Reklama

Raczej umrzeć niż zgrzeszyć

21 maja w auli Wyższego Seminarium Duchownego w Toruniu odbył się ostatni wykład otwarty z tegorocznego cyklu „Ty darzysz łaską siedemkroć. Dary Ducha Świętego odczytane dzisiaj”. Wygłosił go ks. dr hab. Mirosław Mróz, kierownik Zakładu Teologii Moralnej i Katolickiej Nauki Społecznej Wydziału Teologicznego UMK. Swoje wystąpienie, któremu nadał tytuł: „Bądź posłuszny bojaźni Pana i nie przystępuj do Niego z sercem dwoistym (Syr 1, 28)”, poświęcił darowi bojaźni Bożej

Niedziela toruńska 24/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Człowiek współczesny, choć wyposażony w najnowsze zdobycze cywilizacji, nie przestaje się lękać. Nieprzypadkowo Jan Paweł II w 1978 r. rozpoczął swój pontyfikat od wezwania: „Nie lękajcie się!”. Z drugiej strony, człowiek nie chce okazać, że się czegokolwiek boi. Benedykt XVI w encyklice „Spes salvi” pisze, iż dziś obowiązuje maskowanie lęków, okazywanie urzędowego optymizmu i beztroski w obliczu realnych problemów, wiara w postęp, który wyeliminuje wszystkie źródła niepokoju. Dziś bardziej sen z oczu spędza myśl, co powiedzą o mnie ludzie (zwłaszcza mass media), niż perspektywa konfrontacji słów i czynów z prawdą.
Niekiedy zaznacza się inna postawa, którą Papież określa mianem niechrześcijańskiego stoicyzmu. Jest ona próbą opanowania swych uczuć i namiętności (w tym lęków) własnymi siłami, stanowi wyraz podszytego pychą pragnienia samowystarczalności.

Bać się utraty przyjaźni Boga

Reklama

W klasycznej teologii pytanie o lęk stawia się w kontekście „porządku bojaźni” (św. Tomasz z Akwinu). Bojaźń może być uporządkowana lub nieuporządkowana. Może sprowadzać się do postawy respektu i obawy, w której Bóg jest postrzegany jako prześladowca, ktoś, kto ogranicza, kontroluje, kto w gruncie rzeczy jest nieszczęściem człowieka. Ten obraz Boga - wcale nie tak rzadki - stanowi wypaczenie tego, kim jest Bóg chrześcijan. To obraz prawdziwie pogański.
Bojaźń może jednak polegać na czymś zupełnie innym. Człowiek może się lękać nie Boga, lecz ostatecznego niebezpieczeństwa - możliwości zgrzeszenia. Gdybyśmy potrafili sobie w pełni uświadomić, czym jest grzech, myśl ta odbierałaby nam sen w nocy i przyprawiała o nieustanne drżenie.
Na tym polega dar bojaźni Bożej. Jest nim rozbudzona świadomość, że grzech jest największym nieszczęściem, które może mnie dotknąć. Jak tę prawdę uzmysłowić człowiekowi, w którym zanikło poczucie grzechu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dary Ducha Świętego a cnoty

Żeby zrozumieć, czym są dary Ducha Świętego, trzeba mieć świadomość, że odpowiadają one budującym się w nas cnotom naturalnym. Cnota to stan, w którym człowiek jest ukierunkowany na cel ostateczny - Boga. Można ją porównać do wioseł, które popychają łódź naszego życia ku zbawieniu. Są one jednak bardzo kruche, gdyż są wytworem ludzkim, podatnym na słabość woli, brak systematyczności, niekonsekwencję. Dlatego też tak kierowana łódź potrzebuje jeszcze masztu, żagla i... podmuchu, który wesprze i ukierunkuje wysiłek wiosłowania. Tam, gdzie wędrówka ku celowi ostatecznemu opiera się tylko na wysiłku naturalnym (budowaniu cnót), tam człowiek może jeszcze odczuwać trud, przeżywać swe życie jako pasmo gorzkich doświadczeń, które trzeba jakoś przetrzymać. Tam, gdzie człowiek otwiera się na ów podmuch, na dar Ducha Świętego, tam wszystkie wyrzeczenia stają się proste. Człowiek napełniony darami Ducha Świętego w niezrozumiały dla otoczenia sposób staje się radosny.
Realizacja cnót bazuje na naturalnej skłonności ku dobremu, która została jednak częściowo zatarta przez grzech pierworodny. I w tę właśnie przestrzeń wchodzi ze swymi darami Duch Święty, by nas wesprzeć w słabości.

Bojaźń Boża rodzi radość

Reklama

Na jakiej cnocie opiera się dar bojaźni Bożej? Na cnocie nadziei. Nadzieja to coś szczególnego dla człowieka, który jest bytem w drodze, ukierunkowanym na pewien cel, oby adekwatny do przepełniającego go pragnienia pełnego szczęścia, czyli zjednoczenia z Bogiem. Człowiek często jednak odwraca się od celu ostatecznego ku rozmaitym celom cząstkowym, niezdolnym napełnić go szczęściem. Ten odwrót to nic innego, jak grzech, dążenie ku niespełnieniu, nicości.
Skąd w człowieku ta skłonność do odwracania się? Stąd, że kiedyś miał miejsce grzech pierworodny, iż „pękł węzeł pierwotnej sprawiedliwości” (św. Tomasz z Akwinu), który „na sztywno” trzymał nas na właściwym kursie. Cnota nadziei to ponowne zawiązanie tego węzła tak silne, że odwrócenie się ku niespełnieniu staje się coraz mniej prawdopodobne. Kiedyś ktoś zwrócił uwagę na fakt, że Chrystus zanim poszedł ku męce, śmierci i zmartwychwstaniu pozwolił się skrępować. My też mamy się przywiązać do krzyża. Jednak ręce przywiązane do krzyża bolą. Dar bojaźni Bożej daje im ożywczy powiew, łagodzi ból, uzdalnia, by wśród cierpień i przeciwności mówić to, co w obozie koncentracyjnym w Dachau napisał patron toruńskiego seminarium, bł. ks. Stefan Wincenty Frelichowski: „Radosnym, Panie...”.

Strach czy bojaźń?

Nawet wówczas, gdy człowiek „przywiąże się” do krzyża, pozostaje w nim możliwość zgrzeszenia. Może ona wyzwolić w człowieku reakcję dwojakiego rodzaju. W pierwszym przypadku człowiek skupia się na sobie; boi się utraty życia wiecznego, boi się tego, co określa jako „karę Bożą”. W drugim przypadku obawa dotyczy nie utraty nieba jako nagrody za cnotę, lecz możliwości utraty przyjaźni z Bogiem. Tej przyjaźni, która jest cudem miłości, gdyż rodzi się między wszechpotężnym Stwórcą a bytem tak kruchym i ulotnym, jakim jest człowiek.
Człowiekiem ogarniętym bojaźnią Bożą nie kieruje już strachem sługi, który boi się utracić swą ciężko zapracowaną nagrodę, lecz bojaźnią synowską, obawą przed zachwianiem relacji przyjaźni i miłości z Bogiem.

Rok wykładów za nami

Kiedy dowiedziałem się, że tegoroczny cykl wykładów otwartych będzie dotyczył darów Ducha Świętego, ucieszyłem się. Tak jak wielu chrześcijan, mam poczucie, że Duch Święty jest „wielkim nieobecnym” w moim życiu, nie zdaję sobie sprawy, jak może działać we mnie. W poprzednich latach na wykłady regularnie przychodziło ponad sto osób. Niestety, w tym roku liczba ta najczęściej oscylowała w granicach 20-30 słuchaczy. Tak też było na ostatnim wykładzie ks. dr. hab. Mroza.
Organizatorzy, zniechęceni małym zainteresowaniem, myślą o zawieszeniu wykładów, inicjatywy o dwunastoletniej tradycji. Szkoda, gdyż są potrzebne. Dlatego też ośmielam się zaapelować: zamiast rezygnować z tej pożytecznej inicjatywy, może lepiej byłoby pomyśleć, jaki wybrać temat całoroczny, by jak najpełniej odpowiadał na potrzeby słuchaczy oraz jak te wykłady rozreklamować? Dla wielu osób bowiem stanowią okazję uzupełnienia wiedzy religijnej, otwarcia myśli i serc na nowe horyzonty.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kiedy dym stanie się biały?

2025-05-07 11:45

[ TEMATY ]

konklawe

komin

Adobe Stock

Na kongregacjach generalnych przed konklawe ścierały się bardzo różne opinie. Jednak w Kaplicy Sykstyńskiej od dzisiaj sprawy mogą potoczyć się szybciej niż się spodziewamy. Nawet niezwykle dynamiczne konklawe z 1978 r. potrzebowało tylko ośmiu głosów, aby wybrać papieża.

Nowy papież powinien być „prawdziwym duszpasterzem” i przywódcą, który wie, jak „wyjść poza granice Kościoła katolickiego, promując dialog i budowanie relacji z innymi światami religijnymi i kulturowymi”. Takie dość banalne zdania można było znaleźć w codziennych komunikatach watykańskiego biura prasowego, które miały informować opinię publiczną o tematach poruszanych przez kardynałów na kongregacjach generalnych.
CZYTAJ DALEJ

Zabójstwo na Uniwersytecie Warszawskim: nie żyje portierka, ochroniarz w stanie krytycznym

2025-05-07 20:36

[ TEMATY ]

Warszawa

zabójstwo

PAP/PAP

Portierka zaatakowana przez 22-letniego sprawcę na kampusie UW miała ponad 60 lat. Ranny został także ochroniarz, który jest w stanie krytycznym – dowiedziała się PAP.

O godz. 18.40 na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego przy Krakowskim Przedmieściu doszło do wydarzenia o charakterze kryminalnym – powiedział PAP kom. Rafał Rutkowski z Komendy Stołecznej Policji.
CZYTAJ DALEJ

Kapłan rodzi się z miłości, nie z obowiązku czy przymusu

2025-05-08 09:19

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Kapłan rodzi się z miłości, nie z obowiązku czy przymusu. O miłość zaś trzeba zabiegać. Trzeba o nią prosić i troszczyć się, kiedy zaczyna kiełkować, aby się pięknie i bujnie rozwijała.

Jezus powiedział: «Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy».
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję