Reklama

„Mewa”, czyli „Czajka”

Gorzowscy miłośnicy klasyki teatralnej, a jest ich niemało, mają okazję do obejrzenia spektaklu, który może spełnić wymagania nawet najwybredniejszych z nich. Agnieszka Lipiec-Wróblewska wyreżyserowała na gorzowskiej scenie słynną „Mewę” Antoniego Czechowa w sposób nowoczesny i pomysłowy, nie naruszając jednocześnie jej klasycznych, uniwersalnych walorów

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 43/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Znamy wielu, a sami się do nich zaliczamy, teatromanów zmęczonych już jałowymi, przeprowadzonymi na siłę eksperymentami realizatorskimi, którzy są w stanie zaakceptować nawet odpowiedni kwant spektakli o charakterze rozrywkowym w repertuarze sceny, natomiast uporczywe „gwałcenie” klasyki pod pretekstem jej uaktualniania uważają za swoiste barbarzyństwo. Dlatego też z uznaniem powitaliśmy przedstawienie koncepcyjnie i myślowo spójne, sprawnie wyreżyserowane, z funkcjonalną scenografią i klimatyczną, stylizowaną muzyką, a do tego zagrane bardziej niż przyzwoicie. Przy tym nienaruszające autorskiego przesłania, a jednak odczytane na nowo i przez to aktualne, aktualnością klasycznego wszak kulturowo i psychologicznie nośnego uniwersalizmu. Dramaty Czechowa tchnące życiową i filozoficzną mądrością
pisane z psychologicznym, z lekka ironicznym dystansem mają właśnie ów niezaprzeczalny klasyczny walor. Gorzowski spektakl zatytułowany „Czajka. Portrety miłości” (wg „Mewy” w przekładzie Natalii Gałczyńskiej) pokazuje destrukcyjną siłę miłości w pozornie sennej, dusznej, letniskowej atmosferze i „igraszki zawistnego losu” z tragicznym finałem w tle, a jego dodatkowym walorem jest ów autorski teatralno-literacki entourage. Agnieszka Lipiec-Wróblewska w sposób przemyślany poprowadziła gorzowski zespół aktorski, grając emocjami i w sposób mistrzowski je zagęszczając - aż do owego tragicznego finału. Niebagatelną rzeczą jest tu tzw. trafność obsadowa, która w dużej mierze przyczyniła się do niewątpliwej atrakcyjności tego przedstawienia. Tak oto brawurowa Marzena Wieczorek ukazuje w pełni możliwości swojego warsztatu jako sceniczna Irena Arkadina-Trieplewa. Gra aktorkę, matkę i kochankę, jeszcze atrakcyjną, a już zgorzkniałą i schyłkową, jakby przeczuwającą, ale i przyczyniającą się, a może tylko bezradną wobec tragedii. Znakomity jak zwykle Michał Anioł (Piotr Sorin) prezentuje aktorski kunszt wysokiej próby jako ostoja scenicznego ładu, uosobienie łagodności i banalności bytowania. Nieomal cały zespół aktorski z Karoliną Miłkowską (Masza), Bogumiłą Jędrzejczyk (Paulina), Włodzimierzem Chomiakiem (Konstanty Trieplew), Przemysławem Kapsą (Trigorin) i Cezarym Żołyńskim (lekarz Dorn) można, jednym tchem wymieniając, pochwalić za twórczy wkład w to sceniczne przedsięwzięcie. Zawodzi jedynie Adrianna Góralska (Nina) do tej pory przez nas chwalona, której kolejne postaci sceniczne okazują się do siebie niebezpiecznie podobne. No i Artur Nełkowski (nauczyciel) wyraźnie odstający od reszty zespołu, nieradzący sobie z dość prostym zadaniem aktorskim. Nie byłoby oczywiście tej w pełni udanej inscenizacji Czechowa, gdyby nie scenografia doświadczonej Agnieszki Zawadowskiej. Scenografia oszczędna, wręcz ascetyczna, pomysłowa, na poły industrialna i funkcjonalna niezwykle. Całość dodatkowo świetnie wspomagana światłem. Należy wspomnieć również o kostiumach stylizowanych na epokę dość swobodnie i jednocześnie odważnie, współcześnie skrojonych. I wreszcie muzyka młodego Kuby Kapsy zaskakująco dojrzała, w miarę dynamiczna i liryczna, pastelowa i subtelna, w klimacie XIX-wiecznej pianistyki rosyjskiej. Słowem przedsięwzięcie teatralne niezwykle udane (brawo!), którego żaden miłośnik teatru przegapić nie powinien. Polecamy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników. Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę... Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego. W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.
CZYTAJ DALEJ

Jeden z kardynałów na konklawe "poratował" przyszłego papieża... cukierkami

2025-05-14 14:30

[ TEMATY ]

konklawe

kard. Luis Antonio Tagle

cukierki

Papież Leon XIV

Adobe Stock

Kard. Tagle miał "poratować" przyszłego papieża... cukierkami

Kard. Tagle miał poratować przyszłego papieża... cukierkami

Filipiński kardynał Luis Antonio Tagle w szczególny sposób wspierał papieża Leona XIV na finiszu konklawe. Kard. Tagle powiedział na konferencji prasowej w Rzymie, że kiedy kard. Robert Francis Prevost, który siedział obok niego na konklawe, zdał sobie sprawę podczas liczenia głosów, że zostanie wybrany, zaczął ciężko oddychać, dlatego zaproponował przyszłemu papieżowi słodycze.

„Zawsze mam przy sobie słodycze. Kard. Prevost siedział obok mnie. Kiedy usłyszałem, że ciężko oddycha, zapytałem go: 'Chcesz cukierka? A on odpowiedział: 'Dobrze, daj mi jednego, proszę'”. To był jego „pierwszy `akt miłosierdzia` wobec nowego papieża”, zażartował kard. Tagle, który przed konklawe sam był typowany jako potencjalny następca zmarłego papieża Franciszka.
CZYTAJ DALEJ

Ze św. Andrzejem Bobolą w służbie prawdzie

2025-05-15 20:30

[ TEMATY ]

Warszawa

abp Wacław Depo

relikwie

św. Andrzej Bobola

Łukasz Krzysztofka

Instytut i Tygodnik „Niedziela” zyskały wyjątkowego orędownika. W czasie uroczystej Mszy św. pod przewodnictwem abp. Wacława Depo, metropolity częstochowskiego, w sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie relikwie męczennika w wigilię jego liturgicznej uroczystości przekazał o. Paweł Bucki SJ, proboszcz parafii.

Relikwie będą umieszczone w redakcyjnej kaplicy w Częstochowie, w której znajdują się także relikwie św. Franciszka Salezego, bł. kard. Stefana Wyszyńskiego i bł. ks. Jerzego Popiełuszki.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję