Sekretariat Misji Zagranicznych Prowincji Polskiej Zgromadzenia Księży Sercanów wspiera działalność ewangelizacyjną misjonarzy i walkę z ubóstwem. Pomaga najuboższym dzięki darczyńcom, którzy przez ostatnie 10 lat przekazali na misje 7 mln zł.
Reklama
Misje są wpisane w charyzmat zgromadzenia przez założyciela ks. Leona Jana Dehona, który posłał do pracy pierwszych misjonarzy. – Polacy włączyli się w misyjne dzieło zgromadzenia w 1967 r. – mówi ks. Piotr Chmielecki, szef działu fundraisingu w Sekretariacie Misji Zagranicznych, a niegdyś duszpasterz w parafii Dobrego Pasterza w Lublinie. Jak wyznaje, sam jest „niedoszłym misjonarzem” na Filipinach, gdzie bardzo chciał pojechać, ale jego losy potoczyły się inaczej. Obecnie zajmuje się pozyskiwaniem pieniędzy na różne dzieła misyjne. – Dzięki licznym darczyńcom budujemy studnie w Afryce i domy dziecka w Ameryce Południowej, a także szkoły, przychodnie i kościoły. Nasza działalność bazuje na kontakcie z indywidualnymi darczyńcami, do których regularnie wysyłamy listy z informacjami o tym, co już zrobiliśmy i jakie mamy pomysły na przyszłość – mówi o swojej pracy. Przyznaje, że w dzisiejszych czasach łatwiej o „wdowi grosz”, ale Pan Bóg potrafi zaskoczyć hojnością. – Specjalizuję się w zbiórce „wdowich groszy”; nasi darczyńcy przekazują nam po 30 i 50 zł, ale czynią to regularnie od wielu lat. Przez pomoc misjom zbudowaliśmy wśród ofiarodawców zaufanie, dlatego rok po roku możemy na nich liczyć – mówi z wdzięcznością ks. Piotr. Jednak czasami zdarzają się zaskakujące „prezenty z nieba”. – Jakiś czas temu zgłosił się do nas pan, który zaoferował sfinansowanie budowy kościoła na Filipinach. To koszt ok. 3 mln zł, dlatego z początku z niedowierzaniem przyjmowałem tę propozycję. Jak wyjaśnił darczyńca, podczas licznych podróży zagranicznych najbardziej spodobało mu się na Filipinach i właśnie tam chce skierować swoją pomoc za pośrednictwem sercanów – opowiada ks. Chmielecki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Takie spektakularne dzieła dodają sił, ale dla kapłana najważniejsza jest codzienna, wręcz mrówcza praca; to ona przynosi najwięcej korzyści. – Najbardziej dumny jestem ze studni w Czadzie. Podczas podróży do Afryki na własne oczy widziałem, jak ludzie piją brudną wodę z bajorek, w których kąpią się zwierzęta. Brak dostępu do czystej wody to prawdziwy dramat. Dzięki darczyńcom zbudowaliśmy już ponad 200 studni. Gdy są pieniądze, odpowiednie firmy wiercą studnie głębinowe w ciągu kilku dni. To niesamowite, jak dzięki czystej wodzie może zmienić się ludzkie życie. To mnie najbardziej porusza – dzieli się ks. Piotr. Zapewnia, że każde dzieło jest na wagę złota, niezależnie do tego, czy jest to studnia w Czadzie, dom dziecka w Boliwii, szkoła w Rwandzie. Cenną inicjatywną jest wysyłanie lekarzy, pielęgniarek i położnych do centralnej Afryki. Medycy nie tylko pomagają chorym, a szczególnie kobietom w ciąży, ale uczą miejscowe akuszerki jak bezpiecznie przyjmować porody. Ze względu na brak sterylnych warunków, w Afryce jest bardzo duża śmiertelność dzieci przy porodzie. – Ten projekt, nie tyle ewangelizacyjny, co humanitarny, to bardzo konkretne ratowanie życia – podkreśla sercanin.
Ksiądz Piotr Chmielecki przyznaje, że zaangażowanie mieszkańców diecezji lubelskiej w dzieło misyjne Zgromadzenia Sercanów jest bardzo duże. W akcje polegające na zbiórce makulatury, złomu, srebra, zużytych baterii i starych telefonów włączają się liczne parafie i szkoły. Na wyróżnienie zasługują parafie Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Lubartowie i św. Stanisława w Lublinie, dzięki którym udało się zbudować kilka studni w Czadzie.