Reklama

Pisane z paletą w ręku

Niedziela Ogólnopolska 19/2008, str. 48

Stanisław Rodziński, „Pamięci Warłama Szałamowa”, olej, płótno, 2002

Stanisław Rodziński, „Pamięci Warłama Szałamowa”, olej, płótno, 2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie wszyscy mają ten dar. Są jednak artyści, którzy nie tylko tworzą wspaniałą sztukę, ale też potrafią pięknie o niej pisać. Pięknie i ciekawie, czytelnie i wnikliwie. Do artystów takich, niezbyt jednak licznych, należy znakomity krakowski malarz Stanisław Rodziński. Przed paroma laty słusznie zwrócił na to uwagę minister kultury, nagradzając go nie tylko za malarstwo, ale i za eseistykę. W tym roku natomiast (21 lutego) ten długoletni profesor i były rektor krakowskiej ASP został obdarzony drugim już doktoratem honorowym. Po wrocławskiej, tym razem - katowickiej Akademii Sztuk Pięknych.
Lektura jego najnowszej, czwartej z kolei książki, zatytułowanej „Dzieła - czasy - ludzie”, której promocja odbyła się, gdy podczas wernisażu w Galerii Pryzmat odbierał Nagrodę im. Witolda Wojtkiewicza, to dobra okazja do spojrzenia z niebanalnej perspektywy nie tylko na obrazy wielu wybitnych artystów współczesnych, krakowskich i niekrakowskich, o których pisze zawsze z szacunkiem, a nierzadko z uznaniem i podziwem, lecz może bardziej jeszcze na... jego własną twórczość.
Analizując bowiem, co trzeba podkreślić, z nieczęstą u tak wyrazistych indywidualności artystycznych otwartością i bezinteresownością, twórczość wielu innych świetnych malarzy, manifestuje zarazem, w sposób uderzający i wyjątkowo konsekwentny, własną postawę wobec życia i sztuki, swoje rozumienie jej sensu i zadań oraz uznawaną hierarchię wartości. Czytając jego opinie o - by tak rzec - kolegach po pędzlu i palecie i dowiadując się wiele o wyjątkowości i niepowtarzalności ich dzieł, możemy również sporo się dowiedzieć o tym, co ważne i najważniejsze dla autora tych sądów i analiz. Nie tylko jako krytyka, ale też odrębnego, realizującego własny program artystyczny, twórcy. Wizjonera metafizycznych pejzaży i wstrząsających Ukrzyżowań... Autora w jakiejś mierze konkurencyjnych, lecz w istocie dopełniających się wzajem dokonań, gromadzonych przez lata i całe wieki w przebogatym w swej różnorodności, ogromnym skarbcu sztuki.
Warto przy tym zwrócić uwagę na ciekawą analogię, rysującą się pomiędzy szczególnie podziwianym i cenionym przez Rodzińskiego oraz traktowanym przez niego jako jeden z najważniejszych dlań mistrzów - Józefem Czapskim a nim właśnie, który nie po raz pierwszy przecież pisze o tym wielkim emigracyjnym twórcy. O malarzu przede wszystkim, ale też autorze bardzo ważnych książek, nie tylko o sztuce. „Tak więc uparcie twierdzę - podkreśla Rodziński - że nie wolno oddzielać malarstwa Czapskiego od jego tekstów. Nie wolno tego robić dlatego, że zarówno dzienniki, notatki na marginesach rysunków, wykłady o Prouście w Starobielsku, «Na nieludzkiej ziemi», przedwojenne studium o Pankiewiczu, jak i «Oko» i «Tumult i widma» - wszystko to (...) powstawało na marginesie malowania. Czapski myślał z paletą w ręku, ale i czytał z paletą w ręku”. I sam przecież wyznał: „Piszę z paletą w ręku”.
Te bezdyskusyjne stwierdzenia odnoszące się do wielkiego, lecz z trudem torującego sobie drogę do trwałej obecności w ojczyźnie, po latach przymusowego wygnania, malarza, któremu autor tych słów złożył szczególny hołd - pięknie parafrazując na swym olejnym płótnie jego naszkicowaną niespokojnym rysunkiem martwą naturę ze stolikiem i paterą - można i trzeba również odnieść do samego Rodzińskiego. I nieprzypadkowo jeden z jego najciekawszych szkiców w tym zbiorze poświęcony jest właśnie problemowi „pisania z paletą w ręku”.
On wszak także wszystko, co od lat pisze, poczynając od pamiętnych recenzji w najlepszych latach „Tygodnika Powszechnego” czy też pomieszczonego w omawianej książce pięknego studium z początku lat 70. ubiegłego stulecia o trudnej sztuce warszawskiego malarza, „który zawsze był sobą”, Jacka Sienickiego - pisze zawsze z paletą i pędzlem w ręku. Jest bowiem przykładem wyjątkowej wprost integralności twórcy, podziwu godnej konsekwencji i wierności sobie oraz wartościom odkrytym kiedyś u zarania - u początku drogi życiowej i artystycznej.
Dla Stanisława Rodzińskiego malarstwo jest, by sparafrazować cytowanego przez niego w innym kontekście duńskiego prekursora egzystencjalizmu, Kierkegaarda, swego rodzaju „chorobą na życie”. Zaraziwszy się niegdyś, dawno temu, bakcylem plastycznej ekspresji, wchłonął go na zawsze. Nie jest to jednak dla niego przypadłość wyniszczająca, choć przecież zapewne tak wiele sił go kosztuje i tak dużo pochłania energii, duchowej i fizycznej. Przeciwnie - jest życiodajna, staje się sposobem na życie, formą jego wyrazu i językiem dialogu z otaczającym światem, z innymi ludźmi. Niemal na każdej stronie swojej nowej książki Rodziński poświadcza na rozmaite sposoby, że malarstwo jest dlań sprawą śmiertelnie poważną. Ale skłaniając się, wzorem Adama Chmielowskiego - św. Brata Alberta, nawet do pewnej heroizacji sztuki i misji artysty, jest jednocześnie daleki od jej absolutyzowania.
Sztuka będąc czymś tak ważnym i wielkim, powinna służyć czemuś, co i ją przerasta. W szkicu o twórczości Leszka Misiaka Rodziński stwierdza: „Malarstwo jest więc nie tylko grą pozorów, sprawą mody i towarzyskich układów. Było tak zresztą zawsze. Jest jednak nadal upartym poszukiwaniem prawdy o świecie, poszukiwaniem często pełnym dramatycznych zawirowań losu (...)”. Podążając wytrwale tym tropem, Rodziński zazwyczaj tak dobiera sobie przedmioty swych krytycznoartystycznych analiz, że czytając je, wyczuwamy zawsze pewien rodzaj duchowego pokrewieństwa i wspólnoty pomiędzy ich twórcami a autorem tekstów o nich.
„Zdzisław Karpiński, czyli o wierności sobie” - tu już sam tytuł szkicu wspólnotę tę uwydatnia. Ale są też powinowactwa przejawiające się dyskretnie, czytelne raczej dla znawców twórczości autora tej książki, w której m.in. znów z wdzięcznością wspomina swego profesora z Akademii - Emila Krchę, upomina się o wybitnych malarzy emigracyjnych, jak Stanisław Frenkiel czy Jan Ekiert, oddaje sprawiedliwość mniej znanym, jak Jan Rzehak czy Jerzy Świecimski, stale preferując „nieuszeregowanych”, czyli po prostu - indywidualności. Wszelako - co trzeba koniecznie podkreślić - nie tylko malarzy.
Bowiem ten malarz tak rozmiłowany w sztuce, piszący z paletą w ręku jest zaprzeczeniem jakichkolwiek ograniczeń i wszelkiej jednowymiarowości. Literatura, muzyka, religia to często jeszcze ważniejsze dla niego niż samo malarstwo, źródła inspiracji. Dlatego ta pisana niemal malarskim pędzlem książka adresowana jest nie tylko do ludzi sztuki. Warto się w nią wczytać.

Stanisław Rodziński, „Dzieła - czasy - ludzie”. Wydawnictwo SALWATOR, Kraków, s. 230.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

"Extra omnes!". Rozpoczęło się konklawe

2025-05-07 17:51

[ TEMATY ]

konklawe

Vatican Media

O godz. 16:30 w Pałacu Apostolskim rozpoczęła się liturgia wejścia na konklawe. Wzięło w niej udział 133 kardynałów elektorów, a poprowadził ją – zgodnie z przepisami – najstarszy precedencją kardynał biskup – Pietro Parolin. Kardynałowie wybiorą 267. Papieża.

Liturgia rozpoczęła się znakiem krzyża i krótkimi obrzędami wstępnymi, po których kardynałowie, modląc się Litanią do Wszystkich Świętych, przeszli procesyjnie do Kaplicy Sykstyńskiej. Tam, po odśpiewaniu hymnu „Przybądź Duchu Święty” i odmówieniu modlitwy w intencji elektorów, złożyli oni uroczystą przysięgę. Najpierw wspólnie odczytali jej rotę, która dotyczy zarówno sytuacji, w której na któregoś z nich padnie wybór, jak też dochowania tajemnicy konklawe. Następnie każdy z kardynałów osobiście dopełnił przysięgi, kładąc dłoń na Ewangelii.
CZYTAJ DALEJ

Kiedy dym stanie się biały?

2025-05-07 11:45

[ TEMATY ]

konklawe

komin

Adobe Stock

Na kongregacjach generalnych przed konklawe ścierały się bardzo różne opinie. Jednak w Kaplicy Sykstyńskiej od dzisiaj sprawy mogą potoczyć się szybciej niż się spodziewamy. Nawet niezwykle dynamiczne konklawe z 1978 r. potrzebowało tylko ośmiu głosów, aby wybrać papieża.

Nowy papież powinien być „prawdziwym duszpasterzem” i przywódcą, który wie, jak „wyjść poza granice Kościoła katolickiego, promując dialog i budowanie relacji z innymi światami religijnymi i kulturowymi”. Takie dość banalne zdania można było znaleźć w codziennych komunikatach watykańskiego biura prasowego, które miały informować opinię publiczną o tematach poruszanych przez kardynałów na kongregacjach generalnych.
CZYTAJ DALEJ

Konklawe i najpilniej obserwowany komin świata

2025-05-07 21:12

[ TEMATY ]

konklawe

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Choć to jeden z głównych symboli konklawe, to jego tradycja sięga jedynie nieco ponad 100 lat. Biały dym z komina zamontowanego na Kaplicy Sykstyńskiej obwieszcza światu wybór papieża. Fumata bianca weszła też na stałe do języka włoskiego jako synonim rozwiązania jakiejś sprawy, zakończenia oczekiwania.

Po raz pierwszy biały dym zwiastował wybór papieża 3 września 1914 roku, gdy wybrano kardynała Giacomo della Chiesa, który przybrał imię Benedykta XV. Wcześniej wybór papieża oznaczał… brak dymu, bowiem karty ze skutecznego głosowania archiwizowano. Dłuższa jest historia czarnego dymu. We wcześniejszych wiekach, niezależnie od tego czy konklawe odbywało się w Watykanie, czy na rzymskim Kwirynale (gdy istniało Państwo Kościelne) czerń z komina była znakiem, że wakat na Stolicy Apostolskiej trwał.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję