedzę! Studia mają uczyć stawiać pytania i szukać na nie odpowiedzi. Skończyłem studia teologiczne, ale pracę magisterską napisałem z filozofii - o prawdzie. A prawda jest taka, że Kościół jest i święty, i grzeszny. Głosi odważnie prawdę, a jednocześnie czasami prawdy się boi. Raz jestem z Kościoła dumny, a raz się za niego wstydzę. Ale to mój Kościół. Bronię go przed atakami ludzi spoza niego, a jednocześnie, będąc wśród ludzi Kościoła, czasami go krytykuję.
A jeśli chodzi o chęć zmieniania Kościoła (co jest bardzo popularne zwłaszcza wśród ludzi spoza Kościoła), to wiem, że możliwe są tylko dwie drogi: droga św. Franciszka i droga Marcina Lutra. Marcin Luter chciał zmienić Kościół, żądając od niego zmian. Św. Franciszek zmienił Kościół, zmieniając siebie. Osobiście polecam tę drugą drogę.

- Dziękuję za rozmowę.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak naprawdę jest w czyśćcu? Poznaj kilka wizji od św. Faustyny!

[ TEMATY ]

duchowość

czyściec

Adobe Stock

Dusze czyśćcowe, płaskorzeźba z kościła Herz Jesu w Wiedniu

Dusze czyśćcowe, płaskorzeźba z kościła Herz Jesu w Wiedniu

Każdy z nas ma chwile, w których zadaje sobie pytanie: co będzie po śmierci? Od razu niebo, a może najpierw czyściec? Jeśli tak, to jak tam jest? To aż tak bolesna rzeczywistość? Poznaj kilka cytatów z Dzienniczka św. Faustyny mówiących o wizji czyśćca.

Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział: Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe (Dz. 20).
CZYTAJ DALEJ

Niebo jest dla wszystkich

2025-11-01 08:59

[ TEMATY ]

uroczystość Wszystkich Świętych

1 listopada

Adobe Stock

1 listopada Kościół wskazuje, że świętość nie jest ograniczona przez granice geograficzne czy językowe. „Uroczystość przypomina zwłaszcza każdemu wierzącemu i każdemu z nas, że świętość jest nie tylko dla innych, ale jest powołaniem każdej osoby ochrzczonej. Niebo jest dla wszystkich, a takie przesłanie, to radosne przesłanie” – powiedział w wywiadzie dla mediów watykańskich ks. Bogusław Turek CSMA, podsekretarz Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych.

O wielkiej szansie jaką dają odpusty, fenomenie świętości poddawanym lepszej weryfikacji i procesach kanonizacyjnych pokolenia milenialsów.
CZYTAJ DALEJ

Kudowa-Zdrój. Kaplica, w której spoczywa trzydzieści tysięcy istnień

2025-11-02 00:00

[ TEMATY ]

Kudowa Zdrój

ks. Romuald Brudnowski

kaplica czaszek

Archiwum parafii Św. Bartłomieja w Kudowie-Zdroju

Wnętrze Kaplicy Czaszek w Kudowie-Zdroju – Czermnej. W centrum ołtarz z krucyfiksem, otoczony ścianami z ludzkich kości i czaszek, ułożonych z niezwykłym szacunkiem dla zmarłych.

Wnętrze Kaplicy Czaszek w Kudowie-Zdroju – Czermnej. W centrum ołtarz z krucyfiksem, otoczony ścianami z ludzkich kości i czaszek, ułożonych z niezwykłym szacunkiem dla zmarłych.

W najstarszej dzielnicy kudowskiego kurortu - Czermnej, znajduje się miejsce, gdzie cisza ma głos, a spojrzenie w śmierć staje się lekcją życia. Kaplica Czaszek nie straszy, ona wzywa do refleksji, by wśród tysięcy czaszek dostrzec znak nadziei, który prowadzi ku Zmartwychwstaniu.

Oprócz walorów uzdrowiskowych Kudowa słynie z jeszcze jednego powodu. To właśnie tutaj w drugiej połowie XVIII wieku, dzięki niezwykłemu kapłanowi ks. Václavowi Tomáškowi, powstała jedyna w Polsce Kaplica Czaszek. Choć podobnych miejsc na świecie jest kilka, ta dolnośląska wyróżnia się sakralnym charakterem i przesłaniem skupionym na Jezusie Cierpiącym i Zmartwychwstałym.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję