Niezwykle skromna Pani Irena zawsze obruszała się, kiedy nazywano ją bohaterką. Mawiała, że ojciec (lekarz Stanisław Krzyżanowski) nauczył ją, że gdy człowiek tonie, trzeba mu podać rękę. W czasie II wojny światowej przyszło jej zdać prawdziwy egzamin z człowieczeństwa. Jak wielu Polaków w tamtym czasie, mimo grożącej kary śmierci, odważyła się pomóc Żydom. Zaangażowała się w prace konspiracyjnej Rady Pomocy Żydom „Żegoty” - organu Polskiego Państwa Podziemnego.
Grupa Sendlerowej (która kierowała referatem dziecięcym „Żegoty”) szukała sposobów przemycania dzieci z warszawskiego getta. Jednym z nich był transport tramwajem: wcześnie rano umieszczano w wagonie pod ławką karton z dzieckiem uśpionym silnym środkiem nasennym, a motorniczy, który należał do konspiracji, przewoził bezcenną „przesyłkę” na aryjską stronę. Nie mniej wstrząsający - dla nas, ale nie dla tych, którzy w latach okupacji oswoili się ze śmiercią - był sposób przemycania dzieci ambulansem, którym do getta jeździł jeden z członków konspiracji. Dzieci, podobnie jak w przypadku przewózki tramwajem, usypiano, a potem pakowano w worki i wywożono z getta jako ofiary tyfusu. Były m.in. przypadki wywózki dzieci w workach i kubłach na śmieci, skrzynkach itp. Każdy sposób był dobry, każdy też niósł ze sobą ogromne ryzyko. Wszędzie czaiła się śmierć. Jednak, jak twierdzą świadkowie tamtego tragicznego czasu, łatwiej było wyjść z getta, niż przetrwać po aryjskiej stronie. Wiele z tych dzieci, które szczęśliwie udało się wydostać z getta, trafiało pod opiekę sióstr zakonnych; przechowywano je w 40 zakonnych sierocińcach. Najwięcej żydowskich dzieci, bo ponad 500, ocaliły siostry Rodziny Maryi. Niektóre spośród sióstr, które ratowały te dzieci od niechybnej śmierci, same zapłaciły za to życiem, jak np. 8 sióstr szarytek, które Niemcy oblali benzyną i spalili żywcem w Warszawie.
Sendlerowa sporządziła listę dzieci wywiezionych z warszawskiego getta w latach 1942-43. Dane, które umieszczała w butelkach i zakopywała w ogrodzie, zawierały nazwisko żydowskie dziecka i nowe, polskie, oraz zaszyfrowany adres. Pozwoliło to po latach części z nich odkryć swoją prawdziwą tożsamość.
Irena Sendler została aresztowana przez gestapo w 1943 r. Na Pawiaku poddano ją torturom, ale nic nie powiedziała. „Żegota” zapłaciła za nią Niemcom wysoki okup; naziści pozwolili jej uciec, a oficjalnie znalazła się na liście rozstrzelanych. W Powstaniu Warszawskim była sanitariuszką. Po wojnie - podobnie zresztą jak przed nią i w czasie okupacji - pracowała na rzecz dzieci, m.in. tworzyła domy sierot. Dane jej było doświadczyć, równie ciężkich jak ze strony gestapo, prześladowań komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa - straciła dziecko (urodziło się ono przedwcześnie i zmarło). W 1965 r. otrzymała w uznaniu zasług z czasów niemieckiej okupacji prestiżowe izraelskie odznaczenie Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. W PRL zupełnie o niej zapomniano, co może dziwić, bo przecież kierowany przez nią zespół uratował od zagłady dwa razy więcej Żydów niż znany na całym świecie Oskar Schindler. Przesądził chyba o tym jej AK-owski rodowód. W wolnej Polsce odznaczono ją najwyższym w RP odznaczeniem - Orderem Orła Białego, podjęto również starania o przyznanie jej Pokojowej Nagrody Nobla. W 2007 r. Senat RP przyjął uchwałę o uhonorowaniu działalności Ireny Sendler i „Żegoty” w okresie II wojny światowej. Dziś historia jej życia jest przypominana w mediach i na lekcjach historii jako piękny przykład postawy Polaków wobec Holocaustu. Jak podał m.in. „Nasz Dziennik”, w dniu śmierci Ireny Sendlerowej jej imię przyjęło jedno z warszawskich gimnazjów, jako pierwsza szkoła w Polsce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu