Dramatyczne zagrożenia Polski
Reklama
W wielkanocnym Naszym Dzienniku (10-12 kwietnia) - niezwykle ponury w wymowie obraz dzisiejszych zagrożeń Polski w tekście ks. prof. Czesława S. Bartnika: Rachunek sumienia Polski. Oto niektóre z jego alarmujących konstatacji: „Normalnie politycy i rządcy państwa troszczą się o swój naród, dialogują z nim, a jeśli już kogoś tam oszukają, to obcych. U nas jest odwrotnie: z nami nikt szczerze nie rozmawia, na grandę się nas oszukuje, a swoje prawdziwe cele i programy odsłania w Brukseli (...). Nadal tragiczna jest ogólna sytuacja gospodarcza (...). Gdy zaczęły rosnąć na świecie ceny węgla, rząd zaczął masowo zamykać kopalnie, sprzedawać i sprowadzać węgiel ze świata. Kiedy wzrósł popyt na statki, rząd dopuścił do likwidacji naszych stoczni, właściwie prawie już wszystkich. Kiedy skoczyły pod niebo ceny stali, władze kończą sprzedaż hut. Kiedy rośnie cena cukru od 1,20 do 4 i 5 zł, rząd triumfalnie kończy wyprzedaż cukrowni Niemcom i Francuzom, nie chce wesprzeć Polskiego Cukru i nie raczył zwrócić uwagi, że Zachód manipulował zaborczo cenami cukru (...). Niedługo nie będzie Polski - nawet geograficznej. Niemcom głównie jest sprzedawane lub oddawane wszystko: ziemie na Północy i Zachodzie, niebo polskie dla Lufthansy (LOT częściowo sprzedany), drogi tranzytowe przez kraj (z obietnicą pomocy w budowie autostrad, Bałtyk polski i nasza flota morska i śródlądowa (z redukcją polskiego rybołówstwa do 40 proc. pod karą), transport kolejowy, przekaźniki energii elektrycznej, a nawet - podobno - niektóre lasy i jeziora na Mazurach i Warmii. Jeśli tak jest rzeczywiście, to władze powinny być oddane pod sąd polowy (...). Ale, niestety, dziś mamy i w Polsce ruinę kulturalną i moralną na skalę ogólną (...). Dlaczego ok. 90 proc. gazet jest w posiadaniu ludzi, którzy chcą nam narzucać różne ideologie, przeważnie antykatolickie i antypolskie? Jak można o takim zjawisku mówić, że jest ono demokratyczne i wolne? W rzeczywistości jest to brutalny akt okupacji umysłowej”.
Odsłanianie prawdy o stosunkach z UE
Reklama
Znaczna część mediów tak długo kłamała o Unii Europejskiej, kreśląc panegiryczny obraz ogromnych korzyści, jakie staną się udziałem Polski. Teraz, kiedy niewiele dni dzieli nas od wejścia do UE, prawie
wszędzie czytamy tylko o kolejnych uderzeniach, jakie czekają żałośnie nieprzygotowaną do akcesji Polskę. Oto kolejna porcja ponurych informacji i zapowiedzi. Związana z rządem Millera postkomunistyczna
Trybuna z 25 marca przyznaje w tekście Zygmunta Słomkowskiego pt. Mniej krzyku, więcej rozmowy: „W Polsce, jak również w niektórych innych krajach kandydackich, przez długie lata przedstawiano członkostwo
w UE jedynie jako pasmo korzyści (...). O wymogach tego członkostwa, finansowych i społecznych kosztach udziału we wspólnocie wiedzieli tylko wtajemniczeni (...). Przecież prezentowano nam, ile pieniędzy
będziemy otrzymywać z budżetu, przemilczając wysokość naszej składki. Nagle okazało się, że możemy początkowo niemal dopłacać do tego interesu (...) Do listy niedoróbek dodajmy dziwne niedomówienia czy
zaniedbania związane z VAT-em, nieudolność we wprowadzaniu IACS i innych procedur dotyczących absorpcji pomocy unijnej”.
Pesymistycznie ocenia stan przygotowań Polski do UE Łukasz Zalewski w tekście pt. Jakoś to będzie. Polska w Unii Europejskiej (Życie z 13 kwietnia), pisząc m.in.: „Złe rządzenie krajem może
się skończyć falstartem Polski w Unii Europejskiej - będziemy wchodzić w konflikt z prawem UE, nie będziemy umieli wykorzystać unijnych dotacji”.
W dodatku ekonomicznym Rzeczpospolitej z 13 kwietnia brukselski korespondent Jędrzej Bielecki ostrzega w tekście pt. Dopłaty dla polskich firm dopiero jesienią: „Sprzedaż do krajów spoza Unii
Europejskiej polskiego cukru, ciastek, czekolady, dżemów i innych wyrobów zawierających cukier najprawdopodobniej załamie się po 1 maja. Do jesieni polscy producenci nie będą bowiem objęci systemem dopłat
do eksportu, co spowoduje, że ich wyroby będą mniej konkurencyjne w stosunku do oferty firm z «15». Niekorzystny dla naszego kraju zapis w traktacie akcesyjnym znaleźli eksperci Agencji Rynku
Rolnego”. Pytanie: co robili ci eksperci wcześniej?
W tym samym numerze Rzeczpospolitej z 13 kwietnia czytamy nader krytyczne oceny Krzysztofa Czabaskiego w tekście pt. Jednak przedterminowe. Autor stwierdza m.in.: „Największym grzechem tej administracji
- i rządu Leszka Millera - jest nieprzygotowanie struktur naszego państwa do korzystania z pieniędzy Unii Europejskiej (...). W efekcie może dojść do tego, że w latach 2004 i 2005 staniemy
się w UE płatnikiem netto (czyli, że będziemy dopłacać do Unii - J. R. N). Nasza składka bowiem jest niezmienna i wysoka, a możliwości skonsumowania pieniędzy unijnych nader skromne. Przypomnę,
że większość funduszy UE wymaga wkładu własnego tych, którzy występują o dofinansowanie. W kasie rządowej i samorządowych są pustki”.
Pytanie - co robiły zamieszczające te teksty prounijne dzienniki, gdy Niedziela czy Nasz Dziennik już ponad rok temu biły na alarm z powodu katastrofalnie wynegocjowanych warunków dla Polski?
Czy w końcu dojdzie do postawienia prezydenta Kwaśniewskiego przed Trybunałem Stanu za ewidentne oszukanie narodu co do rzekomych ogromnych dopłat z UE - w tekście sławetnej panegirycznej broszury?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Grozi likwidacja polskiego górnictwa
W Naszym Dzienniku z 13 kwietnia kolejne dramatyczne ostrzeżenia na temat naszych stosunków z UE, tym razem ze strony przewodniczącego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ „Solidarność” Kazimierza Grajcarka. W wywiadzie udzielonym Marcinowi Austynowi - Likwidacja pod dyktando Unii Grajcarek stwierdza m.in.: „Ani polska gospodarka, ani samo górnictwo nie jest przygotowane do przystąpienia do UE, zwłaszcza na wynegocjowanych warunkach (...) widać, że kapitał UE chce, byśmy byli państwem trzeciej czy czwartej kategorii (...). UE przystosowuje nas do tego, byśmy w przyszłości stali się importerem węgla”.
Kaczyński ostrzega przed konstytucją UE
Reklama
W wywiadzie udzielonym Jarosławowi Kurskiemu pt. Przeciw lewiźnie (Gazeta Wyborcza z 13 kwietnia) Lech Kaczyński stanowczo polemizuje z twierdzeniami o gotowości UE do kompromisu w sprawie konstytucji
unijnej, akcentując: „Ktoś tu kogoś oszukuje. Konstytucji w obecnym kształcie nie poprzemy, i to nie tylko z powodu Nicei, choć będziemy twardo obstawać przy jej podtrzymaniu. Jest wiele innych
przyczyn: nadrzędność konstytucji europejskiej nad krajowymi, antychrześcijańska cenzura, przywileje dla Niemiec, co jest niesprawiedliwością wołającą o pomstę do nieba, pewne elementy dotyczące polityki
zagranicznej czy gospodarczej, które mogą godzić, szczególnie w przyszłości, w naszą suwerenność”. Wyliczając negatywy obecnego projektu konstytucji europejskiej, Kaczyński ostrzega m.in. przed
tym, że „biurokracja europejska może być groźna dla różnego rodzaju wolności”, a „Europa w nowym kształcie stanie się narzędziem w rękach wielkich narodów”.
Podsumowując garść przytoczonych powyżej wypowiedzi o stosunkach z UE, zapytajmy, dlaczego rząd Millera nie zdobył się w ostatnich paru miesiącach przed wejściem do UE na przygotowanie szczegółowego
raportu o ostatecznych warunkach, na których wchodzimy do UE, i o stanie naszego przygotowania do akcesji. Czy rząd nie zrobił tego tylko dlatego, bo wie, iż nasz stan w stosunkach z UE jest katastrofalny
niemal w każdej dziedzinie? Pytanie kolejne: dlaczego żadna z partii opozycyjnych, wchodzących do Sejmu i mających w związku z tym fundusze z budżetu państwa, nie zdobyła się na opracowanie odrębnego
eksperckiego raportu na ten temat? Wołam o to bezskutecznie na różnych forach od paru miesięcy i nic. Polacy, jak zwykle, będą mądrzy po szkodzie!
Boje wśród postkomunistów
Piotr Zaremba pisze w tekście: Okrążanie z lewej strony (Newsweek z 5 kwietnia), że: „Lewicowe partie rozpoczęły śmiertelną walkę na kwity i populistyczne hasła (...) odsuwają wszystko na bok i walczą zaciekle. O topniejący elektorat, resztki karier, partykularne interesy”. Zdaniem Zaremby, b. minister Wiesław Kaczmarek, demaskując Millera jako człowieka nadużywającego władzy, przypuszczalnie chciał uprzedzić atak ekipy Millera, szukającej haków na buntowników z lewicy. Miller już zdążył zasugerować w Radiu Zet: „Skorumpowany jest być może były minister”.
W kręgu afer
W prasie nadal roi się od informacji o przeróżnych aferach. Grzegorz Indulski w tekście pt. Kolebka na pochylni (Newsweek z 13 kwietnia) opisuje, jak różni spryciarze zarobili na upadającej Stoczni Gdańskiej.
Okazało się, że: „Majątek Stoczni Gdańskiej, wart dziesiątki milionów dolarów, w tajemniczych okolicznościach powędrował z państwowych do prywatnych rąk”.
Bernard Kittel w tekście pt. Nietykalni w partii (Rzeczpospolita z 5 kwietnia) pisze, że: „Płockim SLD rządzą działacze oskarżeni przez prokuraturę (...). Czterej liderzy płockiego Sojuszu Lewicy
Demokratycznej mają poważne problemy z wymiarem sprawiedliwości”.
Super Express z 8 kwietnia w tekście Leszka Kraskowskiego: Krył afery twierdzi, że: „Dyrektor Poczty Polskiej wiedział o lewych przetargach i nic z tym nie zrobił (...). Syn wiceministra skarbu
Andrzeja Szarawarskiego pracuje w firmie, która dostarcza Poczcie samochody. Syn założyciela Platformy Obywatelskiej Andrzeja Olechowskiego robi Poczcie kampanię reklamową. Oba przetargi na usługi tych
firm były ustawione”.
„Łaskawca” Kwaśniewski
Prezydent Aleksander Kwaśniewski znowu popisał się niebywałą „łaskawością”. Oto, co pisze na ten temat Grażyna Zawadka w tekście pt. Gołąbek oskubał, ale będzie wolny! (Super Express z 8 kwietnia) w związku ze sprawą ułaskawionego przez prezydenta Łukasza Gołąbka, skazanego przez sąd na 3 lata więzienia za rozboje: „Łukasz Gołąbek, 21-letni syn radomskiego senatora SLD, chociaż brał udział w rozbojach z bronią w ręku, nie trafi do więzienia. Wolność zawdzięcza prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu”. Zawadka przypomina, że wcześniej Sąd Najwyższy nie zgodził się na kasację wyroku. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że kompani ułaskawionego Gołąbka skazani za ten sam rozbój będą siedzieć w więzieniu. Cóż, prezydent nie musi uzasadniać swej decyzji o ułaskawieniu.