Reklama

Nie wystarczy urodzić... czyli rozwód a (s)prawa dziecka

Dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców powiedzą najwięcej o tym, jak rozstanie dwojga najbliższych ludzi wpłynęło na ich psychikę i życie. Bo dzieci dorosłych, którzy właśnie teraz podejmują decyzję o rozwodzie, jeszcze nie wiedzą, jakie spustoszenie poczyni rozwód rodziców w ich małym świecie i z jakim skutkiem wedrze się w ich dorosłe życie

Niedziela Ogólnopolska 50/2011, str. 24-25


Rys. GRAZIAKO

<br>Rys. GRAZIAKO

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Michał, lat 25, sportowiec, kawaler
Nie spieszy mi się do zakładania rodziny, bo wiem, czym to pachnie... Może po trzydziestce, a może w ogóle. Niedawno dowiedziałem się, że może mieć to związek z dzieciństwem. Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałem jakieś 5 lat. Szczerze mówiąc, niewiele pamiętam. Rozwód był szybki, natomiast potem darli ze sobą koty nieustannie. Głównie o alimenty, rzadziej o prawo do spotkań ze mną. Mama natomiast, moja kochana mama, pewnie w dobrej intencji, fundowała mi na siłę coraz to nowych tatusiów. Tłumaczyła rodzinie, że „chłopcu potrzebny jest męski wzorzec”. Mówiłem do nich „wujku” i szczerze ich nie cierpiałem. Niektórzy nawet chcieli mi płacić, żebym kłamał matce, jacy są fajni...
Dopiero niedawno doszło do mnie, że coś ze mną jest nie tak. Moja narzeczona wykrzyczała mi w twarz, że powinienem się leczyć ze swojego egoizmu i strachu przed założeniem rodziny, ustabilizowaniem się. Bo nie potrafię się do nikogo przywiązać ani stworzyć z nikim mocnej więzi. Poszedłem na terapię i dopiero tam rozwarły się przede mną wrota piekieł mojej przeszłości... Długa droga mnie czeka, nie wiem, czy mam siłę ją pokonać...

Policzono kiedyś,

Reklama

że w wyniku orzeczeń o rozwodach dzieci z rozbitych rodzin mamy jakieś 2 mln.
Czy tych ludzi coś łączy? Jakiś wspólny rys charakteru, życiorysu, predyspozycji?
Kuba Jabłoński - psycholog, psychoterapeuta i autor określenia „syndrom dorosłych dzieci rozwiedzionych rodziców” twierdzi, że tak.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Justyna, lat 38, żona i matka
Moi rodzice rozwiedli się po trwającym niemal 20 lat dobrym w sumie małżeństwie. Nie ma się co rozpisywać. Tatę poderwała młodziutka koleżanka z pracy, zaszła szybko w ciążę i tata nas zostawił. Mamę, mnie i brata. Całe to pandemonium rozwodowe trwało góra kilka miesięcy, bo ojciec znał sędziego. I nastała cisza. Mama przestała żyć. Depresja. Musieliśmy z bratem zająć się domem. I nie daliśmy rady. Mama próbowała odbierać sobie życie, dwie próby. Potem zakład psychiatryczny, kolejne miesiące dziennej terapii. Doglądała nas babcia, już wówczas poważnie chora na raka. Ojciec nie zajrzał nigdy, bawił malutką, całkiem nową córeczkę.
Nie wiem, czy wtedy było nam z bratem bardzo źle. Człowiek się dostosowuje. Zło wychodzi z czasem. Nie brakowało nam przecież jedzenia ani ubrań. Dawaliśmy mamie jedną tabletkę więcej i szła radosna na wywiadówkę, elegancka i z wdziękiem bagatelizująca niepokoje nauczycieli. Na lekkim rauszu przeszłam liceum, bo piłam od 16. roku życia. Studia pogłębiły tylko mój problem, ale kto by się przejmował... Wyszłam za mąż na III roku. Urodziłam dziecko, na chwilę trzeźwiejąc, po czym stoczyłam się na dno. Kobietom to jakoś łatwo przychodzi - myślę o nałogu.
Człowieka tak naprawdę może uratować tylko miłość, nawet jak zabrzmi to komuś banalnie. Mnie Bóg pobłogosławił miłością, jaka się nie zdarza. Mężem, który jest tej miłości uosobieniem. Zadręczałam się, że nie umiałam stworzyć rodziny, uciekałam przed odpowiedzialnością, bojąc się, że ugrzęznę jak kiedyś w dzieciństwie między garami a odkurzaczem. Bałam się, że nie dość kocham, że utracę miłość męża, bo na nią pewnie nie zasługuję. Potem ciągle o coś żal, pretensje, awantury, gniew kipiały ze mnie tygodniami. To mąż wytłumaczył mi, że sami sobie nie poradzimy. Nie ma mocnych na poranienie z dzieciństwa. Trzeba się leczyć, chodzić na terapię, wyjść z cienia. Ale najpierw najważniejsza jest świadomość, że coś, co we mnie szwankuje, z czym nie daję sobie rady, to może być wina nie moja, ale przeszłości... Zastanówcie się nad tym.

Dorosłe Dzieci Rozwiedzionych Rodziców (DDRR)

przejawiają, choć to nie reguła i nie wolno uogólniać, podobne ograniczenia, obawy, ogromne lęki przed życiem. Mają kłopoty z nawiązywaniem i utrzymaniem głębokich więzi. Źle znoszą krytykę i odmowę. Nie potrafią prosić o pomoc, są zamknięte w sobie i samotne. A świat im tego wsparcia odmawia, bo DDRR na zewnątrz często promieniują sukcesem, są miłe, uśmiechnięte i spełnione.

Lucyna, lat 48
W moim przypadku to ciągła samotność. Brak przyjaciół, osoby bliskiej sercu. Ludzie ciągle odchodzą. Jak tylko kogoś polubię, ten znika. Rozdarcie psychiczne. Nieustanne poczucie winy, kompleksy. I świadomość, że do końca życia będę zerem...

Andżelika Korczak-Urban, psycholog, w swoich artykułach publikowanych na łamach „Charakterów”, które temu problemowi poświęciły cały cykl, opisuje zmagania się ze światem dzieci rozwiedzionych rodziców. O ich bezradności, niskiej samoocenie, uczuciu opuszczenia, pragnieniu zyskania czyjejś akceptacji, nawet kosztem swoich potrzeb. Dlatego dość często małżeństwa DDRR są tak skomplikowane. Lęk przed odrzuceniem, wynikający z braku dobrych wzorców czerpanych z czasów dzieciństwa, to dopiero początek.

Reklama

Zygmunt, lat 47, dentysta
Przez lata nie miałem pojęcia, że moje życiowe katastrofy mają związek z rozstaniem się rodziców. Zacząłem trochę czytać na ten temat w związku z rozwodem starszej siostry. Wszystko pasowało jak ulał: moje nie-do-spełnienia żądania wobec żony i dzieci. Rodzaj chłodu, którego nie umiałem przewalczyć. Że jak czegoś nie mogę dostać, to wściekam się i walę pięścią w stół. Że wymagam absolutnego oddania i bezwarunkowej miłości od najbliższych. Że w pracy byle uwaga wytrąca mnie z równowagi, że nie wierzę w siebie, że mam kłopoty z uwierzeniem w czyjeś dobre intencje.

Poranione dusze

Dzieci rozwiedzionych rodziców starają się przemykać cichaczem przez życie. Są bezkonfliktowe, zgadzają się na wszystko, byle był „spokój w domu”. Boją się, że niechcący doprowadzą do rozpadu związku, więc tolerują każdą toksyczną sytuację. A to już prosta droga do rozwodu, bo bez dyskusji, dialogu nie ma rozwoju. Trudno im zdecydować się na ślub, boją się, że skrzywdzą swoje dzieci, jak ich skrzywdzono kiedyś.

Magda, lat 32, mężatka, dwoje dzieci
Nie mam już domu rodzinnego. Mam „patchworkową” rodzinę. Drugi mąż mamy i druga żona taty. Plus dzieci z pierwszego małżeństwa. Plus dziadkowie. Przestały mnie cieszyć święta, urodziny, imieniny, chrzciny i śluby. Ktoś z kimś zawsze toczy wojnę. Gdy sama wychodziłam za mąż, mama powiedziała z góry, że nie przyjdzie, jak będzie ojciec, bo nie może na niego patrzeć. A tata zrewanżował się podobnie. Dla rodziny mojego narzeczonego była to sytuacja patowa. Kiedyś teściowa dość głośno martwiła się, że jej syn wybrał córkę rozwodników i może być różnie... Zresztą sama bałam się, że w genach człowiek dziedziczy pewne sprawy.
Zanim więc podejmiecie decyzję, żeby „ułożyć sobie życie od nowa”, może warto pomyśleć o przyszłości dzieci w nieco szerszej perspektywie. I może warto jednak podjąć próbę ratowania tego, co mamy, swojego małżeństwa, swojej rodziny. Bo decyzja o rozwodzie zmienia na zawsze nie tylko nasze życie, ale wielu ludzi, których kochamy. Czy zawsze na lepsze?

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Patron Matek oczekujących potomstwa

Niedziela Ogólnopolska 2/2005

Archiwum parafii pw. Najświętszego Odkupiciela w Szczecinie

Św. Gerard Majella

Św. Gerard Majella
To postać tajemnicza. Urodził się w małej włoskiej wiosce blisko 300 lat temu, jednak ludzie mówią o nim tak, jakby wciąż żył tuż obok. Był bratem redemptorystą, który zmarł w wieku 29 lat. Jego obecność i modlitwa odczuwane są w domach i szpitalach od Londynu do Los Angeles, od Monachium do Melbourne. Gdziekolwiek znajduje się niemowlę w niebezpieczeństwie, matka w potrzebie, chore dziecko, opuszczona i cierpiąca rodzina, tam można usłyszeć modlitwę do św. Gerarda. Dlaczego Bóg wybrał Gerarda Majellę i przeznaczył do trudnego zadania, jakim jest troska o najbardziej zranione spośród Bożych dzieci?
CZYTAJ DALEJ

Nowa podstawa programowa nauczania religii została przyjęta

2025-10-15 14:48

[ TEMATY ]

biskupi

nauczanie religii

podstawa programowa

przyjęli

Karol Porwich/Niedziela

Podczas zebrania plenarnego w Gdańsku biskupi przyjęli nową „Podstawę programową nauczania religii rzymskokatolickiej w Polsce”. Będzie ona wprowadzana w życie wraz z nowymi programami i podręcznikami od 1 września 2027 r.

O przyjęciu nowej podstawy programowej Episkopat poinformował w komunikacie po zakończeniu obrad.
CZYTAJ DALEJ

„Trzeba” to słowo drogie Jezusowi

2025-10-16 14:51

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Agata Kowalska

„Trzeba” (gr. deĩ) to słowo drogie Jezusowi. Posługiwał się nim często, mówiąc o swojej misji: Trzeba mi być w tym, co należy do mojego Ojca (Łk 2, 49); trzeba, abym ewangelizował [głosił Dobrą Nowinę], bo na to zostałem posłany (Łk 4, 43); Trzeba, aby Syn Człowieczy wiele cierpiał (Łk 9, 22).

Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”». I Pan dodał: «Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję