Uczono mnie, że gdy zabieramy się do opracowania jakiegokolwiek tematu, najpierw trzeba zadbać o wyjaśnienie pojęć, które będą w takim przedłożeniu omawiane. Tym razem „Niedziela Wrocławska” zamówiła rozważania o wakacjach i urlopach, związanych z letnimi miesiącami, czyli lipcem i sierpniem.
Intuicja podpowiadała mi od razu, że zadanie jest trudne, bo - teoretycznie rzecz ujmując - wszyscy się na dni wypoczynku cieszymy, nastawiamy, długo do nich przygotowujemy, a w trakcie owej „akcji lato” i tuż po niej... bywa różnie (najdelikatniej mówiąc). Czyli: najtrudniej rozmawiać czy pisać o sprawach oczywistych (?) i powszechnie znanych!
Znaczenia terminów „wakacje” i „urlop” doszukałem się w... Słowniku wyrazów obcych (Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2002). Bo słowa te rzeczywiście są „obce”, gdy idzie o ich pochodzenie: łacińskie vacatio i niemieckie Urlaub = ustawowo zagwarantowana, płatna lub niepłatna przerwa w wykonywaniu pracy, wynosząca określoną liczbę dni; zwolnienie z zajęć na określony czas; okres wolny od nauki szkolnej. Jest jednak coś poważniejszego: terminy te zdają się kryć w sobie rzeczywistość, która nas przekracza, zawstydza, a nawet... niszczy! Nieprawda?!
To dlaczego po dniach wolnych (nawet gdy jest ich wiele) jesteśmy... zmęczeni i sfrustrowani? Dlaczego najważniejsza dla wypoczynku (rzekomo dobrego) wydaje się nam pogoda (oczywiście „same słoneczne dni”), a o wszystkim zdaje się decydować grubość portfeli? Dlaczego dzieci (i młodzież) nudzą się w wakacyjne dni nie tylko podczas deszczu? Dlaczego tyle wypadków na lądzie, morzu i w powietrzu właśnie latem? Dlaczego wtedy zbierają „żniwo” sekty, dilerzy narkotyków, handlarze alkoholu i innych „dopalaczy”? Dlaczego właśnie wtedy gremialnie my, katolicy, „zawieszamy na kołku” prawa moralne i zasady chrześcijańskiego życia?
Dlatego że nie umiemy sobie z sobą radzić, gdy na jakiś czas zmienia się rytm naszego życia. Dlatego że nie mamy pomysłów na zagospodarowanie wolnego czasu, własnych pieniędzy i istniejących (często w zasięgu ręki!) możliwości. Dlatego że ujawnia się w takich okresach nasza duchowa pustka i totalna bierność. Dlatego że próbujemy wypoczywać bez odwołania się do świata autentycznych wartości, usiłując żyć „jak gdyby Bóg nie istniał”. Dlatego że na te tematy nie rozmawiamy. Dlatego że nikt nas tego nie uczył i nie uczy.
Spróbuję te braki nadrobić w wakacyjnych numerach „Niedzieli Wrocławskiej”. Zapraszam i do lektury, i do dyskusji wokół poruszanych tematów w gronie swoich najbliższych. Jestem przekonany, że warto, że jest o co „kruszyć kopie”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu