Reklama

Świadectwo ze ścierką w ręku

Jak wyglądają wakacje kleryka? Chciałbym w tej kwestii uchylić rąbka tajemnicy… Skupię się na jednym elemencie, który, moim zdaniem, ma wielkie znaczenie dla formacji alumna. Są to praktyki w szpitalu, trwające prawie cały lipiec

Niedziela małopolska 34/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Klerycy krakowscy, w dwóch turach, pomagali na różnych oddziałach Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu. Podobnie jak każdemu alumnowi po pierwszym roku, mnie również została dana możliwość pomocy chorym i potrzebującym w ramach wolontariatu. Swoje wspomnienia ująłem w formie mini dziennika.

Poniedziałek, 11 lipca

Reklama

W pierwszy dzień praktyk zostałem skierowany na oddział onkologii i hematologii - miejsce, gdzie małe i nieco większe dzieci zmagają się z nowotworami. Jestem tu sam, choć na poprzedniej zmianie było dwóch kolegów kleryków. Zobaczymy, jak to będzie.
Swoją służbę zaczynam bardzo prosto - pani salowa wyznacza mi zadanie: mam napełnić w każdej sali pojemniki z mydłem i środkiem dezynfekującym. Mój sprzęt - bidony z płynami i wózek. Ruszam więc w kierunku pierwszych sal - są to izolatki, gdzie leżą dzieci o osłabionej odporności na zarazki.
Przekrój dzieci jest szeroki: od niemowląt po nastolatki, choć tych ostatnich jest niezbyt wiele. U części z nich widać już skutki chemioterapii - nie mają włosów na głowie. Najczęściej w pokojach są zajęte oglądaniem bajek w telewizji bądź zabawą z rodzicami. Moją uwagę zwróciły twarze tych dzieci - ich poważny wyraz, zapewne przez walkę z chorobą. Milczące, niektóre odpowiadają na moje „dzień dobry”. Jest bariera, którą, mam nadzieję, w ciągu kolejnych dni przełamię.
Myślę, że dużą rolę w tym zamknięciu odgrywa wstyd. Kiedy w jednej z sal wymieniałem worki na śmieci, dziewczyna, która tam leżała, ukryła się pospiesznie za parawanami, gdy tylko wszedłem. Był to wstyd jak najbardziej zrozumiały - nikt nie chce, aby go oglądać w stanie choroby, zwłaszcza jeśli tym kimś jest obcy. Dotarło to do mnie dziś mocno.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wtorek, 12 lipca

Reklama

Już od rana miałem wyznaczoną pracę - podpisywanie farbą nowych pościeli inicjałami szpitala i numerem oddziału, z którego pochodzą. A że pościeli była cała góra, więc czynność zajęła mi cały dzień. To dość monotonne zajęcie na szczęście było przerywane krótkimi rozmowami z dziećmi i ich rodzicami. Często moja praca służyła jako element skupiający uwagę rozpłakanej dzieciny („A, zobacz, co ten pan tu robi… Popatrz!”). Miałem również okazję do dłuższych rozmów. Poznałem 17-letnią Kasię, która już od 11 lat musi przyjeżdżać na chemioterapię. Cierpi na jakąś chorobę nadnerczy, sama mówi, że towarzyszy jej ona od dzieciństwa. Dziś przyjechała z mamą, aby dostać miejsce na oddziale. Prawie 3 godziny czekania…
Spotkałem też Maćka, na oko 14-letniego, który też przyjeżdża na chemioterapię. Nie wiem, na co choruje - moje pierwsze rozmowy są krótkie i dość ogólne, a nie chcę zbyt daleko się w nich posuwać.
Zabawne są historie z rodzicami. Oprócz tej z zajmowaniem rozpłakanych dzieci, była też inna, wesoła. Oto gdy już którąś godzinę z kolei podpisywałem pościele, ojciec małej Wiktorii zapytał mnie: „Czy ty to robisz za karę?”. Wyjaśniłem, że nie, ale pytanie obu nam poprawiło humor.
Jeszcze uwaga, powiedzmy, akustyczna. Na oddziale mieszają się śmiechy rozbawionych dzieci z przeraźliwym płaczem tych, na których są dokonywane zabiegi. Dziś szczególnie jeden chłopczyk krzyczał na cały oddział: „Nie! To boli! Piecze! Zostaw!...”. Bądź co bądź, to jest szpital.

Czwartek, 14 lipca

Skończyłem podpisywanie pościeli i dodatkowo oznakowałem parę nowych mopów - panie salowe będą miały lepszy sprzęt. Po obiedzie zostałem oddelegowany do pani Joli, z którą przejrzeliśmy starą pościel i powyrzucaliśmy te już sfatygowane.
Mam coraz lepszy kontakt z dziećmi i rodzicami. Najlepszy z 13-miesięczną Wiktorią i jej rodzicami. Dziewczynka jest na oddziale z powodu zbyt słabej krzepliwości, ma za mało płytek krwi. Pomimo choroby jest jednak bardzo energiczna i nawet na chwilę nie daje spokoju rodzicom. W czasie pobytu w szpitalu stałem się dla niej przyszywanym wujkiem.
Na zwieńczenie dnia spotkałem się z małą Gabrysią, z którą zagrałem w grę planszową. Znała ją na pamięć, zwłaszcza pytania, jakie są w ramach niej zadawane, więc szybko mnie ograła. Do szpitala również dojeżdża na badania. Gdy graliśmy, przy jej boku stał stelaż z torebką wypełnioną osoczem, które powoli skapywało do wenflonu.

Piątek, 15 lipca

Reklama

Już zero malowania. Rano napełniłem pojemniki z mydłem i środkiem dezynfekującym, dołożyłem papierowych ręczników. Następnie czekało mnie mycie kaloryferów we wspólnych salach, co zajęło mi czas do końca dnia w szpitalu.
W czasie moich dyżurów poznałem 18-letnią Kasię, która choruje na białaczkę. Na Prokocimiu czuje się jak w swoim drugim domu - tak często tu przyjeżdża. Kasia jest niezwykle otwarta, od razu chętna do rozmowy. Cieszy się, że ma pojedynczą salę, bo leżała na wspólnej i ciągły ruch niezbyt jej odpowiadał.
No i chyba najważniejsza rzecz - stan zdrowia małej Wiktorii się poprawił. Liczba jej płytek krwi wzrosła z 15 do 61 tys. Nie mam złudzeń, że to Boża zasługa - wczoraj modliłem się o poprawę jej zdrowia, a dziś już efekty. Ekspres! Żeby Wiktoria mogła opuścić szpital, potrzeba 100 tys. płytek we krwi. Wierzę, że Pan już nad tym pracuje.

Poniedziałek, 18 lipca

Mija tydzień, jak jestem na praktykach w szpitalu. Tym razem znów od samego rana wykonuję zlecenia pań salowych - mam umyć kaloryfery tam, gdzie ich jeszcze nie umyłem. A więc izolatki i sale, gdzie leżą dzieci o osłabionej odporności na zarazki. Tam muszę ubrać się w dodatkowy fartuch i maseczkę na twarz i dopiero w takim rynsztunku mogę stawić się do boju z brudem kaloryferowym. W przerwach w pracy porozmawiałem sobie z niektórymi dziećmi, lecz są i takie, które jeszcze z nieufnością patrzą na pana ze spryskiwaczem i zestawem szmat w dłoni. Cóż, zdobywanie zaufania to długotrwały proces.
Stan krwi małej Wiktorii niestety się pogorszył. Ta wiadomość wycisnęła dodatkowe zmęczenie na twarzach jej rodziców, którzy, gdy córka śpi, z westchnieniem tęsknią już za normalnością. A Wiktoria znalazła już stałe miejsce w moich intencjach modlitewnych.

Czwartek, 21 lipca

Przedostatni dzień praktyk szpitalnych. I jak to bywa z ostatnimi dniami pobytu w jakimś miejscu, dziś było bardzo interesująco.
Miałem okazję porozmawiać z mamą małego Wiktora, 2-latka, który choruje na białaczkę. Po chłopcu na razie nie widać choroby, z wyjątkiem twarzy, która wskutek działania sterydów dostała okrąglejszych kształtów. Moja rozmówczyni pociesza się, że nie jest to złośliwa odmiana tej choroby, tylko jedna z łagodniejszych.
Mama Wiktora przyznawała, że od choroby synka jej życie zostało podporządkowane trybowi szpitalnemu. Miałem tego przykład, patrząc również na rodziców małej Wiktorii, którzy na zmianę dniem i nocą czuwali przy córce. Co do Wiktorii, miałem dzisiaj okazję pełnić rolę dobrego wujka i pomóc uciszyć małą w trakcie badania przez lekarkę. O dziwo, była bardzo potulna, gdy byłem przy niej. Widocznie zaskarbiłem sobie jej sympatię.
Przyszedł czas pożegnań i podziękowań za owocne 2 tygodnie praktyki. Dziś dziękowałem paniom salowym, a jutro Panu Bogu podczas Eucharystii wieńczącej posługę na Prokocimiu.
Czas, który spędziłem w szpitalu dziecięcym, był z pewnością dużym krokiem w formacji kapłańskiej, jaką ma przejść kleryk w seminarium. I choć nie był to czas stricte ewangelizacji - wszak bardziej pełniłem funkcję sprzątaczki - to doświadczenie rozmowy z chorymi było już wielkim darem. Bo chyba zanim będzie się kapłanem, trzeba być człowiekiem.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bezimienne mogiły

Niedziela warszawska 44/2012, str. 2-3

[ TEMATY ]

Wszystkich Świętych

Artur Stelmasiak

Socjalne mogiły na Cmentarzu Komunalnym Południowym

Socjalne mogiły na Cmentarzu Komunalnym Południowym

Ciała bezdomnych często chowane są w anonimowych grobach. Zmienić to postanowiła Warszawska Fundacja Kapucyńska. To pierwszy taki pomysł w kraju

Choć każdy z nas po śmierci może liczyć na takie same mieszkanie w Domu Ojca, to na ziemi panują inne zasady. Widać to doskonale na cmentarzu południowym w Antoninie, gdzie są całe kwatery, w których nie ma kamiennych pomników. Dominują skromne ziemne groby z próchniejącymi drewnianymi krzyżami. Wiele z nich zamiast imienia i nazwiska ma na tabliczce napisaną jedynie datę śmierci, numer identyfikacyjny oraz dwie litery N.N. - O tym, że przybywa takich bezimiennych mogił dowiedziałem się od przyjaciół. Wówczas postanowiliśmy rozpocząć akcję rozdawania bezdomnym nieśmiertelników, czyli blaszek podobnych do tych, które noszą wojskowi. Na każdej z nich wygrawerowane jest imię i nazwisko właściciela - mówi kapucyn br. Piotr Wardawy, inicjator akcji nieśmiertelników wśród bezdomnych. O skuteczność tej akcji przekonamy się w przyszłości. Jednak pierwsze skutki już poznaliśmy, gdy jeden z kapucyńskich „nieśmiertelnych” zmarł na Dworcu Centralnym. - Dzięki metalowym blachom na szyi policja wiedziała, jak on się nazywa oraz skontaktowali się klasztorem kapucynów przy Miodowej. Tu bowiem był jego jedyny dom - mówi Anna Niepiekło z Fundacji Kapucyńskiej. Kapucyni zorganizowali zmarłemu pogrzeb z udziałem braci, wolontariuszy oraz innych bezdomnych. Msza św. z trumną została odprawiona na Miodowej, a później pochowano go z imieniem i nazwiskiem na cmentarzu południowym w Antoninie. - Dla całej naszej społeczności była to bardzo wzruszająca uroczystość - podkreśla Niepiekło.
CZYTAJ DALEJ

W dzisiejszej Ewangelii na plan pierwszy wysuwają się zawołania-prośby

2025-07-24 13:38

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Można się zgodzić, że w dzisiejszej Ewangelii na plan pierwszy wysuwają się następujące zawołania-prośby: „Panie, naucz nas!”, „Przyjacielu, użycz mi!”, „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”.

Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów». A On rzekł do nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie». Dalej mówił do nich: «Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».
CZYTAJ DALEJ

Izrael/ Armia zapowiedziała dziesięciogodzinne „przerwy humanitarne” w walkach w Strefie Gazy

2025-07-27 09:21

[ TEMATY ]

Izrael

PAP/EPA/SHAHZAIB AKBER

Izraelskie wojsko zapowiedziało w niedzielę dziesięciogodzinne „przerwy humanitarne” w działaniach zbrojnych na niektórych obszarach w Strefie Gazy. Decyzja ta została ogłoszona po tym, gdy armia poinformowała o wznowieniu zrzutów z pomocą humanitarną nad palestyńską półenklawą i ustanowieniu „korytarzy humanitarnych” dla konwojów ONZ.

Jak przekazał portal Times of Israel, przerwy w działaniach zbrojnych będą wprowadzane w miejscach, w których aktualnie nie operują izraelskie siły lądowe, w tym w Al-Mawasi, Dajr al-Balah i mieście Gaza.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję