Jak stare, bardzo znoszone buty mówią o właścicielu może nawet więcej niż jego twarz, tak trudy, mozoły i lata cierpień człowieka rzeźbią jego los wyraziściej niż opowieść czy wspomnienia.
*
W drewutni na pościeli z wiórów leży kawał drewna z jakby dojrzewającym pragnieniem jakimś. Kto umiałby słuchać i wpatrywać się w głąb, odczytałby w nim niegdysiejszą pracę korzeni, soków, wysiłek rośnięcia, radość gałęzi w szumie liści, ich nieśmiałą świeżość, drżenie i lęk. A także rozkosz zakwitania i ból rodzenia owoców. W rozsychających się teraz słojach umilkła pamięć i mądrość drzewa. Wywołuje ją dotyk słońca… i człowiek, co klęczy długo przed klocem, jakby go chciał przeniknąć, pojąć. Oczami widzi niewiele, ale ukląkł przed tajemnicą drzewa, przeczuwając tam coś, jakby świętość niegdyś żywej istoty, którą przenikały deszcze, śniegi, wichry, skwary; która sięgała chmur i dawała mieszkanie pokoleniom owadów i ptaków. W tym drzewie jest jeszcze święta bryła oczekująca na wydobycie zeń… Człowiek wciąż nie wstaje z kolan, jakby w tym drzewie chciał odnaleźć coś z siebie, jakieś podobieństwo, jak w człowieku jest podobieństwo do Boga. Dotyka drzewa i czuje ciepło jakby ciała brata… Bierze narzędzia i pracuje tak, jakby każde uderzenie dłuta było modlitwą. I tak wydobywa z drzewa ciało, jakie w nim przeczuł. Widać w nim napięte wiązki mięśni, sękate kości, zamarłe w rozchyleniu wargi i przymknięte powieki. Wszystko jest jednym wyrzeźbionym bólem i umieraniem. Jakby jego - rzeźbiarza. Pod stopami ciała wycina kozikiem jedno słowo „Panjezus”. Przychodzą ludzie i pytają, kogo wyrzeźbił, a on tylko wskazuje wyryte imię i milczy. A oni wciąż pytają, jakby nie wiedzieli, że każda rzecz objawia się, odsłania się w sobie powolutku, a potem w jakimś mgnieniu przychodzi zrozumienie… Ale dlaczego taki kłąb bólu w drewnie? Mógłby wyrzeźbić Dzieciątko na rękach Matki, Chłopca pytającego, Nauczyciela na Górze… Czemu właśnie w bólu i umieraniu? Czy nie lepiej byłoby z radością, pokojem i nadzieją? - pytają. A on: „Nie wiem - drzewo wie lepiej” (na podst. opowiadania A. Kamieńskiej).
*
Czym wyrazi swą wartość i niepowtarzalność człowiek, gdy spojrzy wstecz na swój los? Raczej nie świeżą cerą i gibką sylwetką niedojrzałego podlotka… Bo któż by chciał kiedyś, by mu odebrano to, co najwięcej go kosztowało, bolało i zryło mu twarz, serce jedynym wyrazem i znamieniem. Bo to w końcu będzie jego imieniem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu