Jak zauważa metropolita łódzki, pomysł tygodniowego wyjazdu z diakonami zrodził się z doświadczenia, które przywiózł do Łodzi z Krakowa. - Kiedy byłem jeszcze krakowskim księdzem, to kard. Franciszek zlecił mi zająć się grupą kleryków z Wiednia, z którymi na taki wakacyjno-studyjny wyjazd do Polski przyjechał kard. Schönborn. Kardynał Macharski prosił mnie, bym pojechał z nimi do Auschwitz, pochodził z nimi po obozie, a potem bym był z nimi w katedrze na Wawelu, gdzie kard. Schönborn przewodniczył Eucharystii, a potem oprowadzałem ich po katedrze. Do dziś pamiętam, że gdy kardynał wszedł do Krypty św. Leonarda, wtedy powiedział, że wreszcie rozumie Jana Pawła II. Dla mnie to było dużym przeżyciem, że kardynał - już w poważnym wieku - wsiadł ze swoimi klerykami w dwa busy i przyjechał na tydzień na wspólne wakacje, które były czasem poznawania siebie i rzeczywistości. Bardzo to mnie uderzyło - wspomina kard. Ryś.
Reklama
To spotkanie z kardynałem Schönbornem, który przyjechał z klerykami z Wiednia stało się - najpierw dla rektora WSD w Krakowie, potem dla biskupa pomocniczego w Krakowie, a wreszcie dla metropolity łódzkiego - impulsem, do tego by czynić podobnie, by poznawać swoich przyszłych księży, którzy będą jego najbliższymi współpracownikami. - Jak zostałem rektorem krakowskiego WSD, to miałem taki zwyczaj wyjeżdżać na tydzień wakacyjny z nowo wyświęconymi diakonami. Rektor w krakowskim seminarium dopowiadał bezpośrednio za formację diakonów. Skoro tak, to trzeba było szukać takich przestrzeni do poznawania się nie tylko na korytarzu przez 10 sekund. Jak zostałem biskupem pomocniczym to kontynuowałem to, a jak zostałem arcybiskupem, to tym bardziej. Bardzo bym nie chciał, żeby moi księża kojarzyli mnie głównie ze zdjęcia w zakrystii i żeby mnie po tym zdjęciu rozpoznawali - dodaje łódzki pasterz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Takie wspólne wyjazdy to są bardzo cenne doświadczenia. Myślę, że tych młodych księży - 8 roczników, które mogłem święcić - odrobinę poznałem. To jest potrzebne obu stronom. Nie chodzi tylko o to, by biskup znał swoich księży, ale ogromnie ważnym jest, by i księża mieli okazję poznać swojego biskupa. To jest taki czas - 24 godziny na dobę - przez kilka dni, to ma też swoje dobre - poznawcze- strony - podkreśla duchowny.
Co roku w pierwszych dniach lipca metropolita łódzki zabiera kleryków w różne miejsca. Jak sam wspomina: - Bywaliśmy w Rzymie, w Ziemi Świętej, ale byliśmy też w Zakopanym i chodziliśmy po górach, albo też w bacówce pod Turbaczem i chodziliśmy po mniejszych górach. Każdy z tych wyjazdów ma inny charakter, ale wszystkie te elementy są jakoś obecne. Ja się zawsze cieszę z tych wyjazdów. One są prosto po święceniach diakonatu, na ostatniej prostej przed święceniami kapłańskimi. Dobrze, że możemy się razem poznać - dodaje.
W tym roku kard. Grzegorz zabiera diakonów na tydzień gdzieś w Polskę, ale dokąd dokładnie? Tego dowiemy się już wkrótce.