Pragnienie życia wydaje się czymś pierwotnym. Chcemy żyć, i to żyć w pełni! Stąd rozwój, troska o siebie i bliźnich, poszukiwanie sensu istnienia, dążenie do szczęścia. Ci, którzy dostrzegają wartość swojego życia i przyjmują, że jest ono niezasłużonym darem, nie będą chcieć pozbawiać go innych. Wydaje się, że popieranie eutanazji czy aborcji jest wyrazem jakiejś autoagresji, nieakceptacji własnego życia. Natomiast świadomość obdarowania życiem, doświadczenie miłości - inspiruje do postaw pro-life oraz praktykowania „wyobraźni miłosierdzia”.
Pytania do siebie
Dlatego wśród codziennych zadań, obowiązków i wyzwań może warto na chwilę zatrzymać się i zadać sobie kilka filozoficznie brzmiących pytań: Czy cieszę się ze swojego życia? Czy doceniam jego wartość? Czego po nim oczekuję? Jak je świętuję, celebruję? Czym dla mnie jest? Czy czuję wdzięczność wobec Boga, rodziców, ludzi, którzy pomogli mi przyjść na świat, opiekowali się mną w dzieciństwie i młodości, pomagają teraz żyć?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Walka rozpoczęta
Reklama
Barbara, nauczycielka, wyznaje, że te pytania nie są dla niej łatwe: - Powiedziałabym, że w znoju i trudzie próbuję kochać swoje życie. Kiedyś z euforią wypisywałam na ścianie swojego pokoju peany na cześć życia, jak w piosence Geppert. Czułam, że świat przede mną, ale spadłam z obłoków na ziemię i teraz mam czas nie tyle fruwania w przestworzach, ile raczej twardego uczenia się realizmu. Utrata iluzji jest rzeczą bolesną, ale chyba konieczną. Bardziej świadomie czuję te pytania, właściwie każdego dnia rozpoczynam walkę o swoje życie.
Z kolei Anna, emerytka, mówi, że chciałaby „dożyć o własnych siłach do śmierci”: - Człowiek żyje, bo musi żyć. Ale nie powiem, żebym nie miała załamań. Mąż mi bardzo młodo zmarł. Od 20 lat jestem sama. Dzieci mieszkają osobno. Miałam takie chwile, że już bardzo chciałam umrzeć. Gdy rozmyślam nad tym, co było, myślę, że teraz bym inaczej robiła. Częściej bym tuliła dzieci i byłabym lepsza dla męża. Najbardziej proszę Pana Boga, żebym mogła jeszcze innym pomagać i żyć z ludźmi w zgodzie.
Swoje życie w pełni akceptuje Cecylia, księgowa: - Przyjmuję życie takim, jakim jest, bo nieraz trudności, poprzez kontrast, pozwalają nam dostrzec dobro. Jej mąż Ryszard dodaje: - Każdy się cieszy, że żyje. Bronimy się przed utratą zdrowia czy życia. Z czystej ciekawości warto żyć i dowiedzieć się, co ludzie wymyślą, jaki będzie postęp techniczny...
Rutyna czy świętowanie?
Studiujący historię w Krakowie Adam zauważa, że postawione pytania pozwalają mu głębiej spojrzeć na życie, „dokonać kilku większych reform lub mniejszych zmian”. Ma tylko jedno „ale”: - Pytanie o świętowanie, celebrowanie życia brzmi może trochę zbyt pompatycznie? Są ewentualnie pewne specjalne okazje, wyjątkowe wydarzenia w życiu. I te można celebrować, natomiast w całokształcie życie zwykle bywa rutyną i świętować nie ma czego.
Trochę inaczej rozumie tę kwestię absolwentka filozofii, Maria: - Słowa „celebracja życia” skojarzyły mi się z celebracją liturgii - nasze życie też ma w sobie te różne elementy: słowa, ucztę, ofiarę, pokarm… Przynosimy je ze sobą na Eucharystię, włączamy w nią, dzięki czemu doświadczamy sensu codziennych wydarzeń.
Posiadający dyplom z muzyki, kulturoznawstwa oraz informatyki Konrad mówi, że „świętuje swoje życie, czerpiąc z niego jak najwięcej”, np. przez spotkania z ludźmi, podróże, rozwijanie się: - Jestem wdzięczny, że spotkałem osoby, które pokazały mi sens życia, zainspirowały do cieszenia się nim, pokazały, jak je „celebrować”. Chciałbym dać światu cząstkę siebie, np. w postaci założonej rodziny, dzieci, które będą przekazywać wartości, których je nauczyłem.
Widzieć cel
Reklama
Marek, inżynier, zaangażowany w wolontariat odpowiada: - Jakoś tam się cieszę, że żyję, ale specjalnie nie świętuję czy celebruję. Tak, czuję wdzięczność wobec Boga, rodziców i tych, którzy wychowywali mnie, czy w jakiś sposób pomogli mnie ukształtować. Nie wiem, może nie doceniam w pełni swojego życia, ale mam w nim jakiś cel i wydaje mi się, że po to żyję, aby go osiągnąć, spłacić jakoś własny dług za życie. Sens zadawania tych pytań jest, aczkolwiek ciężko nam zrozumieć, że nie żyjemy tu dla siebie.
Również Krzysztof, student finansów, jest zdania, że „nie żyjemy tu dla siebie”: - Dla mnie ważne jest, żeby bliscy nie mieli problemów, żeby można się było spokojnie położyć spać, żyć normalnie, bez obaw np. o czyjeś zdrowie.
Przejście do wyższej formy życia
Reklama
Nasze ziemskie wędrowanie ma swój Cel. Jezus nazwał siebie Drogą, Prawdą i Życiem. Nie obiecał, że idąc za Nim, będziemy pozbawieni trudów. Ale powiedział, że to „brzemię będzie lekkie”: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy obciążeni i utrudzeni jesteście, a Ja Was pokrzepię” (Mt 11, 28). „Pokrzepienie” to Jego Miłość, którą możemy przyjmować (np. poprzez modlitwę, sakramenty, rozważanie Pisma Świętego, obecność i pomoc drugiego człowieka), a także pomnażać - idąc do tych, którzy są wśród nas potrzebujący, głodni, chorzy…
Jezus obiecuje nam pełnię życia w Domu Ojca. Jak napisał w jednym z inspirujących przypisów do „Miłości i odpowiedzialności” Karol Wojtyła: „Narzucający się doświadczalnie związek miłości z afirmacją życia (istnienia) domaga się (…) uznania, że śmierć istnień osobowych w perspektywie Stwórczej Miłości może być tylko przejściem do wyższej formy życia”. Podobnie wyraził się w ubiegłym roku o. Andrzej Hołowaty, 51-letni dominikanin poznany przeze mnie przy sanktuarium Matki Bożej Niezawodnej Nadziei na Jamne, gdy zapytałam go, co tam, na Jamnej, robi, odpowiedział jednym zdaniem, z charakterystycznym dla niego uśmiechem: „Ja tu tylko przechodzę”. - A miał nam wkrótce opowiedzieć o Niebie! - mówiła moja znajoma, która lubiła uczestniczyć w prowadzonych przez niego spotkaniach przy książce. Opowiedział, ale bez słów. Po prostu przeszedł do wyższej formy życia.
* * *
Rota przyrzeczenia Duchowej Adopcji
Najświętsza Panno, Bogurodzico Maryjo, wszyscy Aniołowie i Święci. Wiedziony pragnieniem niesienia pomocy w obronie nienarodzonych, postanawiam mocno i przyrzekam, że od dnia... biorę w duchową adopcję jedno dziecko, którego imię jedynie Bogu jest wiadome, aby przez 9 miesięcy, każdego dnia, modlić się o uratowanie jego życia oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Amen.
Moimi zobowiązaniami adopcyjnymi będą:
- jedna Tajemnica Różańca Świętego
- moje dobrowolne postanowienia (np.: częsta spowiedź i Komunia św., adoracja Najświętszego Sakramentu, czytanie Pisma Świętego, post o chlebie i wodzie, walka z nałogami, pomoc potrzebującym, dodatkowe modlitwy. Nie są one obowiązkowe)
- oraz poniższa codzienna modlitwa:
„Panie Jezu, za wstawiennictwem Twojej Matki, Maryi, która urodziła Cię z miłością, oraz za wstawiennictwem św. Józefa, człowieka zawierzenia, który opiekował się Tobą po narodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka, które duchowo adoptowałem, a które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady. Proszę, daj rodzicom miłość i odwagę, aby swoje dziecko pozostawili przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen”.