13. Niedziela Zwykła „A”
2 Krl 4, 8-11.14-16a; Mt 10, 37-42
Jeżeli o Ewangelii mówimy „Dobra Nowina”, to dzisiejsza perykopa ukazuje też wielki dramat, a nawet tragedię, jaką można przeżyć w tej drodze za Jezusem. Jej autorem nie jest On, ale bywa, że nasi najbliżsi. Czasem jest to świadome ich działanie, innym razem rodzi się ten dramat z niezrozumienia i niemożności przekroczenia pewnych okoliczności, w których przyszło nam żyć.
Oto dwa przykłady: Nikt z nas nie ma wątpliwości, że wielkim problemem naszej wspólnoty narodowej jest alkohol. Powoli wkradają się w ten proces degradacji społeczeństwa nieczystość, narkotyki i hazard. Ludzie, którzy podejmują walkę z tymi zagrożeniami, narażają się na prześladowanie - tak, to nie pomyłka. To wielkie prześladowanie, które polega na ostracyzmie, jak w przypadku pana Stanisława z Akcji Katolickiej, który przeciwstawił się powstaniu kasyna w Krośnie. Takie cierpienie dotyka Józia z Domowego Kościoła, którego prześladuje najbliższa rodzina z tego tylko powodu, że jest abstynentem i kiedy przyjeżdża do domu, staje się wyrzutem sumienia dla pozostałych. Dlatego wyładowują na nim złość, śmiejąc się - „biskup przyjechał, Rydzyk przyjechał i już się nie napijemy”. A on widzi, jak bardzo jest im potrzebna trzeźwość, jak alkohol niszczy ich samych i ich rodziny. Cierpi. Ileż świadectw mogliby dać młodzi ludzie, którzy, żyjąc uczciwie, czysto, narażają się na niewybredne żarty swoich rówieśników, których boli ich inność, bo niepokoi sumienia, dotyka rdzenia człowieczeństwa, które woła o piękno życia, bo tylko ono zachęca do pracy, a ta jest zadatkiem zmartwychwstania, jak to pięknie ujął poeta.
Jest konieczność poświęcenia miłości rodziców, które to poświęcenie jest ceną pójścia za Nim. W jednej z biografii św. Teresy od Krzyża (Edyty Stein), opisana jest przejmująca bólem scena: oto Edyta, po przyjęciu chrześcijaństwa, ujawnia to swojej matce. Żydzi nie uznają takiego przejścia. Każdy, kto porzuca judaizm, staje się dla nich martwym. Matka mimo, że stara się zrozumieć córkę, nie może już przytulić jej do siebie. Edyta musi opuścić dom rodzinny, co też czyni. Kiedy jest już za drzwiami domu, jeszcze raz z ulicy podnosi głowę, patrząc w stronę okna rodzinnego domu. Dostrzega za firanką postać matki. Było to, jak opisuje biograf: „ostatnie na ziemi spotkanie tych dwóch kochających się kobiet. Kolejne miało miejsce w niebie, tak wierzę”. Jezus nie ukrywa, że droga za Nim często wymaga uwzględnienia trzech rzeczy:
Jezus oferuje walkę. Podczas tej walki wrogami mogą okazać się najbliżsi domownicy.
Jezus oferuje wybór. Człowiek nieraz musi dokonać wyboru pomiędzy tym, co jest mu najbliższe na ziemi, a wiernością względem Jezusa Chrystusa.
Jezus ofiaruje krzyż. On nie staje przeciw naszej prawdziwej miłości. Ból, jaki się czasem pojawia, ma za zadanie uleczyć miłość chorą. Żaden wybór Jezusa nie zubaża człowieka, wręcz przeciwnie - ubogaca, także i tych, którzy kiedyś zrozumieją ów radykalizm naszej drogi. W Nazarecie są dwa zarysy starożytnego domu. Oprowadzający objaśniają: ten pierwszy jest domem Józefa sprzed czasów przyjęcia Maryi i Jezusa. Drugi zarys fundamentów także Józefowego domu ujawnia, że jest on już większy. Wtedy nasunęła mi się taka refleksja. Wydawało się, że Józef, przyjmując Tajemnicę, utracił wszystko, co było sensem i radością jego życia - kobietę, radość posiadania swego potomstwa. A jednak te martwe obmurowania domu mówią bezgłośnie, że zyskał więcej. Nie tylko materialnie, ale nade wszystko duchowo. Jako jeden z pierwszych umierał podtrzymywany rękami Boga.
Liczenie zysków po ludzku liczone jest czasem bardzo ryzykowne. Jeden z kapłanów pracujących od dawna z Domowym Kościołem relacjonował rozmowę z pewnym ojcem, który zestrofowany przez księdza, za to, że pozwala swojej córce mieszkać pod jednym dachem z narzeczonym, argumentował: „Widzi ksiądz, bo taki jest świat. Wszystko jest drogie, a w ten sposób jest taniej się im utrzymać”. Ks. Roman, mocno poirytowany odpowiedział mądrze, bardzo mądrze: „Ustalmy, że to jest grzech ciężki, a co do ceny, to jak Pan Bóg da żyć, porozmawiamy za piętnaście lat. Może się okazać, że wcale nie było taniej”.
Podobnie może się okazać i w tym domu podkrośnieńskim, gdzie ksiądz podczas kolędy zachęcał chłopca do bycia ministrantem: „Widziałem cię kilka razy przy ołtarzu, a teraz już nie przychodzisz. Może jednak wrócisz?”. Wtedy wkroczył zdecydowanie i brutalnie ojciec: „Do czego go ksiądz namawia? On nie ma czasu - angielski, basen, karate, to kiedy ma jeszcze znaleźć czas na bycie ministrantem?”. Można było to powiedzieć, nie naruszając praw gościnności, to po pierwsze, a po drugie - rodzi się niepokojąca myśl, która prowadzi do modlitwy: żeby temu chłopcu nie brakło czasu, kiedy go tak bardzo będzie potrzebował ojciec. A tak bywa, oj bywa. Wdowa nie była bogata, jednak przyjęła proroka i, jak to powiedział Jezus, otrzymała nagrodę proroka. Starajmy się i my zdobywać te godne zachodu nagrody.
Pomóż w rozwoju naszego portalu