Reklama

1000-lecie Kościoła wrocławskiego

LUX EX SILESIA

Niedziela Ogólnopolska 40/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Archidiecezja wrocławska jest jedną z najstarszych kościelnych jednostek administracyjnych na ziemiach polskich. Powstanie biskupstwa wrocławskiego wiąże się z zabiegami Bolesława Chrobrego w Stolicy Apostolskiej o utworzenie polskiej prowincji kościelnej zależnej bezpośrednio od Rzymu. Wymagało to zgody nie tylko samego papieża, lecz także cesarza, którego jurysdykcja w sprawach doczesnych rozciągała się na wszystkie kraje chrześcijańskie. Przychylne stanowisko obu najwyższych wówczas autorytetów, papieża Sylwestra II i cesarza Ottona III, umożliwiło realizację podjętego planu już w roku 1000. Wtedy to, podczas słynnego zjazdu u grobu św. Wojciecha (8-10 marca 1000 r.), utworzono dla Polski, obok istniejącego już biskupstwa w Poznaniu (968 r.), niezależną metropolię gnieźnieńską, w skład której weszły biskupstwa: krakowskie, wrocławskie i kołobrzeskie.

KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: - Eminencjo, archidiecezja wrocławska razem ze swymi Pasterzami czuwała przez całą noc z 8 na 9 września na Jasnej Górze. Jaka intencja towarzyszy wrocławskiej pielgrzymce?

KARD. HENRYK GULBINOWICZ: - Biskupstwo wrocławskie przeżywa 1000-lecie swojego istnienia. Zbiegło się ono z Rokiem Świętym 2000. Wertując historię całej diecezji podczas przygotowań do obchodów tego rzadkiego przecież Jubileuszu, zauważyliśmy, że król Jan Kazimierz, kiedy w katedrze lwowskiej oddawał swój kraj w opiekę Matce Najświętszej i obierał Ją za Królową naszego Narodu, nie wymienił Śląska. A to dlatego, że wtedy ziemie te nie należały do jego jurysdykcji królewskiej.
Podjęliśmy decyzję, że na święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny uda się na Jasną Górę pielgrzymka. Będą przedstawiciele z każdej parafii, starsi, ale także młodzież i dzieci. To święto, to pielgrzymowanie i to nasze czuwanie, o którym Ksiądz Infułat był łaskaw wspomnieć, ma na celu uprosić Matkę Bożą, żeby Dolny Śląsk też oficjalnie przyjęła pod Swój płaszcz królewskiej opieki. Dlatego nazywamy ten akt zawierzenia, odczytywany dzisiaj (tj. 9 września - przyp. red.) na Sumie, Aktem Zaślubin. Dlatego też zostało przygotowane specjalne wotum, które będzie umieszczone na głównym ołtarzu w Kaplicy Matki Bożej; jest to duży pierścień na tle herbu diecezji wrocławskiej, w pięknej oprawie ze srebra - to znak naszej tutaj obecności.
W pielgrzymce biorą udział przedstawiciele - można powiedzieć - wszystkich stanów. Przede wszystkim są rodzice - kapłani domowego ogniska. Kładę nacisk na duszpasterstwo w tej grupie, bo uważam, że od tego, jacy są rodzice, zależy, jakie będą następne pokolenia. Są także siostry zakonne, duchowieństwo diecezjalne i zakonne, są nowicjusze i nowicjuszki, są alumni naszego Seminarium Duchownego, przedstawiciele Papieskiego Fakultetu Teologicznego. Są z nami na Jasnej Górze rolnicy, gdyż obecny czas jest dla nich trochę luźniejszy. U nas, na Dolnym Śląsku, prawie wszystko jest zebrane - została jeszcze tylko kukurydza - i wszystko posiane, więc rolnicy ochotnie zgłaszali się na tę pielgrzymkę. Ludzie chętnie teraz podróżują, toteż z każdej parafii będzie na pewno przynajmniej jeden autokar. Parafie bardzo małe dołączą do większych.

- Czy Ksiądz Kardynał widzi jakieś szczególne związki pomiędzy ziemią Dolnego Śląska a Częstochową?

- Proszę Księdza Infułata, jest taka zaskakująca rzeczywistość, z którą spotkałem się, kiedy w 1976 r. papież Paweł VI skierował mnie do pracy na Dolnym Śląsku. Mianowicie, najpierw, poznając schematyzm tego terenu, zauważyłem, że wszystkie nowe parafie, które utworzono, mają odniesienie do Matki Bożej Częstochowskiej. Nie mówię o parafiach pw. Matki Bożej Częstochowskiej - ich mamy najwięcej. Bardzo ciekawym objawem jest np. fakt, że Niemcy mieli tzw. Gasthaus - gdzie w sobotę, w niedzielę zbierali się, żeby sobie porozmawiać, wypić piwo. To były najczęściej wielkie izby, a nawet sale. Tam, gdzie byli już tylko katolicy, zaczęto zamieniać gasthausy na kaplice. I często umieszczano w nich obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Pytałem starszych księży (jak my tu mówimy - "pionierów") - dlaczego. Powiadali, że był to czytelny znak dla wszystkich mieszkańców, że tu jest Polska. Symbolem Polski był obraz Matki Bożej Częstochowskiej, dlatego to czyniono. A potem, kiedy już się troszkę rozeznałem, dostrzegłem, że np. w kościele Matki Bożej na Piasku od XVII wieku obraz Matki Bożej Częstochowskiej był czczony w specjalnej kaplicy. W pięknym kościele Świętego Krzyża - to jest kościół, który został zbudowany za czasów biskupa Nankera (od 1326 r. biskup wrocławski - przyp. red.) - jest też bardzo stary obraz Matki Bożej Częstochowskiej i Polacy tam się spotykali, mieli swoje nabożeństwa w języku polskim, swoją Mszę św. Kilka dni temu byłem w Kotlinie Kłodzkiej na poświęceniu szkoły, która została zbudowana na miejscu zniszczonej przez powódź, i odwiedziłem dwa sąsiednie kościoły: w Międzygórzu - bardzo piękny kościółek św. Józefa, drewniany, z XVIII wieku, a potem w Jaworku, gdzie jest remontowany kościół, i zobaczyłem, że na ścianie wisi obraz Matki Bożej Częstochowskiej, bardzo stary. Zapytałem Księdza Proboszcza, od jak dawna on tu jest. Okazało się, że już od przełomu XVII i XVIII w., malowany na blasze, z bardzo charakterystyczną dla Dolnego Śląska, ciekawą ornamentyką. Co chcę przez to powiedzieć? Mianowicie, że Dolny Śląsk ma swoje sławne sanktuaria: Wambierzyce, Bardo, Góra Igliczna, ale znajomość Częstochowskiej Pani była u poprzedzających nas pokoleń znaczna. Jej kult identyfikował katolików.

- Jakie będzie przełożenie dzisiejszego pielgrzymowania na duszpasterstwo i na działalność kulturalną w archidiecezji?

- Chodziłoby o jedną rzecz: żeby mieszkańcy Dolnego Śląska zrozumieli, że ta ziemia do Polski należy, że jak inne dzielnice były przez króla Jana Kazimierza oddane w opiekę Matce Najświętszej - my tę naszą ziemię też specjalnym aktem Jej oddaliśmy. Żeby współczesna rodzina umiała nie tylko korzystać z nowoczesności w życiu codziennym, ale żeby także umiała być ogniwem, które przekazuje młodszemu pokoleniu nasze tradycje religijne, narodowe, kulturalne.
Otworzyliśmy już na terenie naszej archidiecezji 14 ośrodków kształcenia, tzw. instytutów, przekazujących naukę społeczną Kościoła. Odbywają się te wykłady raz na miesiąc, prelegenci są z Papieskiego Fakultetu Teologicznego, ale też zapraszamy rozmaitych specjalistów, np. w Kłodzku w zeszłym roku brałem udział w takim spotkaniu, gdzie zaproszony był dyrektor jednego z departamentów Ministerstwa Rolnictwa. Cóż to była za ciekawa dyskusja! Aż byłem zadziwiony, że ci rolnicy stawiali pytania tak bardzo kompetentnie i rzeczowo, a nasz gość zobaczył, jak ciekawa jest postawa naszego społeczeństwa, nawet tego, które oddalone jest od wielkich ośrodków.
Tych, którzy zapisują się do instytutu, nie pytamy, czy mają wykształcenie wyższe, średnie, czy tylko podstawowe. Każdy ma prawo przyjść. O co chodzi? Jest w społeczeństwie bardzo wiele pytań i niejasności, bo lewica próbuje deformować to wszystko, co prawica stara się robić. Dlatego czasem są wątpliwości, kto ma rację. W dyskusjach jest szansa, żeby ludziom rozjaśnić nie tylko sprawy wiary, moralności, ale także sprawy społeczno-gospodarcze.

- Eminencja zaprosił do diecezji Ojców Paulinów...

- Wszyscy wiemy, że Matka Boża Jasnogórska to jest nasz Śląsk. Bo to przecież Władysław Opolczyk otrzymał od króla Ludwika Węgierskiego ten Obraz i znajdował się On w jego zamku. Potem pod natchnieniem Ducha Świętego właśnie tu, na Starej Górze - tak się nazywało to wzniesienie, jak wyczytałem w historii - gdzie był dawny kościółek drewniany, poświęcony Najświętszej Maryi Pannie, wybudował klasztor dla Paulinów i podarował im ten Obraz. Przychodzimy więc do naszej Matki Bożej. My - jak byśmy dziś powiedzieli - mamy prawo do rewindykacji. Chcieliśmy, żeby Matka Boża wróciła na Dolny Śląsk w Kopii Cudownego Obrazu. I nadarzyła się taka okazja, jedną z najstarszych parafii - parafię św. Mikołaja we Wrocławiu przekazałem Ojcom Paulinom. Chodzi o to, żeby polonizować Dolny Śląsk przez akcenty bardzo właściwe dla nas, Polaków, i dla Kościoła rzymskokatolickiego. Ojcowie Paulini dobrze się u nas czują i znaleźli u ludzi szacunek. A mają trudną sytuację. Z jednej strony jest katedra prawosławna, z drugiej - katedra protestancka, w trzecim rogu - synagoga i oni. Jest to tzw. kwadrat wzajemnej życzliwości. Pięknie zaczęli, proboszcz jest bardzo mądrym człowiekiem. I dlatego cieszymy się - niech oni kult Matki Bożej Częstochowskiej w takim mądrym, pogłębionym stylu prowadzą. Po niecałym roku pobytu w parafii mają już służbę w konfesjonale - całodzienny dyżur. Taki dyżur jest też w katedrze i u Ojców Dominikanów. Ten trzeci punkt powstał w bardzo właściwym miejscu, bo to jest dzielnica robotnicza, jest tam spory procent ludzi, którzy są na emeryturze i mogą korzystać z pomocy duszpasterskiej, kiedy tylko potrzebują.

- Dolny Śląsk to piękna archidiecezja wrocławska, ale także jakby odrębna kraina...

- Proszę Księdza Infułata, gdy patrzymy na czasy zamierzchłe, kiedy to powstawały struktury naszego państwa, to widzimy, że Polska struktury państwowe zawdzięcza Wielkopolsce (Poznań, Gniezno). Natomiast jeśli chodzi o stronę kulturalną, to zawdzięcza ją Dolnemu Śląskowi. Od najwcześniejszych lat. Proszę zauważyć takie fakty: rok 1212 - powstaje szkoła katedralna na wysokim poziomie, która jest pierwszą szkołą katedralną naszego kraju. Potem Papież, widząc rozwijającą się uczelnię, wydaje specjalny dekret podnoszący ją do rangi wyższej uczelni. A rok 1702 - to już jest fakultet teologiczny; jeszcze nie ma uniwersytetu, nie ma żadnej wyższej uczelni. Ze Śląska wywodzi się wielu ludzi, którzy weszli w kulturę Zachodu. Przecież Mikołaj Kopernik to Ślązak! Jego rodzina wywodzi się spod Nysy, do dziś dnia jest tam taka miejscowość Koperniki. Jego protoplasta, chyba pradziad, rozpoczął handel między Wrocławiem, Nysą a Krakowem. Dziad też się tym trudnił, a ojciec już przeniósł się - też w celach handlowych - do Torunia. I tam się urodziło w rodzinie państwa Koperników czworo dzieci. Żoną pana Kopernika była - bardzo ważna rzecz - Barbara Watzenrode (nazwisko słowiańskie, nie niemieckie). Dwie dziewczynki umierają dosyć szybko, natomiast chłopcy: Andrzej i Mikołaj - mocniejsi - pozostają przy życiu. Rodzice umierają. Biskupem na Warmii jest Łukasz Watzenrode, rodzony brat ich matki, i on podejmuje nad nimi opiekę. Kiedy pracowałem w archiwum w Olsztynie, znalazłem list pisany przez Andrzeja i Mikołaja do ich wuja (oni wtedy w Bolonii studiowali): " Wuju, przyślij pieniądze, bo się skończyły". To są ciekawostki. Mikołaj Kopernik był przez 35 lat kanonikiem Kapituły Kolegiackiej Świętego Krzyża we Wrocławiu, pełnił też obowiązki kanonika scholastyka. Nie rezydował tam stale. Ale jest dom, w którym mieszkał, nazywa się " Dworzyszcze Kopernika". Dzięki naszym archeologom zostały odkryte relikty czasu, kiedy on tam był. Jest m.in. piękna, gotycka sień. Gdy przyszła moda na barok, cały dom otrzymał barokowe znamiona, zwłaszcza z zewnątrz. Są też dwie piwnice: dolna - na wina i miody oraz górna - na rozmaite specjały żywnościowe. One są nietknięte, w tych piwnicach teraz mamy Centralny Ośrodek Caritas, jest tam miejsce dla bezdomnych i cieszy się ono wielkim powodzeniem. A w sieni wisi portret kanonika Mikołaja Kopernika, ponieważ on był właścicielem domu.
Gdybyśmy tak poszperali w tych zamierzchłych czasach, znaleźlibyśmy potwierdzenie, że Śląsk dał Polsce kulturę. Legnica starała się o uniwersytet. Były lokale, mieli odpowiednią liczbę profesorów, ale nie udało się. Uprzedzili nas Czesi. Wtedy też utworzono Uniwersytet Krakowski. Wielu ludzi ze Śląska zasiliło Kraków. Elita kulturalna ze Śląska przeszła do Krakowa. Stąd powiedzenie Lux ex Silesia - Światło ze Śląska.

- A więc na tym wspaniałym dziedzictwie przyszło Eminencji 25 lat temu zasiąść jako arcybiskupowi metropolicie... Z jakimi uczuciami Ksiądz Kardynał przejmował diecezję?

- Przejmowałem diecezję może nie z lękiem, bo lęka się tylko ten, kto nie ma wiary. Ja natomiast jestem człowiekiem wierzącym i podporządkowałem się woli papieża Pawła VI. Ale szedłem z niepokojem. Nikogo nie znałem, nie miałem tu żadnego kolegi ze studiów. Jedynym człowiekiem, który wtedy odegrał dla mnie bardzo ważną rolę, to był profesor Uniwersytetu Stefana Batorego - ks. inf. Józef Marcinowski. On był pierwszym rektorem odbudowanego po wojnie WSD. Poznałem go jeszcze jako kleryk w 1924 r. Pierwsze nasze spotkanie było zupełnie przypadkowe, u fryzjera. Usiadłem na fotelu i zauważyłem Księdza Profesora. On też mnie rozpoznał dzięki sutannie, zauważył moje krótkie włosy - zawsze bardzo wysoko się strzygłem - i mówi: " Mocium panie, włosy Pan Bóg dał po to, żeby je na głowie nosić. Za krótko się strzyżesz, pal sześć" (miał takie ulubione powiedzenie). I poszedł sobie. Później okazało się, że on właśnie zawędrował aż na Dolny Śląsk. Biskupi wrocławscy zlecili mu kierowanie tym starym seminarium, bo trzeba zauważyć, że seminarium wrocławskie jest pierwsze po Soborze Trydenckim, chociaż swego czasu o pierwszeństwo upominało się warmińskie "Hosianum". Dlaczego trzeba dać pierwszeństwo Wrocławowi? Ponieważ seminarium wrocławskie miało kadrę naukową. Owszem, Hozjusz założył jako pierwszy seminarium, ale musiał prosić, żeby jego prowadzenie przejęli inni. Wrocław był samowystarczalny. Dlatego też dekret Soboru Trydenckiego został wprowadzony pierwszy we Wrocławiu. Później był Olsztyn i chyba Włocławek - jak dobrze pamiętam.
Ale wracając do ks. inf. Marcinowskiego: kiedy rozmawiałem z nim (on i ja pochodzimy z Wilna, więc mieliśmy wspólne tematy), był trochę zdziwiony - takie odniosłem wrażenie - że Papież podjął taką decyzję, bo byłem wtedy jeszcze młodym człowiekiem, a przedtem byli ludzie wielkiego kalibru, jak kard. Bolesław Kominek. Poprosiłem go jednak o pomoc i zapytałem o radę. A on na to: "Pal sześć! Rób, co ci każe Duch Boży, reszta się sama ułoży". Taka była jego rada. Na początku bacznie się wszystkiemu przyglądałem, niczego nie zmieniając, choć zwykle, gdy przychodzi nowy biskup, dobiera sobie zespół. Pomyślałem, że skoro kard. Kominek tych ludzi powołał, to spróbuję z nimi pracować. Wszyscy zostali na swoich stanowiskach, znaleźliśmy powoli wspólny język i zaczęliśmy pracować, tzn. kontynuować to, co już było. A dokonanych dzieł było wiele. Spotkałem się z duchowieństwem - wtedy cała diecezja liczyła 22 tys. km2 i było ok. 600 parafii. Razem z zakonnikami było ok. 1,5 tys. kapłanów i ok. 2,5 tys. sióstr zakonnych. Dla mnie stanowiło to ogrom. Musiałem się wiele nauczyć - stąd moja postawa obserwatora (w KC nazywano mnie "Henryk Milczący"). Na pierwsze wizytacje kanoniczne wybrałem najdalej od Wrocławia położone dekanaty. I zorientowałem się, że duchowieństwo cechuje szczególny dynamizm. A laikat to ludzie odważni. Przyszli z południowego wschodu, z terenów dawnej archidiecezji lwowskiej, z terenu krakowskiego, z centralnej Polski, z kieleckiego. Bardzo niewiele osób przybyło z terenów wileńskich, ponieważ ci poszli w kierunku Białegostoku, Olsztyna, Gdańska, Szczecina, na północ. Ci ludzie przyjechali w bardzo niepewnej sytuacji, z kuferkami, węzełkami, nie mając nic więcej; jechali nie wiedząc, co będzie... Pamiętali Niemców z czasów II wojny światowej jako ludzi okrutnych, hitlerowców. Jechali na ziemie, które były w ich władaniu. Spodziewali się najgorszego. Ale złe nie przyszło. Zaczęto zajmować mieszkania, odbudowywać Wrocław. Okres niepewności był jednak dość długi. Jeszcze w 1976 r., gdy zapytałem, dlaczego nie remontujecie gospodarstwa, odpowiadano: my już zbudowaliśmy coś w Polsce (w centralnych terenach), a nie wiadomo, czy będziemy tu długo.
Wielką rolę odegrali duchowni, którzy nie czekając, co będzie, jak się rozwiążą sprawy polityczne, porządkowali kościoły, odbudowywali, tworzyli wspólnoty i nowe ośrodki duszpasterskie. To był taki bodziec dla ludzi, dający do myślenia i godny naśladowania. I oni naśladowali kapłanów.
Nie chcę się chwalić, ale to jest chyba najciekawszy teren w naszym kraju, tu najwięcej inwestują zachodni przedsiębiorcy. Nowe pokolenie uważa się za Dolnoślązaków, dlatego też buduje. I nie mogę się pogodzić z tym, co lewica rozpowiada o wielkiej biedzie, niedostatku ludzi mieszkających na wsi. Księże Infułacie, proszę przyjechać i zobaczyć, jakie mamy piękne domy, jak umiemy je zagospodarować, zadbać o nie. Mniej więcej pół roku po powodzi trzeba było przeprowadzić wizję lokalną, bo jeden z kościołów został mocno zniszczony. Jadę i widzę - śliczny dom, oczka wodne, iglaki. Mówię do księdza, z którym jechałem: Zatrzymajmy się. Poszliśmy złożyć wizytę gospodarzowi. Tłumaczę się: Zatrzymałem się, bo widzę, że bardzo urokliwie pan to wszystko urządził. A on mówi: Proszę księdza, ja mam troje dzieci, niechże one rosną, nie patrząc na zniszczenia powodzi, tylko na ład i porządek. Wiejski człowiek ma takie myślenie! Sądzę, że to jest dobry znak dla tamtejszego terenu.

- Czy to znaczy, że Eminencja z nadzieją patrzy na przyszłość Dolnego Śląska?

- Tak, patrzę z nadzieją i wdzięcznością. Szykuję się, żeby odejść na emeryturę, bo kanon 401 będzie mnie poganiał, ale zostanę na Dolnym Śląsku, nie ucieknę nigdzie - zresztą nie mam dokąd pójść, bo moje rodzinne strony to Wilno i Wileńszczyzna. Dlatego też żywię ogromny podziw i wdzięczność dla tych ludzi, którzy przyszli z niczym i zagospodarowali te ziemie. Niemcy mówili: nie dacie tu rady. To są setki tysięcy kilometrów kwadratowych, a nie ma mocy. Daliśmy radę. Oczywiście, są pewne - jak wszędzie - niedociągnięcia i niedomagania, bo tylko ludźmi jesteśmy. Ale - taka mała statystyka. Kiedy przygotowywaliśmy się do Kongresu Eucharystycznego, trzeba było mass mediom dać jakieś statystyki. Obliczono, że przez te 25 lat powstało 412 nowych kościelnych i sakralnych budowli, łącznie z kaplicami wyposażonymi w sale katechetyczne, których jest 107. Domów katechetycznych zbudowaliśmy ponad 200. Najmniej zbudowanych zostało plebanii. Przyznam szczerze, że będąc w kołowrocie zajęć, nie myślałem, że to taka ładna wizytówka dla duchowieństwa i wiernych. Kiedyś Ojciec Święty był uprzejmy zapytać mnie: Słuchaj, powiedz mi, podobno w Polsce rośnie antyklerykalizm. Powiedziałem: Proszę Waszej Świątobliwości, wszystkie kurie funkcjonują, wszystkie zakony, wszystkie seminaria, a poza tym budujemy, remontujemy. Więc jeżeli to jest taki antyklerykalizm, który nam i Kościołowi wychodzi naprzeciw, to chyba nie należy się go bać. On wtedy uścisnął moją rękę i powiedział: Dobrze, że mi to powiedziałeś.

- W 1978 r. Stolicę Piotrową obejmuje Jan Paweł II. Jak Eminencja postrzega ten polski pontyfikat?

- To, że papieżem jest Polak, i to właśnie ten Polak; to, że przechodzi on przez rozmaite doświadczenia, a mimo wszystko Pan Bóg wyprowadza go ze wszystkich opresji; że mimo jego wieku ten pontyfikat posiada taki dynamizm - proszę zobaczyć tylko sam Rok Święty, ileż tam jest różnych po kolei ustawionych spotkań - to jakaś niezwykła potrzeba tych czasów, na którą reaguje Pan Bóg. Ten pontyfikat zmobilizował i pobudził świat. Myślę, że dla Polski jest to ogromna łaska Ducha Świętego, że kard. Karol Wojtyła został papieżem. Zupełnie inaczej odbiera się swojego człowieka. Bardzo szanowaliśmy papieża Pawła VI, ale inny był zupełnie odbiór jego pasterzowania. A tutaj i inteligencja, i duchowieństwo, i robotnicy, i rolnicy mówią: "nasz Papież". To ma swój wydźwięk. Ciężar gatunkowy tego stwierdzenia jest ogromny.

- Księże Kardynale, przeżywając jubileusz 25 lat pasterzowania w archidiecezji wrocławskiej - za co Eminencja jest najbardziej wdzięczny Panu Bogu?

- Dziękuję Panu Bogu, że mi dał zdrowie - gdybym go nie miał, to aktywność w naszej archidiecezji ucierpiałaby na tym. Dziękuję Panu Bogu za to, że zrozumiałem ten zupełnie dla mnie nie znany wcześniej teren naszej Ojczyzny, jego tradycje. Bo trzeba było godzić zwyczaje lwowskie z krakowskimi, dolnośląskie z kieleckimi itd. Tutaj nasi księża wykazali ogromną inteligencję i cierpliwość, bo każda grupa mówiła: To tak trzeba czynić - jak u nas, bo to dopiero wtedy jest prawdziwie chrześcijańskie, prawdziwie katolickie. Oni umieli to jakoś bardzo docenić i znaleźć wspólny mianownik. Za to dziękuję Bogu. Następnie - że Pan Bóg nie szczędził mi krzyży. Ja nie byłem lubiany przez władze komunistyczne. Dawali mi do zrozumienia, że nie jestem im "na rękę", spalili mi samochód, nie mówiąc o innych przykrościach, których nie brakowało. A więc dziękuję Panu Bogu za krzyże. Dlatego też "ukułem" taką moją życiową regułę: Każde dobro trzeba okupić cierpieniem. Za to chyba też Panu Bogu w szczególny sposób należy dziękować. I tak, korzystając ze swoich różnorakich doświadczeń i przemyśleń, do nikogo się nie uprzedzałem. Dla mnie każdy człowiek jest dobry. I dlatego też ułożyło się prawidłowo, gdy chodzi o pracę ekumeniczną, ułożyło się prawidłowo nawet z tymi, którzy mnie nie lubili, bo w KC nazywano mnie też "Jastrząb" (dowiedziałem się o tym niedawno). To tak pokrótce. Bardzo dziękuję moim Rodzicom, a przez nich Panu Bogu, że wychowali mnie właśnie tak, żeby być frontem do człowieka, żeby się nie bać człowieka, szanować go, iść do niego. Nie czekam, aż mi ktoś powie: chodź. Ja pierwszy idę, bo ludzie są czasem zagubieni, nie wiedzą, jak się zachować. Jeśli to jest możliwe, trzeba życie popychać na właściwe drogi. Myślę, że to jest jedna z piękniejszych kart tego życia, które powoli dobiega końca.

- Bóg zapłać za bardzo ciekawą wypowiedź.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jaką moc naprawdę mam?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Grażyna Kołek

Rozważania do Ewangelii Mt 21, 23-27.

Poniedziałek, 16 grudnia. Adwent
CZYTAJ DALEJ

Przedstawiono cud, który przyczynił się do kanonizacji Pier Giorgio Frassatiego

2024-12-17 12:40

[ TEMATY ]

bł. Pier Giorgio Frassati

Luciana Frassati, domena publiczna

bł. Pier Giorgio Frassati

bł. Pier Giorgio Frassati

Niewytłumaczalne medycznie uleczenie zerwanego ścięgna Achillesa u ówczesnego kleryka, a dziś kapłana, ks. Juana Gutierreza zostało uznane przez Stolicę Apostolską za cud potrzebny do kanonizacji Pier Giorgio Frassatiego - poinformowano podczas wczorajszej konferencji prasowej w Los Angeles.

Liczący obecnie 38 lat ks. Juan Gutierrez podczas gry w koszykówkę w 2017 roku doznał kontuzji. Przeszedł rezonans magnetyczny i wkrótce dowiedział się, że ma zerwane ścięgno Achillesa. Zaniepokojony długą i bolesną rekonwalescencją oraz wydatkami, Gutierrez udał się następnego dnia do kaplicy seminaryjnej „z ciężkim sercem”. Modląc się poczuł potrzebę odprawienia nowenny do Frassatiego. Kilka dni po jej rozpoczęciu poszedł do kaplicy, aby się pomodlić, gdy nikogo tam nie było. Przypomniał sobie wówczas, że poczuł niezwykłe uczucie wokół zranionej stopy. „Modliłem się i zacząłem odczuwać ciepło w okolicy mojej kontuzji. I szczerze pomyślałem, że może coś się zapaliło pod ławkami” - wspominał ks. Gutierrez na poniedziałkowej konferencji prasowej w parafii św. Jana Chrzciciela w hrabstwie Los Angeles, gdzie obecnie pełni funkcję wikariusza. Sprawdził, czy nie ma ognia, ale nic nie zobaczył, mimo że wciąż czuł ciepło w swojej ranie. Pamiętał ze swoich doświadczeń z ruchem Odnowy Charyzmatycznej, że ciepło może być związane z uzdrowieniem od Boga. Zaczął wpatrywać się w tabernakulum i płakać. Został nie tylko dotknięty duchowo, ale także uzdrowiony fizycznie. W niewiarygodny sposób był w stanie znów normalnie chodzić i nie potrzebował już ortezy. Kiedy ks. Gutierrez odwiedził chirurga ortopedę, ten potwierdził, że nie potrzebuje operacji. Rozdarcie, które kiedyś pojawiło się na skanie rezonansu magnetycznego, zniknęło, co jest niespotykane w tego typu urazach, powiedział chirurg. Jego opinia była początkiem watykańskiego dochodzenia w sprawie cudu, które ostatecznie doprowadziło do kanonizacji Frassatiego.
CZYTAJ DALEJ

Papież do młodych: nasze więzi liczą się bardziej niż liczby i wyniki

2024-12-17 14:49

[ TEMATY ]

młodzież

papież Franciszek

LaborDì

PAP/EPA/ETTORE FERRARI

Aby wnieść swój wkład, nie musisz godzić się na wszystko, nawet na zło. Nie dostosowuj się do modeli, w które nie wierzysz, być może po to, by zyskać prestiż społeczny lub dodatkowe pieniądze - wskazał Ojciec Święty w specjalnym przesłaniu do uczestników trzeciej edycji „LaborDì”, promowanej przez ACLI (Włoskie Stowarzyszenie Pracowników Chrześcijańskich) w Rzymie.

Papież Franciszek na początku swego przemówienia wskazał, że samo życie jest ciągłym wezwaniem do „wyjścia z siebie”. Wobec problemów i zagrożenia, możemy budować schronienia; „ale w rzeczywistości jesteśmy stworzeni do światła, do otwartości. Tak więc, gdy przechodzisz przez okres dojrzewania, scena świata otwiera się przed tobą”. Ojciec Święty wskazał, że gdy pojawi się na niej młody człowieka, może się ona wydawać zatłoczona, jednakże wciąż brakuje w niej wkładu człowieka. „Wraz z tobą - nowe wkracza na świat. Wszystko, naprawdę wszystko może się zmienić” - dodał.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję