Rozporządzenie MEN zmieniające podstawę programową opublikowano tuż przed Bożym Narodzeniem 2008 r., w nadziei, że przemknie niezauważone. Nie do końca się udało. Związki nauczycielskie próbowały protestować. Sam szef nauczycielskiej „Solidarności” przyznaje, że nie był to sukces z powodu zastraszenia nauczycieli i dyrektorów szkół. Reforma zdążyła przetoczyć się przez gimnazja i od 1 września ma wkroczyć do liceów. Okazało się to nowym impulsem. Protesty - głównie przeciwko drastycznemu okrojeniu lekcji historii - na nowo rozgorzały w bieżącym roku, przybierając formę głodówek w Krakowie, Warszawie, Siedlcach, Tarnowskich Górach, Częstochowie, Nysie, we Wrocławiu. Pod Ministerstwem Edukacji odbywają się pikiety. Protestują fizycy, chemicy, biolodzy, których przedmioty są w liceach okrawane. Dziwne, że nie podnoszą głosu geografowie, chociaż geografia niemal znikła ze szkół.
W sobotę 19 maja w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego z inicjatywy protestujących zgromadziło się prawie 100 osób z kilkunastu dużych i małych ośrodków. Powołano Obywatelską Komisję Edukacji Narodowej (OKEN,
Obecni na UJ uczeni zgłosili się z ochotą do zespołu eksperckiego, który w maksymalnym wariancie ma obmyśleć nowy system edukacyjny na czas, kiedy - mówiąc wprost - obecny arogancki rząd odda władzę. W zespole są m.in. Andrzej Nowak z Krakowa i Jan Żaryn z Warszawy. Symbolicznym faktem jest, że dołączyli też dwaj wrocławianie - Włodzimierz Suleja, specjalista od Józefa Piłsudskiego, i Krzysztof Kawalec, biograf Romana Dmowskiego… Były wieloletni kurator oświaty w Krakowie Jerzy Lackowski z kolei zabrał się za pracę merytoryczną nad działaniami doraźnymi w celu stępienia ostrza pseudoreformy. OKEN chce gromadzić kolejnych fachowców zdolnych do pracy nad systemem, ale przede wszystkim nauczycieli i rodziców, także z tych miejscowości, gdzie rząd Tuska likwiduje szkoły.
Dobry nauczyciel historii, fizyki, chemii czy biologii poradzi sobie ze złą podstawą programową, mimo że chytry wynalazek zwany e-dziennikiem zmusza ich do uczenia ściśle pod strychulec. Ale nie poradzi sobie z okrojeniem godzin o kilkadziesiąt procent. Nie poradzi sobie, tym bardziej że znaczną część czasu poświęca na próbne testy. Uczniowie bowiem co i rusz muszą być oceniani z zewnątrz. Testy bywają dobre, ale częściej wymuszają bezmyślność. Nie przypadkiem właśnie 19 maja „Gazeta Wyborcza” zamieściła długi tekst Roberta Firmhofera, dyrektora Centrum Nauki „Kopernik”, wykazującego, dlaczego „testokracja” jest katastrofą polskiej szkoły. Ja sądzę, że zewnętrzne ocenianie nie musi być złe, ale należy je oddać fachowcom na poziomie podmiotów prowadzących szkoły. Dlaczegóż to grupa samorządów, stowarzyszeń lub zgromadzeń zakonnych nie może stworzyć wspólnego zespołu i wspólnych kryteriów oceny?
Zaangażowanie „Wyborczej” pokazuje, że możliwy jest wspólny szeroki front w obronie jakości nauczania, oby tylko poza bieżącą walką między partiami. Szkoły należy oddać rodzicom, samorządom i inicjatywom lokalnym. Należy wyłączyć je z centralistycznej machiny rządowej, co zresztą powoduje upolitycznienie edukacji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu